Tytuł najnowszej produkcji marki Patagonia wywołuje różne skojarzenia i nie jest najłatwiejszy do przetłumaczenia. Ale spróbujmy: shitthropocene – szajsocen? Szmatoantropocen? Śmieciozoik?
Fot. Andrew Burr
W podtytule dokumentu Patagonia oznajmia: Welcome to the Age of Cheap Crap – witajcie w epoce taniego szajsu! W epoce „kup – użyj – wyrzuć – powtórz”. Niech was jednak nie zmyli humorystyczna narracja w stylu Philomeny Cunk i satyryczny format tego filmowego śledztwa. W gruncie rzeczy jego przekaz jest bowiem niezwykle poważny, a antropologiczna obserwacja nawyków konsumenckich zdecydowanie skłania do głębszego namysłu. Nawet jeśli jednym z bohaterów filmu jest tańczący jaskiniowiec o imieniu Steven…
Tytułowy shitthropocene to pomysłowa zbitka dwóch słów: „shit” (przyjmijmy tu jego łagodniejsze tłumaczenie: szajs) oraz „anthropocene”. Pojęcia antropocenu, epoki człowieka, używa się w odniesieniu do nowej epoki geologicznej, charakteryzującej się intensywną ludzką działalnością na globalną skalę, głęboko zmieniającą środowisko naturalne Ziemi i wpływającą na istotne procesy przyrodnicze. Niestety w zdecydowanej większości jest to wpływ negatywny, czego efektem są postępujący zanik bioróżnorodności, nadmierna eksploatacja paliw kopalnych oraz zmiany klimatu. Wszystkiemu temu sprzyjają nadprodukcja oraz hiperkonsumpcjonizm, które cechują między innymi współczesny przemysł odzieżowy. W kontekście tytułowego szajsu jest to przede wszystkim ultraszybka moda, a także wytwarzanie ogromnej liczby tanich, śmieciowych gadżetów fatalnej jakości, tworzonych z materiałów niepoddających się recyklingowi i kończących na (często nielegalnych) wysypiskach śmieci.
Z filmowego obrazu wyłania się świat, w którym człowiek żyje coraz szybciej i kupuje coraz więcej. Z jednej strony potrafimy natychmiast wyprodukować niemal wszystko, ale z drugiej – kompulsywne dążenie do konsumpcyjnej przyjemności można uznać za poważną formę uzależnienia, napędzaną między innymi przez agresywny marketing, wszechobecną reklamę czy greenwashing. Dzięki industrializacji i internetowi jest to łatwe jak nigdy, zwłaszcza że ubrania traktujemy prawie niczym przedmiot jednorazowy (którym zresztą ze względu na niską jakość często bywają). Nasze nawyki mają jednak ogromne konsekwencje dla środowiska: nie dość, że generują coraz większe zapotrzebowanie na energię, grunty uprawne i wodę, to jeszcze ich efektem są miliardy ton odpadów, z których recyklingowi poddawana jest minimalna część.
Czy możliwy jest radykalny zwrot w hiperkonsumpcyjnej gospodarce wzrostu? Czy kwestie ochrony przyrody, zrównoważonego wykorzystania zasobów i odpowiedzialnej produkcji mogą stanowić credo działania firmy odzieżowej? Patagonia odpowiada pozytywnie na te wyzwania, określając swoją misję jako aktywizm na rzecz środowiska.
Dbałość o nie powinna być dla branży outdoorowej, bezpośrednio związanej z naturą, szczególną powinnością. Patagonia – od ponad 50 lat jedna z liderek sektora – pokazuje, że firma może osiągać zyski w sposób zrównoważony. Wyznacza standardy w zakresie poszukiwania rozwiązań ekologicznych: między innymi korzysta z surowców pochodzących ze sprawdzonych źródeł czy wprowadza do firmy zasady gospodarki o obiegu zamkniętym. I to na każdym etapie: poczynając od ekoprojektowania produktów i usług, przez czerpanie energii z odnawialnych zasobów, aż do przedłużania życia produktów (naprawa, ponowne wykorzystanie) oraz redukcji odpadów. W filozofii marki niezwykle ważne są też kwestie społeczne: ubrania i sprzęt powinny być tworzone przez pracowników, którzy są sprawiedliwie traktowani i opłacani.
Priorytet jakości stanowi zobowiązanie Patagonii wobec planety. Zachęcając swoich klientów, aby przedkładali jakość nad ilość, zobowiązuje się do wytwarzania wyłącznie rzeczy funkcjonalnych, ponadczasowych i łatwych do naprawienia, o możliwie najmniejszym wpływie na środowisko. Według marki moglibyśmy po prostu kupować mniej i tylko to, czego naprawdę potrzebujemy. W teorii żaden jej produkt nie powinien znaleźć się na wysypisku śmieci.
Ten przekaz może wydawać się zupełnie nietypowy i mało autentyczny w haśle marki odzieżowej, jednak dla Patagonii jakość i trwałość produktów były zawsze sprawą priorytetową, głęboko obecną w jej DNA. Początki firmy wiążą się przecież ze sprzętem wspinaczkowym, gdzie jeden błąd w konstrukcji czy złej jakości materiał mógł decydować o czyimś zdrowiu, a nawet życiu.
Filmami takimi jak The Shitthropocene Patagonia przypomina, że nasze codzienne wybory zakupowe mają prawdziwe znaczenie. Wzywa więc swoją społeczność, by żądała także od innych producentów brania odpowiedzialności za jakość oraz promowania przyjaznych środowisku inicjatyw.
Wyreżyserowany przez Davida Byarsa 46-minutowy The Shitthropocene będzie wyświetlany w sklepach Patagonii w całej Europie. Można go również obejrzeć na europejskiej stronie internetowej marki.
Kod promocyjny „STEVE” naprawdę działa! Odkryjcie go sami na: www.patagonia.com/steve.
Tekst / EWA ORZESZKO
Artykuł sponsorowany