baner
 
 
 
 
baner
 

Trekking w Dolomitach - projekt "Alta Via"

Dolomity są jednym z najbardziej malowniczych i najciekawszych łańcuchów górskich w Europie. Alta Via to liczący około 150 kilometrów szlak wiodący przez najpiękniejsze fragmenty tych gór. W ciągu ośmiu dni trekkingu pokonaliśmy w sumie ponad 150 kilometrów oraz około 8770 metrów różnic wzniesień. W tym czasie nie tylko wędrowaliśmy z plecakiem, testując sprzęt marki Salewa, ale również przemieszczaliśmy się na rowerach, pokonywaliśmy via ferraty oraz… przelecieliśmy się na paralotni!

Odpoczynek z widokiem na Marmoladę. Fot. Maciej Szopa

 

Dzień 1

 

Niewielkim busem z miasteczka Bolzano w Południowym Tyrolu podjeżdżamy malowniczą doliną do małej miejscowości St. Zyprian, leżącej na wysokości 1180 metrów skąd startuje szlak. Już po pierwszych kilkuset metrach marszu, pobudzony włoską kawą i widokiem przepięknych szczytów wyłaniających się nad koronami drzew, zapominam o zmęczeniu i kilkunastogodzinnej podróży z Polski. Przed nami ponad tydzień dobrej zabawy, świetnego lokalnego jedzenia i niezliczonych sesji fotograficznych. Oby tylko pogoda dopisała…

 

Pierwszy dzień marszu to w zasadzie lekka rozgrzewka. Po kilku godzinach trekkingu doliną Tschamin docieramy do uroczego schroniska Grasleitenhütte, leżącego na wysokości 2100 metrów. Zdaniem lokalsa Egona, który wędruje z nami, to najbardziej klimatyczne miejsce w całych Dolomitach. Szybko przekonujmy się o ogromnej gościnności sympatycznych gospodarzy. Po zjedzeniu pysznej kolacji złożonej z południowotyrolskich specjałów zasiadamy do konsumpcji miejscowych wyrobów browarniczych, co przeciąga dyskusję o górach i życiu do późnych godzin wieczornych. :-)

 

Nasz przewodnik Egon prezentuje swój plac zabaw. :-) Fot. Maciej Szopa

 

Dystans: 9 km. Różnica wzniesień: 950 m↑, 40 m↓. Czas przejścia: 3 h.

 

Dzień 2

 

Po pobudce o wschodzie słońca zarzucamy plecaki na ramiona i szybkim marszem pokonujemy stromą ścieżkę wyprowadzającą na przełęcz Moglignon (2598 m). W górnej części doliny otaczają nas surowe, wielkie ściany oraz ogromne żleby, które w zimie są dość popularne wśród profesjonalnych freeriderów. Po osiągnięciu przełęczy krajobraz mocno się zmienia. Bezkresny widok na zieloną, skąpaną w słońcu dolinę Duron i odległe szczyty robi wrażenie. Wieczorem docieramy do schroniska Friedrich August Hütte, gdzie znajdujemy jeszcze chwilę, aby wbiec na pobliski szczyt Col Rodella (2484 m) i zobaczyć zachód słońca. Kolejny dzień zapowiada się intensywnie, więc tym razem wieczorne, filozoficzne dysputy skracamy do minimum. :-)

 

Dystans: 18 km. Różnica wzniesień: 1090 m↑, 950 m↓. Czas przejścia: 6 h.

 

Dzień 3

 

W chłodzie poranka podchodzimy z plecakami i sprzętem pod imponującą ścianę Sella, którą planujemy pokonać via ferratą Pösnecker. Ta wiodąca na szczyt Piz Selva (2941 m) trasa jest jedną z pierwszych ubezpieczonych w ten sposób linii w Dolomitach. Wytyczona została już w 1912 roku, co nie oznacza wcale, że jest łatwa. Początkowe 300 metrów różnicy wzniesień wiedzie w sporej ekspozycji i w mocno spionowanym terenie, gdzie musimy wykazać się bazowymi umiejętnościami wspinaczkowymi. Mimo że wszystkie trudniejsze miejsca są w pełni ubezpieczone, w trakcie przejścia pokonać musimy również nieco kruche, choć łatwe technicznie kominki pozbawione jakiejkolwiek protekcji. Po tej partii docieramy do łatwiejszej ścieżki. Co prawda jeszcze w końcowej części szlaku musimy skorzystać z asekuracji, jednak teren jest już nieporównywalnie łatwiejszy. Ze szczytu roztacza się rewelacyjny widok na Sasso Lungo.

 

Chwila wytchnienia po przejściu via ferraty Pösnecker. Fot. Maciej Szopa

 

Stąd poprzez prawdziwie księżycowy krajobraz maszerujemy płaskowyżem w kierunku Piz Boe (3154 m). Piękny zachód słońca, który łapie nas podczas zejścia ze szczytu, powoduje wzmożone użycie aparatów skutkiem czego do kolejnego schroniska docieramy mocno spóźnieni, długo po zapadnięciu totalnych ciemności.

 

Dystans: 19 km. Różnica wzniesień: 1250 m↑, 950 m↓. Czas przejścia: 9 h.

 

Dzień 4

 

Podczas śniadania w schronisku Franz Kostner Hütte ewidentnie dopisuje mi szczęście, dzięki czemu zostaję wylosowany do nagrody głównej dnia, którą jest lot na paralotni! Chwilę później wraz z instruktorem z pobliskiej szkoły Tandem Flights Alta Badia przygotowujemy się do startu. Kilka kolejnych minut, gdy podczas szybowania i akrobacji lecimy w dół, mocno podnosi poziom adrenaliny. Stanowczo muszę to robić częściej. :-) Emocje gasimy kawą na przełęczy Campolongo, gdzie czekamy na resztę grupy i na podstawienie rowerów, którymi ruszymy w dalszą drogę.

 

Przerwa w zjeździe i szybkie wrzucenie Insta story. :-) Fot. Maciej Szopa

 

Jazda na dwóch kółkach przez Dolomity to temat na osobną książkę! Mnóstwo tras o zróżnicowanym poziomie trudności sprawia, że w sezonie spotkać tu można całkiem sporo miłośników MTB. Dla nas to jednak tylko część planu na dziś. Szybko pedałując, dostajemy się do Capanna Alpina, skąd rozpoczynamy wytężający marsz pod górę w kierunku Forcela di Lech (2466 m), a następnie leżącego nieco niżej schroniska Fanes (2060 m). Słońce prażyło niemiłosiernie, ale na szczęście mijane górskie jeziora zapewniały chwilę ochłody.

 

Dystans: 31 km. Różnica wzniesień: 1450 m↑, 1850 m↓. Czas przejścia i przejazdu: 9 h.

 

Dzień 5

 

Dzień jezior i wodospadów… oraz dość długiego marszu! Od schroniska Fanes do naszego dzisiejszego celu, czyli malowniczego Seekofelhütte dzieli nas aż 25 kilometrów. Jednak piękne widoki i idealna pogoda wynagradzają trudy marszu z pełnym plecakiem i kilogramami sprzętu fotograficznego. :-) Doliną Fanes, poprzez klimatyczny las i krótką via ferratę osiągamy głęboki wąwóz, o dno którego rozbija się robiący wrażenie wodospad noszący tą samą nazwę. Kolejne kilometry to dość mozolna wędrówka pod górę (na szczęście w cieniu drzew). Wraz z wysokością krajobraz zmienia się nie do poznania. Ogromne, pionowe ściany, do których przyzwyczailiśmy się w ostatnich dniach, ustępują miejsca trawiastym pagórkom przypominającym jako żywo Irlandię. Pochodząca z okolic Dublina Roisin potwierdza, że nagle poczuła się jak w domu. :-) Między malowniczymi jeziorkami docieramy do Seekofelhütte, leżącego na wysokości aż 2327 m.

 

Prawie jak w Irlandii... Fot. Maciej Szopa

 

Dystans: 25 km. Różnica wzniesień: 1450 m↑, 1240 m↓. Czas przejścia: 8 h.

 

Dzień 6

 

Tym razem planujemy dość odpoczynkowy dzień. Po przepięknym wschodzie słońca obejrzanym z leżącego nieopodal schroniska szczytu Seekofel (2810 m) ruszamy w dół. Naszym dzisiejszym celem jest schronisko Dürenstein Hütte. Podnoszące się z dna doliny chmury tworzą niepowtarzalny klimat. Niestety, po chwili również przysłaniają większość widoków, a dodatkowo chwilami musimy chować się przed padającym deszczem. Na szczęście to jedyny taki dzień podczas całego tygodnia wędrówki. Szczęście uśmiecha się do nas dopiero późnym popołudniem, gdy docieramy do schroniska. Wiatr rozgania chmury i nareszcie możemy zobaczyć rewelacyjny widok na okoliczne szczyty.

 

Chwila przerwy na kolejne zdjęcie. :-) Fot. Maciej Szopa

 

Dystans: 17 km. Różnica wzniesień: 950 m↑, 1280 m↓. Czas przejścia: 7 h.

 

Dzień 7

 

O świcie ruszamy dalej. Dość szybko zaliczamy widokowy szczyt Strudelkopf (2307 m), skąd doliną Höhlensteintal zmierzamy w kierunku naszego dzisiejszego celu i w zasadzie kulminacyjnego punktu całej trekkingowej wyprawy. Po wyjściu na kolejne wzniesienie naszym oczom ukazują się – na razie bardzo odległe, ale i tak imponujące – ściany Tre Cime di Lavaredo! Po kilku godzinach marszu i stromym końcowym podejściu możemy nareszcie zobaczyć je z bliska. Potężne, kilkusetmetrowe urwiska naprawdę robią wrażenie. Mamy ogromne szczęście, gdyż akurat dziś z powodu zawodów zamknięta jest droga dojazdowa do doliny, co powoduje, że w zazwyczaj bardzo przeładowanym turystami miejscu możemy się cieszyć kontaktem z górami niemalże w samotności.

 

Dystans: 20 km. Różnica wzniesień: 1380 m↑, 1000 m↓. Czas przejścia: 7 h.

 

Ostatnia noc w górach. Na szczęście pokój z widokiem na Tre Cime di Lavaredo! Fot. Maciej Szopa

 

Dzień 8

 

Po intensywnym tygodniu pozostaje już tyko zejść do doliny i wrócić do codzienności… Na osłodę zatrzymujemy pod powiekami widok ścian Tre Cime o wschodzie słońca. :-) Ze schroniska Dreizinnenhütte (2540 m) zbiegamy piękną doliną Fischleintal na parking w Fischleinboden. Przed nami długi powrót do domu…

 

Dystans: 12 km. Różnica wzniesień: 1200 m↑, 250 m↓. Czas przejścia: 4 h.

 

 

Podsumowanie

 

Pokonany przez nas wariant Alta Via to tylko jedna z wielu możliwości. W zależności od chęci i czasu można uatrakcyjnić przygodę większą liczbą via ferrat czy też zdobyciem okolicznych szczytów. Można też uprościć nieco szlak, omijając trudniejsze fragmenty łatwymi wariantami lub nawet skrócić całą trasę. Polecam udanie się na wycieczkę późnym latem, gdy liczba turystów nieco się zmniejsza, a pogoda nadal jest dość stabilna. My przeszliśmy Alta Via w okresie 9–16 września i, pomimo pięknej pogody, na niektórych odcinkach było niemal pusto. Jednak nawet w tym czasie warto z wyprzedzeniem zaplanować noclegi. Szczególnie wymagające jest znalezienie miejsca w Dreizinnenhütte, gdzie rezerwacji trzeba dokonać z naprawdę bardzo dużym wyprzedzeniem. Łatwo zrobimy to poprzez strony internetowe wymienionych schronisk. To oczywiście tylko niewielka część ogromnej oferty noclegowej rejonu. Na całej trasie panuje całkowity zakaz dzikiego biwakowania.

 

***

GÓRY nr 1 (266) 2019


Projekt wspiera marka SALEWA

 


Pełną galerię zdjęć Maćka z wyprawy szlakiem Alta Via znajdziecie tutaj.

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com