Trzydziestka na karku to dla profesjonalnego sportowca wyraźny sygnał, aby spuścić z tonu. Ale najwyraźniej ząb czasu słabiej kąsa alpinistów, bo wspinacz w tym wieku wciąż uważany jest za młodzieniaszka. Weźmy na przykład TOMA LIVINGSTONE’A, lidera brytyjskiej The Young Alpinist Group – 32 wiosny stawiają go w gronie młodych gniewnych, którzy najlepsze lata wciąż mają przed sobą. Choć z drugiej strony ciężko uwierzyć, że może być lepiej, bo jego dotychczasowymi osiągnięciami dałoby się obdzielić kilku ambitnych zawodników.
Przybyli, zobaczyli, zdobyli – Tom i Matt na tle północno-wschodniego filara Tengkangpoche; fot. arch. T. Livingstone
Poza imponującym dorobkiem – w którym błyszczy Złoty Czekan za pierwsze przejście północnej flanki Latoku I w 2018 roku – Toma cechuje typowo młodzieńczy entuzjazm. Bo cóż innego może sprawiać, że wciąż jest głodny wspinania w każdej postaci? Nie gardzi deep water solo, prowadzi w skałach trudne drogi tradowe i wielowyciągowe, świetnie czuje się z dziabami w lodzie i na drytoolu, a zimowe wyrypy lub przejścia w stylu alpejskim w górach najwyższych to w ogóle jego bajka. Tom jest wszechstronnym łojantem, który całe życie podporządkował swej pasji – zamieszkał we francuskich Alpach u podnóża Mont Blanc, prowadzi The Young Alpinist Group, podróżuje po świecie w poszukiwaniu kolejnych celów i sporo pisze… Jak łatwo się domyślić, głównie o tym, co mu w duszy gra, czyli o wspinaniu.
Patrząc z boku, taki styl życia może się wydawać idealną opcją. Zwłaszcza jeśli ma się tę iskrę i zalicza topowe przejścia, skłaniając samego Sir Chrisa Boningtona do konstatacji: „Tom bez wątpienia jest jednym z najlepszych wspinaczy na świecie”. Ale sukces ma swoją cenę. Rachunki wystawiane przez naturę – warunki, trudności terenu lub własne słabości – to uczciwy układ. Bywa jednak, że „pod górkę” robi się za sprawą środowiska… A dokładniej: niektórych osób ze środowiska wspinaczkowego. Więc każda górska przygoda może mieć słodko-gorzki smak.
Tom w swoim skalnym żywiole podczas Petzl Rock Trip w Grecji; fot. Piotr Drożdż
MASSIVE ATTACK NA TENGKANGPOCHE
Co z tymi górami jest nie tak? Człowiek poświęca mnóstwo czasu, żeby wybrać cel idealny dla siebie – szczyt niezbyt wysoki, aby nie wymagał długiej aklimatyzacji; niezbyt odległy od cywilizacji, co pozwoli uniknąć żmudnego trekkingu; no i oczywiście niezbyt drogi, żeby pozostawał w zasięgu budżetu młodego wspinacza – a tu okazuje się, że albo wszystko jest już oblegane, albo nie tej jakości, dla której warto wbijać się w ścianę.
Tak było z wyprawą, którą na jesień 2021 roku zaplanowali Tom Livingstone i Matt Glenn. Zamierzali wybrać się do Nepalu, w którym Tom nie miał jeszcze okazji się wspinać. To paradoksalne, zważywszy na jego górskie doświadczenie – do tej pory był kilka razy w górach Pakistanu i Indii, omijając najsławniejszy rejon Himalajów. Szukając inspiracji w internecie, trafił na kilka ciekawych celów… Pierwszy z nich, Tsoboje, okazał się akurat atakowany przez znajomych Słoweńców. No cóż, trudno.
Tekst / PIOTR GRUSZKOWSKI
* * *
Tom Livingstone będzie gościem Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju (7–10 września 2023 roku).
REKLAMA
Dalsza część artykułu znajduje się w Magazynie GÓRY numer 2/2023 (291)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link