24-letnia Aleksandra Rudzińska (KW Kotłownia) zdobyła we wrześniu w Innsbrucku tytuł Mistrzyni Świata we wspinaczce sportowej na czas. To pierwsze złoto dla Polek w tej konkurencji. Warto dodać, że na drugim miejscu podium stanęła Anna Brożek (AZS PWSZ Tarnów). Z Olą na łamach 265 numeru GÓR rozmawia Andrzej Mirek.
Andrzej Mirek, GÓRY: Jakie to uczucie: zostać Mistrzynią Świata?
Aleksandra Rudzińska: Niesamowite! Jestem ogromnie szczęśliwa i dumna, że udało mi się to osiągnąć. Tak naprawdę nadal ciężko mi w to uwierzyć. Ostatnio nawet trafiłam na reportaż sprzed dwóch lat, gdzie wypowiadałam się na temat tytułów, których mi jeszcze brakuje – wśród nich wymieniłam Mistrzostwo Świata. Najnormalniej w świecie się wzruszyłam, ponieważ spełniłam największe marzenie, które tliło się w mojej głowie już od pierwszych lat kariery.
W finałowej walce startować z Anią Brożek. Czy gdyby obok była zawodniczka z innego kraju, walczyłabyś tak samo?
Myślę, że tak. W czasie zawodów staram się nie zwracać uwagi na rywalkę, co wcale nie oznacza, że ją lekceważę. Bardziej chodzi o to, że skupiam się na swoim celu, czyli bezbłędnym, precyzyjnym biegu i wyłączeniu pomiaru czasu na górze. Uważam, że w czasówkach tego rodzaju umiejętność jest kluczowa, natomiast kontrolowanie rywalki sprawia, że pojawia się ryzyko popełnienia błędu. Na zawodach najważniejsze jest to, aby biegać równo i utrzymać skupienie od początku do końca.
Jestem pod wrażeniem przebiegu Mistrzostw Świata. Jak wyglądały z perspektywy zawodnika?
Rzeczywiście, impreza była świetnie zorganizowana – mogę śmiało stwierdzić, że najlepiej z dotychczasowych. Wszystko odbywało się z dokładnością co do sekundy. Każdy z zawodników otrzymał informację, kiedy startuje, w której parze, nie było żadnych opóźnień. Często się stresuję, że w pierwszej parze nie wyrobię się na przykład z założeniem butów, ale tym razem w strefie widziałam zegar odliczający czas, więc dokładnie wiedziałam, kiedy mam być gotowa do wyjścia. Światła, muzyka i nagłośnienie także były idealnie dograne.
Niesamowite było obserwować w czołowej dziesiątce aż pięć Polek. Skomentujesz ten sukces?
Masz rację. Zawody w Innsbrucku były historycznym momentem dla polskiego wspinania na czas. Myślę, że na tak dobry występ polskich zawodniczek złożyło się wiele czynników. Jednym z nich na pewno było to, że mamy doskonałą kadrę, nie tylko seniorską, ale też juniorską. Każda jest w stanie biegać „siódemki” [7 sekund – czas pokonania drogi – przyp. red.], co stwarza świetne perspektywy. Każda trenuje inaczej, z własnym trenerem, więc trudno powiedzieć, co tak naprawdę zdecydowało o rewelacyjnych wynikach, ponieważ nasze „przepisy na sukces” z pewnością się różnią. Jednak śmiało można stwierdzić, że wiemy, jak się przygotować do zawodów na najwyższym poziomie.
Nasza Mistrzyni, Ola Rudzińska podczas treningu w obiektywie Marcina Ciepielewskiego - Images of Passion
Pełną treść wywiadu, z której dowiecie się m.in. jak wygląda dzień treningowy Oli, jak to jest nagle stać się rozpoznawalną osobą oraz jak zadbać o psychiczny komponent formy, znajdziecie w nowym, 265 numerze GÓR. Dostępny jest już w wersji online, nastomiast w tym tygodniu trafi na sklepowe półki.