Przyjezdni mówią o nim Font, ale od zamieszkujących kraj nad Sekwaną nigdy takiej nazwy nie usłyszymy – ci wolą brzmiącą bardziej rodzimie formę Bleau. A gdy połączymy te dwa skrótowe określenia, otrzymamy nazwę, która niemal wszystkich miłośników małych form przyprawia o szybsze bicie serca: Fontainebleau.
Rozciągający się na południe od Paryża las mieszany już od początku XIX wieku przyciągał amatorów wspinaczki. Nie chodzi tutaj bynajmniej o tych z arborystycznym zacięciem, bowiem bujnie rosnące drzewa skrywają morze skał piaskowcowych o niespotykanych nigdzie indziej na świecie formacjach i niewiarygodnym wręcz zagęszczeniu. Niech do wyobraźni niedowiarków przemówią liczby: ponad 20 000 problemów bulderowych rozmieszczonych w prawie 100 sektorach. Szwajcarskie Magic Wood, które opisywaliśmy w poprzednim numerze, byłoby zaledwie jednym z nich, w dodatku wcale nie największym.
Panorma na las z sektora Apremont. Fot. Filip Orewczyk
W jednym z wywiadów nawet sam Adam Ondra, który przecież na co dzień znacznie częściej widywany jest z liną aniżeli z kraszpadem, stwierdził, że jeśli ktoś nie lubi bulderingu, niech najpierw odwiedzi Fontainebleau, a dopiero potem wypowiada się na ten temat. Nie będziemy podejmować dysputy nad wyższością jednej formy wspinania nad drugą, ale trudno nie zgodzić się z Czechem. Osobiście nie znam nikogo, kto zasmakowawszy tego, co oferuje Bleau, ośmieliłby się kwestionować walory rejonu. Nieważne, czy jest się początkującym, czy zawodnikiem atakującym największe ekstremy – każdy znajdzie tutaj mnóstwo wspinania dla siebie.
Przyjeżdżających po raz pierwszy uprzedzam: należy przygotować się na spory szok, dotyczący przystępności „cyfry”. Jeśli polujecie na łatwe szemranki i szukacie bardziej „panelowego” wspinania w rytmie lewa – prawa, wyznaczanym oczywiście przez górne kończyny, lepiej odwiedźcie inny rejon. ;-) Nawet wspomniany Adam Ondra spadł z flasza na pierwszej powstałej tutaj 6A – legendarnej La Marie-Rose w sektorze Bas Cuvier. Konia z rzędem temu, kto na co dzień regularnie rozprawia się z siódemkowymi czy ósemkowymi nawet problemami, a nie zleciał z żadnej blosardowskiej piątki.
Czego by jednak nie mówić, harda cyfra nie powinna odstraszać – przechwyty są tutaj unikatowe, a rzadko kiedy przyłożenie większego niutona pozwoli nam rozpracować ich sekwencję. W Bleau króluje technika(...).
O tym jakie boulderowe perełki skrywa podparyski las, kiedy najlepiej go odwiedzić, które sektory należą do tych obowiązkowych, a także gdzie się zatrzymać i co koniecznie spróbować z francuskich kulinariów, dowiecie się z lektury nowego, 264 numeru GÓR. Historię rozwoju rejonu, a także praktyczne porady spisał Bartek Pasiowiec, który tej i poprzedniej jesieni wspinał się tam i pracował (pisząc teksty dla GÓR oczywiście ;-)).