baner
 
 
 
 
baner
 

Har har Mahadev na Cerro Kishtwar, czyli siła motywacji

W miniony weekend świat obiegła smutna i tragiczna wiadomość - na północnej ścianie Eigeru śmierć w niewyjaśnionych jak dotąd okolicznościach poniósł 28-letni szwajcarski alpinista - Julian Zanker. Była to dla nas szczególnie bolesna wieść, ponieważ jeszcze raptem kilka miesięcy temu korespondowaliśmy z Julianem, przy okazji materiału do 264 numeru GÓR o nowej drodze na Cerro Kishtwar. Życzyliśmy wtedy jemu jak i całej ekipie wielu podobnych sukcesów w przyszłości. Już wiemy, że była to jego ostatnia wspinaczka, o której dane nam było napisać... Chcąc niejako uhonorować pamięć Juliana i jego alpinistycznych dokonań, publikujemy rzeczony artykuł w pełnej wersji. 

Stephan Siegrist, Julian Zanker i Thomas Huber po zdobyciu Cerro Kishtwar nową drogą - Har Har Machadev. Fot. Timeline Productions

 

"Możesz przewspinać dziesiątki kilometrów w pionie, wydać majątek na wyprawy w najdalsze zakątki świata, a poza grupą znajomych nikt nie uniesie nawet złamanego kciuka w górę. Nie ogrzejesz się w cieple reflektorów i nie zaznasz sławy, jaką zapewnia nagroda Złotego Czekana… Albo przynajmniej nominacja do niej. Co więc robić, aby zasłużyć na uznanie? Odpowiedzi dostarcza historia drogi na Cerro Kishtwar… A dokładniej jej egzotyczna nazwa, Har Har Mahadev, której swobodne tłumaczenie brzmi znacznie lepiej: „Weźże się w garść!".

 

TŁO HISTORYCZNE


Cerro Kishtwar (6155 m) to efektownie wypiętrzony szczyt w Himalajach Kaszmiru. Granitowa turnia rzuca się w oczy na tyle, że nie uszła uwadze kilku mocnych wspinaczy. W 1992 roku Andy Perkins i Brendan Murphy z Anglii spróbowali nadgryźć północno-zachodnią zerwę, ale po 17 dniach walki poddali się zaledwie 100 metrów poniżej szczytu. Widać, że łatwo nie było, ale pech jednych dla innych okazuje się szczęśliwą okolicznością – rok później chwała zdobywców przypadła w udziale ich kumplom: Mick Fowler i Steve Sustad przewspinali lodową linę w lewej części północno-zachodniej ściany do wysokości 5600 metrów, by następnie przejść na wschodnią stronę i osiągnąć szczyt mniej stromym terenem. Mimo że udało im się znaleźć słaby punkt ściany, droga okazała się solidnym wyzwaniem, oferującym trudności ED+, szkockie VI, A3 i długość 1300 metrów.

 

Har Har Machadev - droga Siegirsta, Huberta i Zankera na północno-zachodniej ścianie Cerro Kishtwar.

Fot. Timeline Productions

 

Po tych emocjonujących wydarzeniach na scenie nastąpił antrakt, bowiem Himalaje Kaszmiru stały się kością niezgody pomiędzy Pakistanem a Indiami, więc górskich łazików zastąpili entuzjaści mundurów, wąsów i broni palnej. Zakaz turystycznej i wspinaczkowej działalności został zniesiony na początku 2010 roku i już rok później pod Cerro Kishtwar pojawiła się ekipa w doborowym składzie: Stephan Siegrist, Denis Burdet, David Lama i Rob Frost. Chłopakom udało się dokonać drugiego wejścia na szczyt prawą częścią północno-zachodniej ściany, a patrząc na nazwiska, domyślamy się, że z pewnością nastąpiło to nie byle jaką linią: droga Yoniverse ma 1200 metrów i trudności do WI 5, 6a, czyli stanowi lodowo-klasyczny konkret.

 

Na ścianach Cerro Kishtwar wiało nudą aż do 2015 roku, gdy na udeptanej (nadal słabo) ziemi zjawiły się znane persony: Hayden Kennedy, Marko Prezelj, Manu Pellissier i Urban Novak. Wspinacze potwierdzili swoją klasę, przechodząc wschodnią ścianę w stylu alpejskim. Droga Light Before Wisdom ma 1200 metrów trudności dochodzących do ED+ 5.11 WI6 M6 A2. Dużo? Chyba tak, bo niebawem linia wyceniona zostaje na niezły kawał cennego kruszcu… A dokładniej na Złoty Czekan.

 

Wspinacze w buddyjskiej wiosce Sumchan. Fot. Timeline Productions

 

W krótkiej historii wspinania na Cerro Kishtwar docieramy do 2017 roku, gdy zwabieni urokiem ściany pojawiali się pod nią kolejni amatorzy żółtego granitu, potencjalni zdobywcy żółtego metalu: Stephan Siegrist i Julian Zanker ze Szwajcarii i Thomas Huber z Niemiec. Dla Stephana była to już druga wyprawa na Cerro Kishtwar i szósta w Himalaje Kaszmiru. „W 2011 roku pokonałem lodową linię, z której doskonale było widać nieskończenie wielkie połacie skały północno-zachodniej ściany. Ten widok po prostu nie dawał mi spokoju przez kolejne lata” – wyjaśniał decyzję powrotu Siegrist.

 

Romantyczny klimat w bazie na 4000 metrów. Fot. Timeline Productions

 

Wspinacze czuli się na tyle mocni, że problem ocenili na jakieś 5 dni wspinania… Skoro podobnej wysokości Zodiaca w Yosemite Thomas przeszedł w 1 godzinę i 52 minuty, to tu kilka dni powinno starczyć z naddatkiem. „Tak naprawdę ściana wydawała się przyjazna. Bez zagrożenia lawinami, z dość litą skałą. Dzięki zredukowaniu obiektywnego zagrożenia do minimum mogliśmy skupić się wyłącznie na wspinaniu. Wydawało się, że linia nie może być lepsza: piękna, w solidnej skale, bezpieczna!” – stwierdził Thomas Huber. Nic jeszcze nie wiedział o hinduskiej mitologii i krakowskim powiedzeniu…

 

WEŹŻE SIĘ OGARNIJ!


Zespół przybywa pod północno-zachodnią ścianą 13 września i od razu bierze się do roboty – po 5 dniach i przeniesieniu 150 kilogramów sprzętu, lin, żywności, gazu i namiotów, na wysokości 5050 metrów powstaje wysunięta baza. Planowanie, kompletowanie, aklimatyzowanie, transportowanie i wyczekiwanie na sprzyjającą pogodę – wszystko to zajmuje kilka kolejnych dni i dopiero 1 października chłopaki wbijają się w ścianę z dużym apetytem na sukces… Pierwszy głód zostaje zaspokojony, z tą jednak różnicą, że to ściana przeżuwa naszych bohaterów – dziennie pokonują od 30 do 50 metrów, więc po kilku dniach intensywnej harówki nie urabiają nawet 30% planowanej linii. Zamiast ograniczyć racje żywnościowe i napierać dalej, aby najprawdopodobniej zrezygnować w pobliżu szczytu, taktyczny wycof na z góry upatrzone pozycje pozwala zachować twarz i zebrać myśli. Co dalej? „Har Har Mahadev” – zwięźle radził w takich sytuacjach bóg Śiwa, co oznacza mniej więcej: popraw swoje morale, aby opanować strach i sprostać niebezpiecznym sytuacjom.

 

Chwila radości Juliana Zankera - dwa wyciągi klasycznego wspinania za 6b. Fot. Timeline Productions

 

Brzmi rozsądnie, niczym złota myśl na zebraniu motywacyjnym, więc 8 października wspinacze wracają na ring z nowymi siłami, a przede wszystkim z nowym pomysłem na drogę. Pogoda jest w miarę stabilna, choć po słonecznych porankach zazwyczaj w południe pojawiają się chmury, które pod wieczór przynoszą opady śniegu. Zespół musi walczyć z zalanymi lodem rysami, mrozem poniżej –20°C i trudnościami hakowymi do A3+. Najwięcej frajdy sprawia im jednak możliwość klasycznego wspinania się na wysokości ponad 6000 metrów, gdy na ostatnich wyciągach słońce i odpowiedni układ rys pozwala pokonać teren o trudnościach 6b. Bóg Śiwa wynagradza wytrwałość, więc 14 października, w dniu wejścia na szczyt, wspinaczom towarzyszy piękna pogoda i wyśmienite humory – są czwartą ekipą na Cerro Kishtwar, w dodatku zdobyli go spektakularną linią środkiem dziewiczej, północno-zachodniej ściany, za co wpisani zostają na długą listę nominowanych do nagrody Złotego Czekana za 2017 rok.

 

 

Zespół spędził na drodze w sumie 10 dni – 3 podczas pierwszej próby i 7 w czasie drugiej – korzystając z zawieszonych lin w dolnej części ściany i zakładając 4 obozy. Trudności: VII, A3 +, 6b, M6, 80°, dolna część: 400 metrów lodu i mikstu, górna część: 600 metrów skały i mikstu, 24 wyciągi, stanowiska częściowo wyposażone w spity, powrót zjazdami linią drogi.

 

A co z pobłyskującym w tle tej historii Złotym Czekanem? Ponoć nie jest ważne, by go zdobyć, ale żeby za nim podążać. Znając Hubera, Siegrista i Zankera, możemy oczekiwać, że będzie to podróż, która dostarczy nam wszystkim dużo emocji."

 

GÓRY nr 5 (264) 2018
 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com