Po blisko tygodniu akcji, w wyniku wypadku, Jacek Matuszek zmuszony był zawiesić swój projekt górski łączący wspinanie i paralotniarstwo. "SOLO. Climb&Fly in the Dolomites" zakładał pokonanie blisko 15200 metrów przewyższenia rozłożonych na 190-kilometrowej trasie przez Dolomity: z Toblach do Bassano del Grappa. W marcu tego roku, podczas Festiwalu "Kolosy", projekt wyróżniony został ufundowaną przez Miasto Gdynia Nagrodą im. Andrzeja Zawady.
"W oczekiwaniu na śmigło..."; fot. Jacek Matuszek
W ramach trasy projektu SOLO. Climb&Fly in the Dolomites Jacek zamierzał wspiąć się sześcioma ścianami (w tym Cima Grande) i zdobyć dwa szczyty (Monte Pavione, Monte Grappa). W przypadku sprzyjających warunków pogodowych drogę w dół miał pokonywać na paralotni, a odcinki pomiędzy kolejnymi punktami – pieszo. Razem dawało to ponad 3070 metrów wspinania. Rolę supportera podczas projektu pełnił Adam Tkocz – doświadczony ratownik GOPR, a prywatnie kuzyn Jacka. Zajmował się on komunikacją, koordynacją działań, sprawdzaniem prognoz pogody, uzupełnianiem zapasów żywieniowych oraz nawigacją w powietrzu i w górach.
Jacek opuścił Toblach po południu w środę 21 sierpnia. Następnego dnia dotarł pod pierwszy punkt na trasie, czyli słynne Tre Cime di Lavaredo. Po nocy spędzonej pod ścianą o 06:30 rano rozpoczął wspinaczkę na Cima Grande drogą Comici-Dimai (550 m, 6b+), którą ukończył o wpół do pierwszej w nocy. Niestety poranne warunki na szczycie rozczarowały: gęste chmury i niewystarczający wiatr skutecznie uniemożliwiały start na paralotni. Cztery próby zakończyły się fiaskiem, nie pomogło też zejście w niższe partie – widoczność okazała się lepsza, ale wiatru wciąż było jak na lekarstwo. Wisząca w powietrzu burza ostatecznie zmusiła Jacka do podjęcia decyzji o pokonaniu zejścia na piechotę. Udało się za to wzbić ze schroniska Auronzo i dolecieć w okolice Lago d’Antorno.
Lot w kierunku Lago d’Antorno; fot. Adam Tkocz
Następnego dnia Jacek pokonał 900 m w dół i 1850 m w górę na 15-kilometrowym odcinku, docierając aż do Bivacco Slataper (2650 m), w którym spędził noc. O świcie wyruszył dalej na szczyt Drogą Normalną, zabierając ze sobą jedynie najpotrzebniejsze rzeczy. Dobra pogoda pozwoliła mu zameldować się na szczycie już o 09:00 rano. Warunki do latania również okazały się o wiele lepsze – czyste niebo, słońce i wiatr umożliwiły oddanie pierwszego krótszego lotu z piargów na wysokości 3000 m do biwaku na 2650 m w celu zabrania reszty zdeponowanego sprzętu. Następny lot miał ponieść Jacka już do doliny, w której znajduje się Cortina d’Ampezzo.
Po pierwszym locie na Punta Sorapiss; fot. Jacek Matuszek
„Większość ciężkiego sprzętu schowałem do airbaga dla zachowania środka ciężkości, do plecaka włożyłem resztę lekkiego sprzętu – całość ważyła prawie 30 kg. Tu muszę przyznać, że latania z taką dużą ilością sprzętu nie miałem opanowanego na 100%. Podjąłem złą decyzję o starcie w nie najlepszym momencie. W rezultacie poleciałem kawałek, a potem mnie obróciło i uderzyłem nogą w skałę, usłyszałem chrupnięcie. Zawisłem na potarganym glajcie w czwórkowym terenie. Gdyby nie ból w nodze wyszedłbym sam z powrotem na szczyt, ale nie mogłem jej nawet obciążyć. Założyłem więc stanowisko i czekałem na wezwane przez Adama śmigło.” – mówi Jacek.
Miejsce wypadku; fot. arch. Max/CNSAS
Ratownicy przetransportowali Jacka do szpitala w Belluno, gdzie okazało się, że noga jest złamana i
najprawdopodobniej wymaga operacji.
"Transport śmigłem"; fot. Jacek Matuszek
„Niestety tym smutnym akcentem kończy się najważniejszy dla mnie w tym roku projekt. Trawers Dolomitów w stylu solo climb&fly to moje ogromne marzenie. Ciężko mi pogodzić się z faktem, że to koniec – przynajmniej na razie. Projekt jest bardzo złożony, wymaga nie tylko doskonałej sprawności fizycznej, ale też wielu technicznych i praktycznych umiejętności oraz specjalistycznej wiedzy. Takie wyzwania interesują mnie teraz najbardziej i jestem gotowy spróbować ponownie, oczywiście po powrocie do pełni sił. Chciałbym podziękować Adamowi, który był najlepszym supporterem, jakiego mogłem sobie wymarzyć oraz wszystkim śledzącym projekt na żywo i trzymającym za mnie kciuki. Liczne słowa wsparcia na stracie dodawały energii do działania, a po wypadku – otuchy i wiary, że będzie dobrze. W tym momencie mogę obiecać, że wrócę silniejszy i na pewno mądrzejszy o ostatnie doświadczenia.” - podsumowuje Jacek.
Jackowi udało się zdobyć dwa szczyty i przewspinać dwie drogi:
1) Cima Grande 2999 m n.p.m. – Via Comici-Dimai (550 m, 6b+)
2) Punta Sorappis 3205 m n.p.m. – Droga Normalna
Na szczycie Punta Sorapis; fot. Jacek Matuszek
Pokonany dystans w liczbach:
Wszystko to z plecakiem ważącym około 30 kg.
Relacje i zdjęcia dostępne na kanałach social media Jacka:
-> FB
Oryginalny plan projektu znaleźć możecie natomiast tutaj.
Redakcja GÓR życzy Jackowi szybkiego powrotu do zdrowia i wspinaczkowej formy.