Jost Kobusch jakiś czas temu zapowiedział, że planuje zimowy, samotny, niewspomagany butlą z tlenem atak na Mount Everest (8848 m n.p.m.). Jednak zanim Niemiec rozpocznie akcję górską na Dachu Świata, potrzebuje świetnego przygotowania. Taką możliwość dał mu ambitny cel aklimatyzacyjny - wybór padł na dziewiczy wierzchołek Amotsang (6393 m n.p.m.), na którym Jost stanął 24 października.
Amotsang (6393 m n.p.m.); fot. Damien Gildea / American Alpine Journal
Ten himalajski wierzchołek jest kolejnym po Nangpai Gosum II (7296 m n.p.m.) premierowym wejściem Niemca na niezdobyty dotąd szczyt. Jost może się bowiem pochwalić wieloma solowymi, a więc bardzo wymagającymi wejściami na takie szczyty jak Pik Lenina (7134 m n.p.m.) czy Ama Dablam (6812 m n.p.m.). Himalaista w swojej dotychczasowej karierze zdobył również jeden ośmiotysięcznik - Annapurnę (8091 m n.p.m.).
,,Po rozciągnięciu się i nacieszeniu widokiem musiałem się pośpieszyć, bo jak widać na zdjęciach, słońce już zachodziło. Po godzinie zejścia o zmierzchu i kolejnych trzech godzinach w ciemności zafundowałem sobie pyszną filiżankę herbaty w namiocie przed kontynuacją wycofu następnego dnia.” - napisał na swoim profilu na FB.
Szybki rest na szczycie połączony z foto-dokumentacją. ;-) Fot. FB Jost Kobusch
Sześciotysięcznik, jak to zwykle bywa w przypadku szczytów niezdobytych, ma bardzo ubogą historię. Górę dwa razy atakowały wyprawy francuskie. W 2003 r. pierwsza z nich, której kierownikiem był Paulo Grober, przeprowadziła na Amotsang rekonesans, jednak zła lokalizacja bazy przesądziła o niepowodzeniu. Kolejny zespół pojawił się w Nepalu w 2012 r. Lionel Chatain dotarł wtedy na wysokość 6220 m. W 2009 r. australijski himalaista Damien Gildea znalazł potencjalną drogę prowadząc w domu prace badawcze góry. Jednak razem ze swoim partnerem Chris’em Warnerem natrafili na niesprzyjające warunki pogodowe. Z powodu słabej widoczności podczas działania w tym rejonie dalszą część zaplanowanej przez Damiena linii zobaczyli jedynie raz. Tyle jednak wystarczyło, żeby stwierdzić, że szczyt jest dostępny dla małego zespołu.
Gratulujemy i nie pozostaje nam nic innego jak śledzenie dalszych poczynań odważnego Niemca.
Źródło: FB Jost Kobusch & Desnivel