Myśląc o Iranie, większość Polaków widzi oczami wyobraźni pustynię z szybami naftowymi i meczetami, gdzie w drżącym od gorąca powietrzu surowy żywot wiodą ajatollahowie i kobiety w czerni. Do świadomości wielu z nas z trudem przebija się informacja, że w Iranie są góry. I to jakie! Jest też wszystko, co się z nimi wiąże: wspinacze, schroniska, przewodnicy. Jednak struktura tej otoczki zorganizowana jest zupełnie inaczej niż u nas.
Demawend w pełniej krasie i bez chmury orograficznej. Fot. Rafał Król
DZIWNY DEMAWEND
Najwyższym szczytem Iranu jest Demawend, leżący w górach Elbrus. Różne są opinie na temat wysokości tego wulkanu. Wikipedia sugeruje 5610 metrów, natomiast wiele źródeł w Europie i Iranie podaje 5671 metrów. Demawend oficjalnie jest wulkanem drzemiącym, ponieważ w czasach opisanych historycznie nie zanotowano tam erupcji. Ale to nie oznacza, że wewnątrz nic się nie dzieje – powyżej 4800 metrów wyraźnie wyczuwalne są wyziewy siarki, kopuła pod szczytem jest tak gorąca, że nie utrzymuje się tam śnieg, a z gleby wciąż paruje siarkowodór. W wielu miejscach widać zielonożółte naloty siarki wydostającej się spomiędzy kamieni.
W przeciwieństwie do „klasycznego” wulkanu, który zazwyczaj ma kształt regularnej piramidy, Demawend jest wyraźnie pochylony na północ. A to oznacza bardzo zróżnicowane warunki po obu stronach – od północy jest stromo, nawet do 45 stopni, lodowiec jest tam większy i trudniejszy, poprzecinany licznymi szczelinami, a poniżej 2500 metrów znajdują się lasy dębowe. Strona południowa jest bardziej połoga, o nachyleniu około 30 stopni, całkowicie łysa, stepowa i porośnięta jedynie trawą. Od północy wiodą trudne drogi dla doświadczonych trekkingowców i wspinaczy, a od południa na wierzchołek wejdą turyści z całego świata. Demawend jest tak rozległą górą, że posiada nawet własny klimat. Słabo sprawdzają się tam prognozy pogody, a do szczytu często przylepia się chmura orograficzna, która skrywa wierzchołek przed wzrokiem ciekawskich. Poza ścisłym sezonem letnim problemem mogą być też ogromne opady śniegu.
O tym kiedy najlepiej próbować swoich sił na tym majestatycznym szczycie, a także jak zaplanować logistykę wyprawy tamże, dowiecie się z lektury 264 numeru GÓR, a konkretnie z tekstu Rafała Króla, ilustrowanego bogato jego własnymi zdjęciami z wyprawy do Iranu. Oczywiście nie mogło zabraknąć sugestywnych opisów impresji, jakie na autorze wywarła tamtejsza kultura. Niby tak daleka od naszej, a zarazem tak bliska... Góry, zwłaszcza te wysokie mają bowiem w sobie tę moc, że likwidują wszelkie międzykulturowe bariery i podziały - i w tym między innymi tkwi ich piękno.