„Bóg musiał dać Amerykanom El Capa, bo gdzie indziej postawiliby przystanek autobusowy pod 1000-metrową ścianą”. (zasłyszane na Camp 4)
Marek Raganowicz na Bad Seed
Na świecie znajdziemy wiele pięknych rejonów skalnych, miejsc z masywnymi ścianami i najlepszą jakością skały. Pośród nich tylko jedno zasługuje na miano „mekki wspinania”. To tam granit jest najlepszej jakości, a pod większością wielkich ścian są przystanki autobusowe. Czy istnieje lepsze miejsce na rozwój światowego wspinania niż kalifornijskie Yosemite? To właśnie tu od lat 50. powstawały najbardziej ambitne na świecie hakowe drogi bigwallowe. Później, za sprawą Todda Skinnera, Lynn Hill i braci Huberów, na El Capitanie zaczęły też pojawiać się pierwsze klasyczne linie, a historię dopełniła epokowa wspinaczka solowa Alexa Honnolda.
Od kilku lat w Parku Narodowym Yosemite coraz częściej można spotkać duże grono łojantów znad Wisły. Jeden z nich stał się nawet żywą legendą Doliny. Mowa oczywiście o Marku Reganie Raganowiczu, który na swoim koncie ma 16 dróg na El Capitanie, w tym 14 solowych. Oczywiście wypada też wspomnieć o zespole Michał Czech – Karolina Ośka, który na El Capie przeszedł klasycznie trzy linie. Również mijający rok przyniósł kilka ciekawych i wartościowych polskich przejść. Przybliżę kilka z nich.
DLA KOGO HAKÓWKA?
Po naszej stronie Atlantyku utarło się przekonanie, że technika sztucznych ułatwień jest dla tych, którzy nie potrafią się wspinać klasycznie. To jednak spore uproszczenie. Wspinanie hakowe, szczególnie na wielkich ścianach, jest bardzo poważnym przedsięwzięciem i wymaga ogromnego wachlarza umiejętności – innego niż na drogach klasycznych, ale kto wie, czy nie bardziej złożonego. Dla niewtajemniczonych warto dodać, że skala trudności hakowych jest zamknięta: zaczyna się od A0, co oznacza przepinanie się po pancernych punktach, a kończy na A5, gdzie potencjalny lot grozi śmiercią. Wspinanie w tym stopniu trudności na ścianach takich jak El Capitan często wiąże się z przechodzeniem kilkunastu metrów na iluzorycznej asekuracji. Pokonanie pojedynczych wyciągów zajmuje kilka godzin, a całych dróg – kilkanaście dni.
„Bridwell i spółka”, czyli Paweł Bańczyk, Krzysztof Pałka i Bartłomiej Żytkiewicz pod El Capem; fot. Martyna Krzywic
WIOSNA
Kaos 5.7 A4+, Małgorzata Jurewicz i Józef Soszyński. Zestawienie otwieramy przejściem z wiosny. Dobrze znany trójmiejski zespół od lat pokonuje coraz trudniejsze drogi hakowe na całym świecie. Na rozwspin przed Kaosem Gosia i Józek wybrali się na Lost In America A4 na El Capie, którą zrobili w sześć dni. Kaos był ich pierwszą tak wysoko wycenioną drogą na tej ścianie. Pokonali ją również w sześć dni, na przełomie maja i czerwca. To drugie polskie przejście, pierwsze należy oczywiście do Regana.
Tak Józek opisuje swoje przemyślenia podczas drugiej nocy w ścianie: „Jutro będzie ważny dzień: pierwszy z dwóch kluczowych wyciągów A4+. Błąd może kosztować 20–30-metrowy lot, w dwie-trzy sekundy wyrwiesz wszystko, co utkałeś przez dwie–trzy godziny”. Na główne trudności drogi składają się dwa wyciągi wycenione na A4+, pierwszy (bardziej kruchy) poprowadził Józek, drugi (techniczny i „po hookach”) zrobiła Gosia. Warto zaznaczyć, że jest to najwyżej wyceniony wyciąg hakowy poprowadzony przez Polkę. Czy Gosię można już nazywać „Królową polskiego bigwalla”?
Tekst / PAWEŁ BAŃCZYK
Dalsza część artykułu znajduje się w Magazynie GÓRY numer 4/2023 (293)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link