Od kilku miesięcy doniesienia o przejściach Oli Taistry zajmują w każdym Rock Serwisie całkiem pokaźną powierzchnię. Nie inaczej jest tym razem, mimo że w czasie wakacyjnych wyjazdów Ola postawiła bardziej na ilość niż jakość (choć oczywiście tylko przykładając jej – czyli najwyższe kobiece standardy). Oddajmy jednak głos bohaterce newsa:
„Pierwsze 2 tygodnie wyjazdu spędziliśmy na Franken, gdzie – pomimo szczerych chęci i ogromnego zapału – nie udało nam się zrealizować bardzo ambitnego planu. Pogoda nas pokonała. Włóczenie się od parkingu na parking przestało być zabawne, a chmury krążące wciąż nad głową wygoniły nas do cudownej, ciepłej Francji. Jednak czas spędzony w Niemczech nie uważam za do końca stracony. Wspinałam się po różnych drogach, co uświadomiło mi kilka rzeczy: na przykład to, że jestem potwornie słaba fizycznie, a chwyt typu fucker to moja pięta Achillesa. A przecież większość wymagających dróg nie obejdzie się bez zadawania z pojedynczego palca.
W Céüse problem charakteru dróg nie istniał: długie, krótkie, ładne i brzydkie – do wyboru, do koloru! Po dosyć długim okresie niedyspozycji żołądkowych, udało mi się bardzo szybko pociągnąć 8b w Orpierre. Jednak zdając sobie sprawę ze swoich sporych braków wspinaczkowych, postanowiłam więcej wspinać się oesem. Tym bardziej, że osobie, która daje sobie radę z drogami 8b czy VI.6+, nie wypada spadać z onsajtów na 7b (a w moim przypadku taka możliwość istniała). Ponadto miałam po prostu ochotę naprawdę dużo się powspinać. Myślę, że zaowocuje to w przyszłości”.
Ola przyzwyczaiła nas do tego, że jest skromna i prezentuje bardzo zdroworozsądkowe podejście do swojej kariery i rozwoju wspinaczkowego. Oby tak dalej!
Za pomoc w realizacji celów sportowych w czasie tych wakacji Ola dziękuje swoim sponsorom: HiMountain, Beal AMC, Evolve, Rapa Nui oraz PZA.
8 (135) 2005
(kb)