baner
 
 
 
 
baner
 
 
 
2023-09-19
 

Lagorai – Poza utartym szlakiem

Zaledwie 60 kilometrów na północny wschód od jeziora Garda leży pasmo górskie, które oparło się nadmiernej ekspansji przemysłu turystycznego. Prawdziwy łazik czy wspinacz znajdzie tam ciekawe cele i krajobrazy równe tym z Dolomitów, ale będzie mógł smakować je z dala od tłumów. Zapytacie, jak zwie się ten klejnot. Odpowiedź brzmi: Lagorai!

Jezioro Cima d’Asta w całej okazałości widziane ze szlaku numer 364 prowadzącego z widocznego po lewej schroniska Ottone Brentari. W tle pasmo Lagorai

 

Planując kolejny już redakcyjny wyjazd do Trydentu, chcieliśmy zboczyć nieco z najpopularniejszych szlaków. Odwiedzanie miejsc, w których „każdy już był” i pokazywanie widoków, które przewinęły się przez okładki wszystkich wydawnictw górskich na świecie, nie wydało nam się bowiem szczególnie odkrywcze. Po kilku dniach kartkowania przewodników wybór padł na miejsce, którego nazwa kojarzy się z baśniową, piękną i tajemniczą krainą.

 

Lagorai od północy graniczy z doskonale znaną w Polsce, zwłaszcza wśród miłośników narciarstwa, Val di Fiemme. Razem z przyległymi doń Alpami Fleimstalskimi (Dolomiti di Fiemme) są regionem, który nie jest – jak większość sąsiadujących z nimi dolin – oblegany przez turystów. Infrastruktura narciarska niemal nie istnieje, w schroniskach nie ma tłumów, a zdjęcie, na którym nie widać żywej duszy, można zrobić o dowolnej porze doby. Perspektywa spędzenia kilku dni w takim miejscu była więc niezwykle kusząca.

 

 Na szlaku 322A w rejonie Pala del Becco. Poniżej rejon Montalon – latem miejsce wypasu krów. W tle masyw Cima d’Asta, cel na dzień następny

 

Prawie każda trasa, którą chce się pokonać w górach, w uproszczeniu sprowadza się do trzech punktów: startu, szczytu i mety. Cztery dni spędzone na wędrówce wiodły więc – najzupełniej naturalnie – na najwyższy szczyt obu pasm, Cima D’Asta (2847 m). Nie jest to specjalnie imponująca wysokość, zwłaszcza w porównaniu z alpejskimi olbrzymami, ale urody Cima D’Asta na pewno odmówić nie można. Zanim jednak dotarliśmy na jej wierzchołek, czekały nas dwa dni „nabijania kilometrów”, a przedtem – dość istotne preludium.

 

Pojechaliśmy do Włoch – co za przypadek – w czasie, kiedy w Arco odbywały się legendarne zawody Rock Master. Na jedynym bodaj na świecie stadionie wspinaczkowym spotyka się szesnaścioro czołowych sportowców tej dyscypliny, którzy w cokolwiek rozluźnionej, iście włoskiej atmosferze zmagają się o tytuł będący przepustką do nieśmiertelności. Lista zwycięzców Rock Master to wspinaczkowa Hall of Fame, zbiór nazwisk, które tworzyły historię tego sportu, jak Lynn Hill czy Stefan Glowacz. Wyniki Rock Master 2022 znacie choćby z fotorelacji umieszczonej w poprzednim numerze GÓR. Jednak niewiele brakowało, żeby nie powstała.

 

Podziwianie jeziora Cima d’Asta


Przed rozpoczęciem centralnego wydarzenia wieczoru, rozgrywanego po zmroku finału duelu, rozpętała się bowiem prawdziwa burza. Określenie „ściana deszczu” jest niewystarczające. Trawiasta nawierzchnia stadionu w ciągu kilku minut zamieniła się trójwymiarową mapę Warmii i Mazur, głębokich kałuż było więcej niż wąskich przesmyków, którymi tłum próbował uciec pod dające złudne schronienie dachy budynków zaplecza stadionu. Wiatr przerzucał z miejsca na miejsce wszystko, co nie było na stałe przytwierdzone do ziemi. Namioty rozstawione w niewielkiej strefie expo zamieniły się w targane huraganowym wiatrem żagle, operatorzy rozpaczliwie usiłowali okiełznać łopoczące pokrowce i założyć je na kamery, a ostatni widzowie nawigowali pomiędzy kałużami ze złożonymi, zupełnie nieprzydatnymi w takich okolicznościach parasolami.

Tekst / TOMASZ BIERNACKI

 

Zdjęcia / PIOTR DROŻDŻ

 

Dalsza część artykułu znajduje się w Magazynie GÓRY numer 2/2023 (291)


Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > link

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com