Nadszedł ten czas… znowu! Opuszki pocą się w niekontrolowany sposób, skóra pali już po kilku minutach w ścianie, a zimowe rozgrzewki przypominają bardziej życiowe projekty. Tak, to zdecydowanie lato.
James na jednym z wyciągów Joy Division 8b na Monte Qualido, Val di Mello. Większość dróg na Qualido jest idealna na letnią przygodę
Na południu Francji lato zawsze pojawia się znienacka. Zima jest tu generalnie łagodna, jedynie trochę chłodniejsza od wiosny, co w połączeniu z mocnym mistralem wiejącym z północy owocuje świetnymi warunkami utrzymującymi się nawet do pierwszych dni maja. Wiosna to moja ulubiona pora roku na wspinanie w rejonach niedaleko domu, dlatego właśnie w tym okresie odhaczam najwięcej lokalnych projektów. Ten rok przyniósł świetny sezon w La Capelle, pełen rześkich, suchych i wietrznych dni, a w Seynes (czyli prawdopodobnie najgorętszym rejonie południowej Francji) wspinaliśmy się aż do kwietnia.
Zwykle na przełomie kwietnia i maja zauważam, że robi się jakby cieplej, i odpuszczam próby na rozgrzebanych projektach. Kolejne dwa tygodnie wypełniam wspinaniem po prostszych klasykach lub highballach, jednak im bliżej czerwca, tym dotkliwiej komary dają o sobie znać, więc ostatecznie trzeba pogodzić się z faktem, że na tym koniec. Wszystko dzieje się w krócej niż miesiąc, ale to wystarczająco dużo czasu, by zrozumieć i zaakceptować zmianę stanu rzeczy.
Efektowne Deep Water Solo na Majorce w wykonaniu Jamesa; fot. Once Upon A Climb
W tym roku na okres przejściowy przypadł nasz coroczny rowerowo-wspinaczkowy trip, a jakby tego było mało, do domu wracaliśmy prosto z gór, co tylko pogłębiło szok termiczny. W położonym 1000 metrów wyżej Briançon termometr pokazuje średnio dziesięć stopni mniej niż w Connaux. Pierwsze odcinki trasy pokonywaliśmy także w regularnych burzach, więc mimo że był to już wczesny maj, warunki dalece odbiegały od tego, co jest tu standardem nawet głęboką zimą! Zajechaliśmy jeszcze wyżej – do Céüse i Orpierre – i przez około tydzień korzystaliśmy z idealnej pogody, by finalnie wrócić na niziny, na południowy wschód od Mont Ventoux, skąd wjechaliśmy już prosto do piekła Doliny Rodanu. W mniej niż dobę przenieśliśmy się zatem z wiosny w pełne lato, a dwa tygodnie później moje ciało wciąż próbuje zaadaptować się do nowej rzeczywistości!
Tekst / JAMES PEARSON
Tłumaczenie / MONIKA MŁODECKA
Dalsza część artykułu znajduje się w naszym nowym serwisie pod linkiem > link
Artykuł został opublikowany w Magazynie GÓRY numer 4/2021 (281)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/