baner
 
 
 
 
baner
 
 
 

Ryszard Pawłowski - Pierwsza dekada

Książka 50 lat w górach, która ukaże się jesienią 2023 roku, zawiera nie tylko zupełnie nową treść w porównaniu z wywiadem-rzeką sprzed 10 lat, ale także premierową kolekcję nigdy niepublikowanych wcześniej zdjęć. W tym materiale prezentujemy fragmenty opisujące cztery wydarzenia z pierwszej dekady działalności Ryszarda Pawłowskiego w górach wysokich.

Na szczycie pięciotysięcznika Pisco Oeste w Cordillera Blanca, Andy Peruwiańskie, 1978 rok; fot. arch. Ryszard Pawłowski.


ANDY PERUWIAŃSKIE, 1978 R.


ZA GŁÓWNY CEL OBRALIŚCIE PRZEPIĘKNĄ PIRÁMIDE DE GARCILASO.


Taką decyzję podjęliśmy jeszcze w Polsce. Garcilaso wygląda wspaniale, a z przewodnika wiedzieliśmy, że nie był atakowany od 1969 roku. Jednak znajduje się w grani głównej, która oddziela gorące i wilgotne masy powietrza znad Amazonii od tych znad chłodnego i pustynnego wybrzeża Pacyfiku. Na szczytach o takim położeniu panuje zwykle zła pogoda. Prognozy niestety się sprawdziły, podczas gdy na nieodległych górach, jak Huandoy czy Huascarán, warunki były dużo lepsze. W czasie tego wyjazdu naprawdę rzucaliśmy się na nieodległe cele, na których puszczały warunki.

 

Zaczęliśmy od czwartego wejścia na sześciotysięcznik Huandoy Este z Adasiem Zyzakiem i Michałem Kuligiem. Z przejścia zapamiętałem pełną nawisów grań północną, którą doszliśmy do szczytu. Wieczorem zjechaliśmy, a następnego dnia postanowiliśmy z Michałem nie wracać do bazy. Prawie nie mieliśmy już jedzenia, ale szczęśliwie znaleźliśmy składzik żywnościowy. Po nocy w jamach śnieżnych i skromnym śniadanku wspięliśmy się jeszcze na nieco niższy i łatwiejszy szczyt Pisco Oeste. Kilka dni później, znów trójkowym zespołem zdobyliśmy Aguja Nevada II – nową, całkiem ładną linią, prowadzącą południową ostrogą, a potem trudną skalno-lodową piramidą podszczytową. Oczywiście wszystkie te wejścia były pierwszymi polskimi.


JEDNAK NAJTRUDNIEJSZE PRZEJŚCIE WYJAZDU ZROBIŁEŚ ZNOWU TYLKO Z MICHAŁEM KULIGIEM.


Adaś pochorował się w przeddzień wyjścia na Pirámide de Garcilaso. Jeśli dobrze pamiętam, miał kłopoty z zębem. Z powodu bólu i opuchlizny musiał zrezygnować z tej wspinaczki, co oczywiście – zważywszy na jego doświadczenie – było dużą stratą. Uderzyliśmy więc we dwóch. Wcześniej na tej drodze działało trzech kolegów, którzy pozakładali jakieś obozy, ale należało postawić kropkę nad i. Okazało się to niezwykle trudne, bo w partiach podszczytowych napotkaliśmy ekstremalne warunki. Na ostatnich lodowych uskokach grani musieliśmy pokonać przedziwne formacje, które można opisać jako przewieszoną konstrukcję z sopli. Nie twarde seraki, ale miękki i kruchy andyjski lód, który przeszliśmy, nie używając czekanów, tylko wspinając się niczym po skale. Dzisiaj na pewno nie zdecydowałbym się na taką szarżę, jaką przypuściłem wtedy, aby wejść na szczyt.

 

JAK CZĘSTO BYWA PRZY PODOBNYCH PRZEDSIĘWZIĘCIACH, WEJŚCIE NA SZCZYT TO DOPIERO POŁOWA SUKCESU. ZYZAK NAPISAŁ WTEDY W „TATERNIKU” O TRUDNYM, DWUDNIOWYM ZEJŚCIU. PODEJRZEWAM, ŻE DAŁO WAM ONO POPALIĆ.


Kłopoty mieliśmy już na wierzchołku. Nie było mowy nie tylko o stanowisku ze śrub lodowych, ale nawet o wbiciu porządnej szabli śnieżniej. Zszedłem więc na jedną stronę grańki i opuściłem Michała na drugą, do małej grotki lodowej. Kiedy był już bezpieczny, opuścił mnie na przeciwną stronę grzyba śnieżnego, po czym ściągnęliśmy linę.

 

Nie zdecydowaliśmy się na pokonywanie w dół niebezpiecznej grani. Postanowiliśmy wykorzystać do tego ścianę lodową, którą widzieliśmy pod sobą. Było to regularne zewspinywanie się, w dodatku przy złej pogodzie. Jeden z nas schodził na całą długość liny i ściągał partnera, który po dołączeniu od razu szedł niżej, aby założyć kolejny stan. Podczas tego zejścia złapaliśmy biwak. W dodatku nabawiłem się ślepoty śnieżnej. Wówczas jeszcze nie wiedziałem, że rozproszone we mgle promienie potrafią być bardziej niebezpieczne niż pełne słońce. Gdy wróciłem do obozu, musiał interweniować lekarz, a ja następny dzień przeleżałem w namiocie z zasłoniętymi oczami.

 

Rozmawiał / PIOTR DROŻDŻ


* * *

Ryszard Pawłowski będzie gościem Festiwalu Górskiego im. Andrzeja Zawady w Lądku-Zdroju (7–10 września 2023 roku).

REKLAMA

 

* * *

Dalsza część artykułu znajduje się w Magazynie GÓRY numer 2/2023 (291)


Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link



KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com