Kolejna zima coraz śmielej puka do drzwi. Warto przyprawić ją odrobiną narciarskiego szaleństwa i zaplanować tak, by była wyjątkowa… Oczywiście ze szczególnym uwzględnieniem polskich gór, w których znajdziemy bardzo ciekawe trasy, godne skiturowej narty. Oto kilka propozycji na piękny i długi, bo także wiosenny sezon.
Bieszczadzka skitura na Połoninie Wetlińskiej, okolice Szarego Berda – od lewej widać Roh (1255 m) i Osadzki Wierch (1253 m)
PĘTLA PO POŁONINACH
Sezon z reguły zaczynam w listopadzie w Tatrach bądź na przywyciągowych stokach u przyjaciół w Białce lub Bukowinie Tatrzańskiej. W końcu stycznia ruszam na wschód, w Bieszczady. Przyznacie, że panoramy z połonin zapierają dech w piersiach. Tak samo jest zimą… Widoki na ukraińskie góry, leśne pasma Słowacji, Tarnicę, a nawet – przy dobrej pogodzie – Tatry, są pełne przestrzeni i wolności. Według mnie takiej przestrzeni nie ma w żadnych innych polskich górach. Dlatego w drugiej połowie lutego, gdy pokrywa śnieżna w Bieszczadach jest zazwyczaj ustabilizowana, zapraszam na skitury do Ustrzyk Górnych. Ta mała miejscowość, słynna dzięki serialowi Wataha, hotelowi PTTK i paru innym rzeczom, położona jest jakby na krańcu świata. Kończy się tu cywilizacja, króluje dzicz, a internet nie zawsze działa jak należy (przy okazji – na wycieczkach wyłączajcie transmisję danych komórkowych w telefonach, bo te na połoninach często łapią zasięg operatorów z Ukrainy, a opłaty są bardzo wysokie).
Opisywana poniżej trasa, czyli pętla wiodąca czerwonym szlakiem z Ustrzyk Górnych przez Połoninę Caryńską, należy do średnio trudnych i dość długich, liczy ponad 20 kilometrów (z sumą podejść 1129 metrów), ale moim zdaniem jest jedną z najładniejszych wycieczek skiturowych w Bieszczadach – panorama z połoniny czy widok z Wielkiej Rawki zachwycą każdego miłośnika gór. Znajdziemy na niej dwa piękne i długie zjazdy, klimatyczne schronisko oraz strome podejścia.
Na pierwszym etapie trasy, z Ustrzyk Górnych na Połoninę Caryńską, do pokonania mamy dystans 5,6 kilometra z przewyższeniem 629 metrów, co zajmie około dwóch i pół godziny. Trasa wznosi się w miarę równomierne, a po godzinie wchodzimy na otwarty teren połoniny, skąd rozciągają się piękne widoki na góry Ukrainy, okolicę Ustrzyk, masyw Tarnicy, a po prawej – Rawki. Dalej idziemy już bardziej stromo grzbietem i zakosami osiągamy Kruhły Wierch – najwyższy punkt na Połoninie Caryńskiej. Odklejamy foki i zjeżdżamy do miejsca, gdzie zielony szlak odbija w stronę Przełęczy Wyżniańskiej. Po stromym i ładnym zjeździe czas na przerwę, którą najlepiej spędzić w bacówce pod Małą Rawką. Klimatyczne to miejsce – jest tu pyszne jedzenie, dobra kawa czy piwo. Potem wychodzimy na Małą Rawkę (1272 m). Idąc dalej jej grzbietem, osiągamy szczyt Wielkiej Rawki (1307 m), z charakterystycznym obeliskiem. Podążamy kawałek dalej do miejsca, gdzie szlak niebieski schodzi na stronę Ustrzyk Górnych. Odklejamy foki, pijemy herbatę i szykujemy się do zjazdu. Pierwszy jego fragment prowadzi pięknym, otwartym terenem. Dłuższymi i krótszymi skrętami osiągamy bukowy las, gdzie czeka nas lekkie „chaszczowanie” do charakterystycznej polanki. Z niej nadal lasem, ale już wspaniałym terenem zjeżdżamy ponad dwa kilometry, trzymając się szlaku – raz po prawej, raz po lewej jego stronie. W końcu dojeżdżamy do wiaty przy drodze do Ustrzyk. Poboczem szosy, na nartach lub pieszo w pół godziny docieramy do Ustrzyk Górnych, zamykając naszą bieszczadzką pętlę.
Narciarska wolność… na Krzemieniu (1335 m) w Bieszczadach Wysokich
PRZEZ CAŁE BIESZCZADY
Narciarski trawers Bieszczadów z Komańczy do Ustrzyk Górnych to wymagająca tura dla doświadczonych narciarzy (dystans: 94 kilometry, suma podejść: 5014 metrów). Potrzebne są na nią cztery, pięć dni w miarę stabilnej pogody. Ważna jest logistyka, niebyt duża waga plecaka i uprzednie zarezerwowanie miejsc w pensjonatach. Pierwszego dnia czeka nas bardzo wymagający odcinek – na trasę wyruszamy wczesnym rankiem i, kierując się czerwonymi znakami Głównego Szlaku Beskidzkiego, dochodzimy do Duszatyna, gdzie zaczyna się nieco bardziej strome podejście do rezerwatu Zwiezło i na Chryszczatą (997 m). Dalej trasa przypomina sinusoidę: trochę do góry, trochę w dół. Przez Jaworne (992 m), Wołosań (1071 m) i Sasów Wierch (1010 m) docieramy na Osinę. Stąd mamy kilometrowej długości zjazd na leśną przełączkę, na której zakładamy foki i przez Hon (820 m) dochodzimy do Bacówki pod Honem, gdzie warto mieć zarezerwowany nocleg. Możemy też spać w którymś z pensjonatów w Cisnej.
Drugiego dnia, wędrując przez Małe Jasło (1103 m) i Jasło (1153 m) oraz Fereczatą (1102 m), osiągamy Wetlinę. Trzeciego przez Dział wchodzimy na Małą i Wielką Rawkę, skąd zjeżdżamy do Ustrzyk Górnych. Ostatni dzień to wędrówka na nartach przez Szeroki Wierch na Tarnicę (1346 m) – z królowej polskich Bieszczadów zjeżdżamy do Wołosatego.
Autor na Krzemieniu w Bieszczadach, na tle górskiej przestrzeni, jakiej nie ma w żadnych polskich górach
ŁEMKOWSKIE KLIMATY
Beskid Niski to również całkiem niezły kawał leśnych gór. Jest tu jednak inaczej niż w Bieszczadach, bo widoki na szczyty rozpościerają się przeważnie z dolin i przełęczy, zaś wierzchołki pozarastane są gęstymi, bukowymi lasami. Sporo cerkwi, przydrożnych i łemkowskich krzyży. Klimat, jakiego nie ma nigdzie indziej. Znajdziemy też ślady dawnej Łemkowszczyzny, ale i świetne narciarskie trasy na skitury. Najwyższy szczyt polskiego Beskidu Niskiego, Lackowa (997 m) oferuje piękne i bardzo strome zjazdy na przełęcze Beskid i Pułaskiego. Północny stok Cergowej (716 m) ma nachylenie ponad 40 stopni – to teren dla bardzo dobrych narciarzy, a zdarzają się tam nawet zsuwy i małe lawiny. Pięknym szczytem z historią jest Rotunda (771 m) nad Zdynią. Na skiturową nartę przyjazne są również okolice Ropek, no i moja ulubiona miejscówka na pograniczu Beskidu Niskiego i Bieszczadów – Nowy Łupków. Szczyty nad tą wsią: Semakowski Wierch (672 m), Wierch nad lasem Łazarównia (643 m), Horodki (688 m) oraz wierzchołki Pasma Granicznego: Szczołb (763 m), Koszarka (794 m), Wysoki Groń (905 m) tworzą całkiem zgrabną układankę skiturową, z widokami na leśne góry. Wycieczkę kończymy w magicznej Chatce na Końcu Świata. U Karoliny i Marcina zawsze jest klimatycznie – to fajni, młodzi ludzie, którzy z pasją prowadzą łupkowskie schronisko. Bez prądu, bez zasięgu telefonów komórkowych, za to z tym czymś, co sprawia, że ciągle chce się tu wracać… Najlepiej w połowie lutego. Kawa z cynamonem smakuje wyśmienicie.
Tekst i zdjęcia / WOJTEK SZATKOWSKI
Całość tekstu znajdziecie w magazynie GÓRY numer 5/2021 (282)
Zapraszamy również do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/
Te i inne trasy znajdziecie w przewodniku skiturowym Waldemara Czado, Romana Szubrychta i Wojciecha Szatkowskiego, „Polskie góry na nartach. Przewodnik skiturowy 01” > link