16 maja Monika Witkowska zameldowała się na szczycie czwartej najwyższej góry świata - Lhotse (8516 m n.p.m.)! Był to główny cel himalaistki na ten sezon, a zarazem kolejny ośmiotysięcznik do jej kolekcji, zaraz po Mount Evereście (2013) i Manaslu (2018).
Monika Witkowska i Rami Sherpa na szczycie Lhotse. Fot. arch. Monika Witkowska
Lhotse jest trzecim zdobytym przez Monikę Witkowską ośmiotysięcznikiem. W zeszłym roku sukcesem zakończyła wyprawę Manaslu 2018 Awilux Discover, a w 2013 r. zdobyła jako dziesiąta Polka Mount Everest. Na swoim koncie ma również takie szczyty jak Ama Dablam (6812 m n.p.m.), Lobuche East (6119 m n.p.m.) czy Matterhorn (4478 m n.p.m.). Swoich sił próbowała także przed dwoma laty na Broad Peaku (8051 m n.p.m.), jednak wówczas barierą nie do przejścia okazały się bardzo trudne warunki pogodowe. Na szczęście tego roku na Lhoste aura była już bardziej sprzyjająca, choć nadal daleko od pożądanego optimum.
Dojście do Camp 4 wymęczyło nas masakrycznie. Najpierw ziąb - akurat na stromej i zlodzonej ścianie Lhotse, potem na skałach zwanych Żółtą Wstęgą - upał jakby wyśmiewający nasze puchowe kurtki i spodnie. Teraz mamy kilka godzin na szybki odpoczynek - o północy startujemy na szczyt.” - poinformowała nas na krótko przed atakiem szczytowym himalaistka.
"Obóz 4,czyli wysokość 7700 m. Jak widać tłumów nie ma. ;-)" Fot. arch. Monika Witkowska
Na szczycie stanęła w piątek 16 maja, o godz. 7:21 miejscowego czasu.
,,Monika bezpiecznie dotarła do camp 2 6500 m. Jest szczęśliwa ze zdobycia szczytu choć było ciężko były kryzysy. Trudno się jednak cieszyć gdy obok ginie człowiek z którym się kilka dni temu rozmawiało. Dzisiaj na Evereście spadający kamień zabił bardzo doświadczonego lidera grupy Irlandczyków.. Kolejne informacje prześle juz sama Monika po dotarciu do BC.” - taki krótki komunikat na jej profilu na FB mogliśmy przeczytać na kilka godzin po zdobyciu szczyt i... odetchnąć z ulgą.
"Gdzieś tam w dole, 2 tys. m niżej, jest obóz 2,do którego po ataku szczytowym muszę zejść." Fot. arch. Monika Witkowska
Monika poza nasilonym kaszlem wysokościowym, bolącymi kolanami i lekkim stadium ślepoty śnieżnej czuła się dobrze podczas zejścia. Jednak jak sama pisze : ,,Radość ze zdobycia szczytu minęła wraz z informacja, że 2 naszych kolegów zdobywających Everest przypłaciło to życiem. Poza tym, denerwujemy się o tych, co wciąż schodzą - wczoraj do C2 dotarła nas tylko 3ka, wszyscy już po zmroku, a warunki dobre nie były (silny wiatr, zlodzona ściana Lhotse, którą muszą pokonać i ekipy zdobywające Lhotse i Everest). Pogoda teraz już dobra, ale nastroje - możecie sobie wyobrazić. :-(” - napisała Monika po zejściu ze szczytu.
"Nikt nie obiecywał że będzie łatwo. Chciało się zdobywać góry, to trzeba się trochę pomęczyć." Fot. arch. Monika Witkowska
Himalaistka była częścią międzynarodowej ekipy Seven Summits Treks, której członkowie wspinali się zarówno na Everest jak i na Lhotse. W jej skład wchodził m.in. Ravi Thakar z Indii, o którego śmierci pisaliśmy wczoraj oraz Seamus Sean Lawless z Irlandii, który niestety podzielił los indyjskiego wspinacza.
,,Pierwszy z nich to najmłodszy w ekipie chyba 28-letni Indus, wesoły, uczynny ,dusza towarzystwa. Zdobył Everest, w obozie 4(7900m) postanowił się chwilę przespać i .... znaleziono go martwego. Drugi to uroczy, raczej cichy Irlandczyk o imieniu Seamus (ale wszyscy mówiliśmy na niego Szai), który tuż przed swoim namiotem po powrocie z Everestu... przepadł, być może poszedł za potrzebą, być może robił zdjęcie czy oglądał widoki - musiał się poślizgnąć i poleciał w przepaść.” - skomentowała Monika na swoim profilu na Facebooku.
Poza tym mężczyźni z ekipy Moniki ratowali Rosjankę, z którą na szczęście wszystko jest dobrze oraz Bułgara, który niestety zmarł mimo udzielonej mu pomocy.
Monika dotarła niedawno do bazy, z której opublikowała post na swoim fanpage'u opisujący warunki panujące na Lhotse oraz zamieściła zdjęcia z wierzchołka.
"Tak wygląda już z bliska szczyt Lhotse. Niepozornie, ale to strona skała wymagająca technicznego wspinania." Fot. arch. Monika Witkowska
,,A co do ataku szczytowego, to dawno tak nie dostałam w kość. Góra jest wymagająca, wspinanie jest zarówno po śniegu jak i oblodzonych kamieniach, na dodatek w trakcie wspinania w kuluarze ciągle lecą jakieś kamienie lub wręcz wielkie głazy, no i przy tym wszystkim trzeba było brać pod uwagę, że okno pogodowe było bardzo krótkie i na popołudnie była zapowiedź bardzo silnych wiatrów (sprawdziło się). Po prostu było tak jak zakładałam że będzie: ciężko, zimno, wietrznie, dziesiątki razy pytałam sama siebie: co mi strzeliło do głowy, żeby zdecydować się na kolejną tego typu wyprawę, no ale nagrodą były widoki i wielka radocha ze stanięcia na szczycie.” - czytamy na profilu himalaistki.
"Okolicznościowy tort, jaki przyrządził w bazie kucharz. Oczywiście 'niezdobywców' też poczęstowaliśmy. :-)" Fot. arch. Monika Witkowska
Cieszymy się, że Monice udało się dotrzeć bezpiecznie do bazy i gratulujemy zdobycia kolejnego ośmiotysięcznika!
Źródło: FB Monika Witkowska - Podróże małe i duże