Kilimandżaro (5895 m) to chyba jedna z najbardziej znanych gór na Ziemi. Gdybym poprosił przypadkowo spotkanych ludzi, aby wymienili znane sobie szczyty świata, jestem przekonany, że Kilimandżaro znalazłoby się w pierwszej trójce, prawdopodobnie nawet przed Mount Everestem.
Kilimandżaro w egzotycznym kadrze – widok z wioski u podnóża; fot. Tomasz Kobielski
Tak… Kilimandżaro jest rozpoznawalną górą i zarazem celem, na który chce wejść wielu śmiałków. Nieprzypadkowo piszę „śmiałków”, bo wprawdzie wyzwanie jest łatwe technicznie, ale ze względu na wysokość lekceważenie go najczęściej kończy się mniejszymi lub większymi problemami. Dlatego duże zdziwienie wywołują we mnie opinie, że na Kilimandżaro bez problemu wejdzie każdy, kogo stać na wyjazd. Tego typu stwierdzenia mogą wypowiadać tylko ludzie, których nie podejrzewam o wysokościowe doświadczenie. Oczywiście, góra jest dość prosta i da się ją traktować jak trekking – z bardzo wygodną obsługą na każdym etapie – ale wysokość potrafi zrobić swoje. Dlatego wybierającym się na nią polecam zadbać o dobrych przewodników, sprawdzonych liderów i firmy. Zwiększy to maksymalnie szanse na zdobycie szczytu, a przede wszystkim bezpieczeństwo. Zresztą i tak nie można samodzielnie wejść do Parku Narodowego Kilimandżaro, a wynajęcie przewodnika jest obowiązkowe. (…)
Akcja górska
Program dotyczy jednej z popularnych tras na Kilimandżaro, Machame, znanej też jako droga Whisky. Jej sława nie jest przypadkowa. Droga jest bardzo ładna, widokowa, a odpowiednie rozplanowanie etapów zapewni właściwą aklimatyzację. Wejście na ten szlak znajduje się stosunkowo blisko Moshi, co nieco zmniejsza koszty transportu. Dodatkową zaletę stanowi fakt, że po zdobyciu szczytu wracamy inną trasą, Mweka, przez co trekking nie jest nudny, bo codziennie wędrujemy w innym otoczeniu. Dla porównania: na najbardziej popularnej trasie, Marangu, zwanej Coca-Cola, wejście i zejście prowadzi dokładnie tą samą drogą, korzysta się więc z tych samych obozów. Tras na Kilimandżaro, a właściwie na Kibo, bo tak nazywa się najwyższy z trzech wierzchołków masywu, jest oczywiście znacznie więcej. Do najbardziej znanych można zaliczyć przynajmniej siedem: Machame, Marangu, Lemosho, Shira, Umbwe, Rongai i najbardziej stromą, ale też rzadziej uczęszczaną Arrow Glacier. Jest więc w czym wybierać. Część tras pokrywa się przynajmniej na niektórych odcinkach, a większość ma ten sam etap końcowy, przed samym szczytem Uhuru. (…)
Obóz Shira; fot. Tomasz Kobielski
Trasę Machame, tam i z powrotem, standartowo pokonuje się w sześć lub siedem dni. Uważam, że sześciodniowy trekking jest absolutnym minimum. Wystarczy sprawdzić wysokości, które osiągamy każdego dnia: przewyższenia wynoszą od 800 do 1000 metrów, a w czasie ataku szczytowego jest to nawet 1400 metrów. Z tego też powodu preferuję wersję siedmiodniową, którą opiszę poniżej.
Na Kilimandżaro ruszamy zazwyczaj nazajutrz po przylocie do Tanzanii, można ewentualnie zrobić jeden dzień odpoczynku, ale nie jest to konieczne. Wiele typowych programów wyjazdowych do Afryki zamyka się w 16 dniach (z przelotami), z czego siedem przeznaczamy na trekking, dwa na safari w najważniejszych parkach, a ostatnie cztery dni odpoczywamy nad Oceanem Indyjskim, na wspaniałym Zanzibarze. (…)
Atak szczytowy
Wolniejsze ekipy mogą wychodzić do ataku szczytowego już około godziny 23, czyli w zasadzie pod koniec piątego dnia. Z własnych doświadczeń wiem, że grupy pokonujące trasę w siedem dni są na tyle wypoczęte i dobrze zaaklimatyzowane, że mogą wyruszyć około 1. Daje to szansę na dłuższy odpoczynek, a przede wszystkim sprawia, że krócej będziemy marzli podczas nocnego marszu. Z obozu Barafu do szczytu mamy tylko pięć kilometrów, jednak to właśnie tej nocy pokonamy największe przewyższenie na trasie. Po ciemku trudno liczyć na widoki. Idziemy przy świetle czołówek, patrząc pod nogi. Chyba że mamy szczęście i jest pełnia księżyca, wtedy może być dość jasno. Daleko w dole dostrzeżemy rozświetlone Moshi, do którego już niebawem wrócimy. Zanim to jednak nastąpi, skupiamy się na drodze, która cały czas wiedzie stromo w górę, aż do Stella Point, gdzie zazwyczaj dochodzimy o wschodzie słońca, czyli około 6.30. Jesteśmy powyżej 5700 metrów i w oddali widać już nasz upragniony cel. Dalej idziemy łagodnie wznoszącą się ścieżką, która okrąża kalderę wulkanu – po lewej rozciągają się wspaniałe lodowce – i już po godzinie możemy cieszyć się szczytem. (…)
Chwile radości pod słynną tabliczką; fot. Tomasz Kobielski
Na wierzchołku spędzamy zazwyczaj pół godziny, bo czeka nas jeszcze trzygodzinna droga powrotna do obozu. Nie jest jednak to koniec chodzenia w tym dniu. W Barafu odpoczywamy około trzech, czterech godzin, ale nie zostajemy na nocleg. Chcemy jak najszybciej „uciec z wysokości”, by niżej dobrze wypocząć i się zregenerować. Po półtorej do dwóch godzin docieramy do znajdującego się wśród zielonej roślinności Millenium Camp. To już ostatni obóz i nocleg na naszej trasie. Od tego miejsca będziemy też schodzili inną drogą, która nazywa się Mweka. (…)
***
W kolejnym odcinku cyklu Ambitny Cel przedstawiamy materiał, który z pewnością zainteresuje wszystkich planujących wejście na Dach Afryki trasą Machame. W GÓRACH 273 znajdziecie też artykuł opisujący inny, równie popularny szlak – Marangu. Natomiast wszystkich pragnących pogłębić swoją wiedzę o bardziej szczegółowe informacje, zapraszamy na spotkanie live z autorem Vademecum Zdobywcy. Śledźcie nasz profil na Facebooku, gdzie niebawem podamy dokładny termin wydarzenia.
Tekst i zdjęcia: Tomasz Kobielski