baner
 
 
 
 
baner
 
 
 
2023-04-18
 

Skitury w Armenii - Mały Kaukaz

Zapewne każdy z czytających ten tekst sam tam był lub zna kogoś, kto spędzał urlop w górach Kaukazu – na trekkingu, wspinaczce, skiturach… W Rosji na Elbrusie albo w Gruzji na skolonizowanym przez Polaków Kazbeku. Ja jednak wybrałem się do Armenii. Zanim tam wylądowałem, zdarzył się szereg rzeczy, które dały mi impuls, by na skiturową wyprawę szukać nowych, nieoczywistych celów.

Początek podejścia na Aragac, w oddali budynki stacji meteo


INSPIRUJĄCY TŁOK

Dla Polaka wyjątkowo sprawnym motorem działań jest słowiański „wkurw”. Właśnie on zalał mi oczy w październiku, kiedy planując z dużym wyprzedzeniem skiturowy sezon, chciałem zrobić rezerwację w schronisku w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, czyli w popularnej Piątce. Wprawdzie słyszałem, że zrobiła się miejscem obleganym i mocno ekskluzywnym w najgorszym tego słowa znaczeniu, a wytrawni przewodnicy narciarscy omijają ją z daleka, ale postanowiłem dać szansę szczęściu. Naiwnie… Wszystkie noclegi na wszystkie weekendy okazały się wykupione. Przez całą zimę! Co prawda mogłem poszukać opcji w innym schronisku, ale żadne miejsce w polskich Tatrach nie daje tylu możliwości skiturowych przygód, co Dolina Pięciu Stawów.

Szczęśliwym zrządzeniem losu niedługo po tym, jak krew odpłynęła mi z oczu i mogłem coś zobaczyć, dostałem wiadomość od starego przyjaciela, który jest pilotem wycieczek. Wiedziałem, że to MMS z jakiegoś ciepłego kraju, bo mój druh od lat oprowadza po rejonach mniej lub bardziej egzotycznych. Zdjęcie przedstawiało piękne, połogie góry, z podpisem: „Mały Kaukaz to takie Bieszczady, tylko że mają 4000 metrów wysokości. Pozdrowienia z Armenii!”. Stało się impulsem, który pchnął mnie do działania.

 

Tuż pod skalną kopułą szczytu Aragac. To ostatnie metry, na których można jeszcze podchodzić zakosami

 

SAME NIESPODZIANKI

Szybko sprawdziłem ceny biletów lotniczych do Erewania. Jak się okazało, PLL LOT mają tam połączenia z Warszawy niemal codziennie, a bez problemu można kupić bilet łączony z Krakowa, Wrocławia czy Gdańska… To wielka wygoda nadać narciarski majdan w Gdańsku i odebrać go na miejscu w Armenii. Lot trwa niecałe cztery godziny, trzeba też uwzględnić dwugodzinną różnicę czasu letniego lub trzygodzinną czasu zimowego. Cena za bilet z lokalnych polskich lotnisk też okazała się atrakcyjna – wprawdzie nie na poziomie tanich przewoźników, ale za równowartość 200–300 euro sprawnie i szybko dostaniemy się w fantastyczne góry. Tak więc bez większego żalu odpuściłem Piątkę z jej fajnymi żlebami, ale też ekskluzywnym tłokiem, na rzecz zjazdów w Armenii – może i połogich, za to długich na kilkanaście kilometrów.

 

Tekst i zdjęcia / RAFAŁ KRÓL


Dalsza część artykułu znajduje się na naszej nowej stronie magazyngory.pl

 

Artykuł został opublikowany w Magazynie GÓRY numer 5/2021 (282)

 


Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/


KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com