baner
 
 
 
 
baner
 
2005-03-20
 

Grań Mazeno - o krok dalej

Dawno już nie napływały żadne wieści z rejonu Nanga Parbat. Od czasu naszej narodowej ekspedycji zimowej minęło już siedem lat.


Dawno już nie napływały żadne wieści z rejonu Nanga Parbat. Od czasu naszej narodowej ekspedycji zimowej minęło już siedem lat. Mimo wielu udanych prób, kilku rozwiązań graniowych i ścianowych, góra wciąż nosi w sobie ogromny potencjał, jeśli chodzi o wielkie, dziewicze formacje. Bodajże najatrakcyjniejszym problemem do rozwiązania pozostaje Grań Mazeno, uznawana przez specjalistów za jeden z ostatnich najpoważniejszych problemów himalajskich, między innymi obok zachodnich ścian K2 czy trawersu Lhotse. Te piętnaście kilometrów, od stosunkowo łatwo dostępnej Mazeno Pass (5377 m) do wierzchołka, z czego większość powyżej siedmiu tysięcy metrów, składa się, wedle słów Douga Scotta, na "najbezpieczniejszą drogę na Nangę"... Jest to najdłuższa z wszystkich grani szczytów ośmiotysięcznych w ogóle. Widoczna na zdjęciu, nieodparcie przywołuje w myślach skojarzenia z "odwróconą" granią Hrubego, tyle że w olbrzymim powiększeniu.

Ludźmi, którzy mają na swym koncie najbardziej zaawansowane próby przejścia grani Mazeno są przede wszystkim Scott oraz Wojciech Kurtyka. Próbowali zrealizować wspólnie swe marzenia w roku 1993 (rok wcześniej Anglik działał na Mazeno w towarzystwie Siergieja Efimowa oraz Szerpów Ang Purba i Nga Temba, przechodząc około połowę grani), ale próby spełzły na niczym. Kurtyka wrócił jeszcze dwukrotnie: w 1995, wspólnie z Andrew Lockiem (Scott wcześnie zawrócił z powodu choroby), udało im się zwiedzić około dwie trzecie długości grani, a w 1997, wraz z Erhardem Loretan (m. in. partnerem ze słynnej wspinaczki na Trango Tower), w ciągu półtorej dnia przebyli dystans podobny do tego, jaki Scott pokonał w czasie pierwszej próby. Jednak z tajemnych przyczyn, znanych chyba tylko samym wspinaczom, wycofali się przy panujących doskonałych warunkach. Tak, jak Scott połączył siły z Kurtyką, a ten pociągnął Loretana, z kolei Szwajcar ponownie pojawił się pod granią w roku 2000 wraz ze wspólnym przyjacielem swoim i Kurtyki, Jeanem Troillet. Niestety, dwójka osiągnęła wysokość jedynie 6800 metrów.

Dlaczego o tym piszemy? Wyzwanie to bowiem nie przestaje inspirować kolejnych pokoleń wspinaczy. Kolejną cegiełkę postanowili dorzucić Amerykanie w ubiegłym roku. Doug Chabot i Steve Swenson wyruszyli na grań w stylu alpejskim (w tym samym czasie Steve House i Bruce Miller, pozostali członkowie wyprawy, próbowali wytyczyć nową linię na 4,5-kilometrowej ścianie Rupal, docierając do wysokości 7500 m). Po dwóch dniach wspinaczki Chabot i Swenson osiągnęli pierwszy szczyt w grani. Kolejnych trzech potrzebowali na przetrawersowanie siedmiu wierzchołków i osiągnięcie Mazeno Gap, gdzie połączyli się z drogą Schella z 1976 roku. Zła pogoda oraz wyczerpanie nie pozwoliły kontynuować dzieła. Dwójka umknęła tą linią z obietnicą powrotu. Jest to jak dotąd najbardziej zaawansowana próba przejścia Grani Mazeno. Możnaby tylko przyklasnąć i zapytać: Who`s next?

3 (130) 2005

(kb)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com