Już samo dotarcie pod skalne ściany masywu Tsaranoro to niezapomniana i pełna przygód historia. Zwłaszcza, że ekipa CampuS ExplorerS wtopiła się w koloryt wyspy podróżując wraz z lokalną ludnością taxi-brussami czyli powszechnie dostępnymi rodzajami dalekobieżnych "taxi", w których dwudobowa podróż z kogutem na kolanach i niemowlęciem przy piersi to normalka. Kierowcy, przyzwyczajeni do bagaży w postaci worków i wiklinowych koszy, mieli spory problem z bezpiecznym ulokowaniem na dachu naszych plecaków...
Ostatni, blisko 10-kilometrowy odcinek naszej 1700-kilometrowej trasy z północy wyspy dzielący nas od podnóża ściany pokonaliśmy... pieszo, wynajmując tragarzy w cenie czterech butelek coca-coli.
Nie próbuję nawet opisać klimatu doliny Tsaranoro i górujących nad nią potężnych granitowych ścian - chyba najlepiej zilustrują to zdjęcia... (więcej zdjęć do obejrzenia w galerii)
W pierwszym "rozgrzewkowym" dniu Jacek i Mateusz pokonali (w ciągu dwóch godzin!) 250-metrową drogę Słoweńców o nazwie Black Magic Woman i trudnościach 6C+ na ścianie o adekwatnej do jej podnóża nazwie Lemur Wall.
Kolejny dzień w dolinie to przymiarka do jednego z wyciągów (7C+) projektu dwójki szalonych Niemców, którzy spędzili tu 3 tygodnie nad wytyczeniem pierwszej klasycznej linii na 500-metrowej ścianie Karambony. Mimo dobrej do wspinaczki - choć bardzo wietrznej - aury, jesteśmy wraz z Niemcami jedynymi wspinaczami w dolinie. Postanawiamy więc ich ostatni dzień pobytu spędzić wspólnie na ich projekcie w ścianie Karambony. Daniel ma ostatnią szansę, aby pokonać najtrudniejszy wyciąg swojej drogi - 8B. Niestety, urywa kluczową krawądkę... Z przerażeniem stwierdzamy, że i my postradaliśmy skórę na palcach i to już w drugi dzień wspinania!
Wzajemna, udana sesja foto dla sponsorów ratuje nastroje. Niemcy obiecując sobie powrót tu za rok opuszczają dolinę z płytą CD - 600 km dalej w Tanie mają wysłać nasze relacje i fotki. Zostajemy sami pod granitowym lustrem, którego unikają nawet lemury.
Relacja Jacka Kudłatego
2005-09-13
(kb)