Od ponad dziesięciu lat Łukasz Dudek prezentuje światowy poziom. Tego typu stwierdzenia zawsze są ryzykowne, ale być może jest on najwybitniejszym polskim wspinaczem skalnym w XXI wieku. W ubiegłym roku częstochowianin zakosztował we wspinaczce solowej z asekuracją i dodał do swojego wykazu kolejne topowe przejście. Właśnie wspinanie samotne oraz działalność na naszej Jurze stały się głównymi tematami poniższego wywiadu.
Łukasz Dudek prowadzi samotnie Climbing Tribe VI.7, Jastrzębnik
TWOJE PRZEJŚCIE TORTOUR 8C TO BEZ WĄTPIENIA JEDNO Z NAJLEPSZYCH TAKICH PROWADZEŃ NA ŚWIECIE. CO ZAINSPIROWAŁO CIĘ DO UPRAWIANIA ELITARNEJ, WYBIERANEJ PRZEZ NIEWIELU WSPINACZY DYSCYPLINY – SAMOTNYCH PRZEJŚĆ Z ASEKURACJĄ NA TRUDNYCH, KLASYCZNYCH DROGACH? JESTEŚ Z NATURY SAMOTNIKIEM, ODPOWIADA CI TAKA FORMA PSYCHICZNEGO WYZWANIA, A MOŻE PO PROSTU DZIĘKI TEMU ODPADA PROBLEM Z SZUKANIEM PARTNERA?
To dosyć złożony proces. Wszystko zaczęło się w 2013 roku, gdy zainteresowałem się otwartym projektem, leżącym kilka kilometrów od mojego domu. Jest to pionowa płyta z małymi chwytami i stopniami o bardzo technicznym charakterze, zresztą jak większość dróg na Jurze. Praca nad taką drogą to żmudne szukanie odpowiedniej pozycji ciała, pozwalającej sięgnąć do kolejnych chwytów. Nie chcąc godzinami męczyć asekuranta, pojechałem sam, rzuciłem linę z góry, wpiąłem gri-gri i w ten sposób zapatentowałem całość. Gdy byłem już gotowy, przyjechałem z partnerem i poprowadziłem drogę z dolną asekuracją. Atak Bezzębnego Szkraba – bo tak nazwałem nową linię – był pierwszą drogą rozpoznaną przeze mnie całkowicie samodzielnie. Wkrótce zacząłem powtarzać ten proces na kolejnych najtrudniejszych drogach sportowych Jury. Przyjeżdżałem sam, patentowałem na gri, a po opanowaniu ruchów wracałem już z partnerem.
Kilka lat później wraz z moim kolegą Jarkiem Klufem zawędrowaliśmy pod Jastrzębią Turnię w Tatrach Słowackich, by spróbować drogi Corona – pierwszej linii w Tatrach o trudnościach 11 (8c). Niestety, wtedy nie udało mi się jej poprowadzić. Wróciłem rok później. W ramach eksperymentu chciałem przenieść proces jurajski w góry, Pojechałem sam, wszedłem od drugiej strony i zjazdami dotarłem do najtrudniejszego odcinka, przechodząc go nawet w ciągu z górną asekuracją. Sytuacja, w której znajdowałem się zupełnie sam, zawieszony wysoko nad dnem doliny, bardzo mi odpowiadała. Wtedy pojawiła się myśl, by nie tylko spróbować drogi z górną asekuracją i zapatentować ją pod kątem prowadzenia, ale i dokonać właściwego przejścia bez partnera…
W TAKI SPOSÓB PROWADZISZ TEŻ TRUDNE DROGI NA JURZE. CZY TO DLA CIEBIE JEDY- NIE FORMA TRENINGU PRZED PRZEJŚCIAMI WIELOWYCIĄGOWYMI, CZY ZALICZASZ TE PRZEJŚCIA DO OSOBNEJ KATEGORII, SĄ TO WYZWANIA SAME W SOBIE?
Po podjęciu decyzji, by przejść samemu drogę wielowyciągową, pierwsze kroki skierowałem oczywiście w stronę skałek. Jest to dla mnie swego rodzaju laboratorium, w którym można szlifować patenty sprzętowe i zasady solowego poruszania się w ścianie. Rozpocząłem od łatwych dróg, stopniowo zwiększając trudności, by jak najlepiej przygotować się do górskich wspinaczek. Wszystkie pokonane w ten sposób linie traktuję treningowo, ugruntowując swoje umiejętności. Absolutnie nie tworzę w skałach kategorii samotnych przejść. Dla mnie to po prostu zwykłe przejście drogi.
Łukasz Dudek podczas samotnego prowadzenia Ery Wodnika VI.7, Jastrzębnik
ZAWSZE WSPINASZ SIĘ Z PRZEROBIONYM GRI-GRI CZY PRÓBOWAŁEŚ TEŻ PRZYRZĄDÓW DO WSPINACZKI SOLOWEJ, NP. SOLOISTA? NA ILE TWOIM ZDANIEM PROWADZE- NIE TEGO TYPU JEST TRUDNIEJSZE NIŻ GDY ASEKURUJE CIĘ PARTNER?
Od samego początku próbowałem wspinać się z gri-gri. Inne przyrządy zostały wycofane z rynku przez producentów już wiele lat temu. Dostęp do nich jest mocno utrudniony, dlatego zdecydowałem się na najbardziej popularny, który – mimo że nie jest przeznaczony do tego typu aktywności – służy wielu wspinaczom.
Oczywiście konieczność dzielenia uwagi na wspinaczkę i asekurację powoduje, że nie jesteśmy w stanie pokonać tak trudnych dróg, jak podczas działania z partnerem. Droga odpowiednia do przejścia indywidualnego to taka, która nie jest mocno przewieszona i posiada miejsca łatwiejsze, w których możemy odpowiednio ułożyć asekurację. Najprościej rzecz ujmując, taka linia składa się z serii bulderów przedzielonych miejscami odpoczynkowymi. Najtrudniejsze drogi pokonywane przeze mnie samotnie sięgają stopnia 8c, a „normalnie”, czyli z partnerem, mój limes to 9a.
Dalsza część artykułu znajduje się w naszym nowym serwisie pod linkiem >link