W ostatnim tatrzańskim numerze GÓR zamieściliśmy wypowiedzi wspinaczy na temat spitów w Tatrach. Na łamach goryonline.com zamieszczamy jeszcze wypowiedź Jana Kuczery. Ankietę przeprowadził Maciek Ciesielski.
Tytułem wstępu
Jeśli miałbym powiedzieć, czy jestem bardziej wspinaczem sportowym, czy tradycyjnym, bez zastanowienia powiedziałbym, że tradycyjnym. Wynika to oczywiście z faktu, że bardzo lubię wspinać się w rysach, a one ciągle jeszcze częściej nie mają spitów... Zresztą śmiałem się sam z siebie, że dopiero podczas tegorocznej wizyty w rejonie „łatwej sportowej cyfry”, jakim jest Kalymnos, udało mi się wyrównać życiowy sportowy oes z tym „tradycyjnym” (czyli na własnej asekuracji – w rysie).
Fot. Jakub Radziejowski
Ale nie o tym chciałem pisać. Ten wstęp miał na celu przypomnienie, że nie jestem zwolennikiem obicia wszystkiego, co tylko możliwe, ale widzę też „odcień szarości” w sprawie użycia bolta w górach i nie jest to dla mnie temat „czarno-biały”, jak czasami przedstawiają go tradycjonaliści.
Bezpośrednim natomiast impulsem do napisania tego tekstu, chodzącego mi po głowie od paru lat, był wywiad, jaki przeprowadziliśmy w GÓRACH z Andrzejem Marciszem i Krzyśkiem Rychlikiem, w którym wspomnieli, że chcąc pokonać drytoolowo drogę Superściek, wymienili jednego ze spitów przelotowych (drugiego dobili w odległości około 80 cm), a wspinający się tego samego dnia zespół Janek Muskat, Jacek Jania, Krzysiek Korn dobił stanowisko po pierwszym wyciągu.
Wywołało to sporą dyskusję w schronisku w Morskim Oku – jak za starych dobrych czasów. Wtedy pomyślałem, że może to właściwy moment, by w naszym targanym różnymi aferami okołowspinaczkowymi środowisku wszcząć dyskusję, która nawet jeśli będzie gorąca, to doprowadzi do konstruktywnych i przydatnych wniosków. Poprosiłem więc kilku, zazwyczaj doświadczonych wspinaczy, o opinie na powyższy temat. Żeby ułatwić sprawę, zebrałem najważniejsze według mnie tematy w kilka pytań, które im przesłałem (wraz z moim prywatnym zdaniem na każde z nich). Ponieważ wiele dotyczy przyszłości naszej najhonorniejszej ściany, jaką jest Kazalnica Mięguszowiecka, kluczem doboru rozmówców było ich doświadczanie w działalności na tej ścianie.
1. Stanowiska na drogach.
(Maciek Ciesielski) W wielu rejonach na całym świecie, nawet jeśli wspinanie jest całkowicie na własnej asekuracji to stanowiska są bombowe(po dwa, trzy bolty). Jest tak na całym El Capitanie, na Nameless Trango prawie wszystkie stanowiska na rysowych Eternal Flame i Drodze Słoweńskiej są ospitowane(na tej ostatnie niestety są one bardzo kiepskiej jakości). Podobnie wygadało na wielkich ścianach na Grenlandii na których dane mi było się wspinać. Wydaję mi się, że wynika to z tego, że pomimo pewnej egzotyki są to w miarę popularne miejsca, i dużo ludzi się tam wspina. I o ile na wyciągu możemy się trochę pobać, to nie chcemy by nam groziła „dwójka bez sternika” - z urwanym stanowiskiem. A coś takiego realnie grozi nam, moim zdaniem na Kazalnicy – chodzi mi np. o wyciąg wspólny z Pająków/ Epitafium/Symfonii – powrót w kierunku Filara. Jest tam wiszące stanowisko z dwóch starych haków, nie da się nic dobić, można dołożyć słabą małą kostkę, a pierwszy hak wysyłkowy, w niełatwym przecież terenie, poza tym, że ma kilkadziesiąt lat to jeszcze ma pęknięte ucho. Wiem, że robiąc Pająki lub Epitafium można się zatrzymać niżej i to feralne stanowisko będzie tylko przelotem, ale czy nie lepiej byłoby tam wbić dwa bolty? Myślę, że takich stanowisk na Kazalnicy byłoby więcej, ale na niektórych można by wymienić haki, a jeszcze na innych tylko dobić po jednym stałym punkcie.
Jan Kuczera. Fot. arch. J. Kuczera
(Jan Kuczera) Sprawa boltów w górach jest niejednoznaczna i powód wbicia pojedynczego bolta możnaby opisywać z osobna.
Jest wiele rejonów wspinaczkowych nawet tych egzotycznych, na których stanowska wyposażone są w bolty (notabene zrobił to Maciek) ale jednocześnie można także wymienic niektóre miejsca, w których spity na stanowiskach są rzadkością lub nie ma ich wcale pomimo, że zbudowanie solidnego stanowiska czasami bywa trudne (Alpy Julijskie, Dolomity, Norwegia, Szkocja).
Gotowe stanowiska na drogach niewątpliwie dają olbrzymi komfort, przyśpieszają wspinaczkę, a przede wszystkim dają możliwość bezproblemowego wycofu niemalże w każdym momencie. Czy to dobrze? Dla popularyzacji wspinania tak, a dla rozwoju wspinania niekoniecznie – ponieważ powaga takich dróg niewątpliwie spada.
Wspinając się ostatnio na Igłach od Południa w Alpach Francuskich miałem wrażenie, że trafiłem do jakiegoś McDonaldu wspinaczkowego. Obite stanowiska, w trudniejszych miejscach spit. Generalnie wspinanie było fajne i chętnie jeszcze tam wrócę. Ale, żeby odbyć górską przygodę wybiorę raczej inne miejsce.
Problem boltów na stanowiskach bierze się stąd, że są bardziej trwałe niż szybko ulegające korozji haki. Stare haki są trudne do zlustrowania, bywają często słabej jakości. W efekcie stare klasyki są nabite starym haczywem, a osoby wpinające się do takich stanowisk z automatu, nie są świadome ryzyka, a często o zgrozo ufają im bez granicznie, co mialem okazję zaobserwowac. Bijąc bolta zakładamy, że asekuracja naturalna w danym miejscu jest niewystarczająca lub zastępujemy haki, albo po to aby spopularyzować daną drogę.
2. Stanowiska zjazdowe.
Według mnie mitem jest, że linia zjazdów na Kazalnicy lub Kotle Kazalnicy zmniejszy ich powagę. Na Kazalnicy takich linii jest kilka, a na Kotle i tak 99% osób zjeżdża. Jedną z głównych linii zjazdów, jest droga Koras/Wolf (Polak w Kosmosie), a tam jedno stanowisko jest z kilkudziesięcioletniego spita i starych haków z boku. Nie apeluje żebyśmy wbili cztery łańcuchy, ale wzmocnić tą linie według mnie powiliśmy.
Zgodzę się z opinią, że przydałaby się bezpieczna linia zjazdów z Kotła. Osobiscie nie miałbym nic przeciwko stanowiskom z łańcucha ponieważ zdecydowana większość osób akcje wspinanie na kotle kończy zjazdami. W tym momencie stanowiska zjazdowe są niepewne, a z każdym rokiem, ze względu na ząb czasu coraz gorsze.
3. Asekuracja na drogach – jej wymiana.
Na wielu drogach np. na sztandarowej drodze jaką jest Filar Kazalnicy wspinamy się w totalny złom – tak wyglądają stare haki. Uważam, że powinny one zostać prawie wszystkie usunięte. W miejscu gdzie da się osadzić współczesnego mechanika(nawet niestandardowego) nie powinniśmy dobijać nic, tam gdzie konieczny jest stały punkt i da się dobić haka możemy dobijać haka(mi osobiście bolt by nie przeszkadzał, a przynajmniej na dłużej by starczył), a w miejscu gdzie się nie da haka dobić powinna w ruch pójść wiertarka… Jestem stuprocentowo pewien, że nawet gdy się pojawi kilka boltów na Filarze, a znikną te setki haków które są tam teraz to przejście klasyczne tej drogi będzie znacznie bardziej wymagające. Oczywiście takich dróg na Kazalnicy jest więcej. Takie zasady występują już na niektórych drogach na Słowacji lub w Alpach.
Należało by się zastanowić jak powinna wyglądać procedura wymiany asekuracji na poważnych drogach zimowych takich jak np. wspomniany wyżej Superściek . Czy dobijanie Boltów przelotowych powinno być jakoś środowiskowo konsultowane? Moim zdaniem tak. Takim organem według mnie powinny być TBM.
Osobiście jestem za usunięciem większości haków na drogach, szczególnie w mejscach gdzie można coś swojego założyć, mam tu na myśli kości lub friendy.
Wspinając się w górach przy ograniczonej ilości sprzętu zdecydowanie wolę, oczywiście jeśli taka możliwośc istnieje, założyć własny punkt asekuracyjny, niż korzystac z niepewnie wyglądającego haka. Wyczyszczenie Tatr ze złomu sprawiło by, że wspinanie stałoby sie bardziej wymagające i tym samym bardziej rozwojowe. Natomiast stare spity na wyciągach powinny być wymieniane w stopniu 1 do 1, zgodnie z uszanowaniem autorów dróg.
Nie wiem jak wygląda sprawa niedawnego dobicia spitów przelotowych na Superścieku więc trudno mi się w tym temacie wypowiedzieć. Jednak ogólnie mogę powiedzieć, że jeśli ktoś znacząco zmienia jakość asekuracji na drodze tylko dlatego, że ma ambicje coś uklasycznic (mowa o oryginalnych liniach a nie wariantach) to wg mnie już na starcie odnosi porażkę ponieważ pokazuje, że mentalnie nie dorósł do drogi, mimo że fizycznie być może tak.
Boltom przelotowym na drogach, które wcześniej takich nie posiadały raczej jestem przeciwny – raczej dlatego, że zdarzają się wyjątkowe sytuacje.
4. Asekuracja na Mnichu
W ramach Akcji Tatry Bez Młotka(TBM) wykonano tam ogrom pracy, za którą Kustoszom Mnicha osobiście bardzo dziękuję. Powstało przy okazji wiele fajnych nowych dróg z których wszyscy korzystamy. Niestety nie udało się uniknąć kilku niepotrzebnie dobitych boltów.
Chodzi mi o Sprężynę, Sadusia, kilka boltów na eRze. Wachowicz również mógłby by być trochę bardziej na własnej. Wymieniłem tylko te drogi na których mi najbardziej zależy, bo bolty tam znajdują się koło świetnie nadających się do asekuracji rys (poza Sprężyną, gdzie dodatkowa asekuracja na płycie zmieniła historyczny charakter tej drogi). Czy nie powinniśmy jako środowisko zastanowić się nad tym tematem? Może rozszerzyć tak zwany podstawowy zestaw do asekuracji na własnej? Jest teraz bardzo dużo dostępnych na rynku mechaników, może niektóre bolty, wbite kiedyś zgodnie z ustaleniami przy rysach są już dziś niepotrzebne?
Ekiperzy Mnicha bezwątpienia wykonali kawał niezłej roboty, sam miałem przyjemność wspinać się po kilku nowych drogach autorstwa Andrzeja i Piotrka. Faktycznie jednak kilka reekipowanych dróg uległo jakby to powiedzieć „rozmiękczeniu”, wychodzę jednak z założenia, że kto nic nie robi błędów nie popełnia, zatem ogólnie rzecz biorąc za całą akcję chłopakom należy się czapka z głowy.
Faktycznie dobrym pomysłem było by spojrzenie na część reekipowanych dróg pod kątem możliwej asekuracji. W końcu dobrze założony friend czy kość potrafią być równie pancerne co bolt, natomiast niektóre drogi na Mnichu nabrały by bardziej górskiego charakteru.
5. Inne ściany
Niedługo staniemy przed problemem, o ile już nie stoimy, wymiany asekuracji na starszych ospitowanych drogach na Żabim Mnichu, Zadnim Mnichu, Czołówce Kopy Spadowej i Czołówce MSW, oraz Zamarłej Turni.
6. Sposób realizacji.
Łatwo o tym wszystkim mówić, trudniej to będzie wykonać :-). Zwłaszcza na Kazalnicy. Moim zdaniem powinniśmy w akcję zaangażować TBM, PZA, oraz TPN. A osoby realizujące w terenie poszczególne prace powinny być wynagradzane. Tutaj jest podwójny problem – jeden to finanse, drugi to nasze podejście w środowisku, że to nieetyczne brać za taka pracę pieniądze. Wydaje mi się, że jak będziemy liczyć na to, że wszystkie te prace zostaną wykonane społecznie, to przez kolejne lata nic się w tym temacie nie zmieni.
Konsultacja środowiska wspinaczkowego z PZA na czele jest niezbędna dla poprawnego wykonania roboty. Współpraca z TPN jest konieczna. Osoby zaangażowane w prace poza stosowną wiedzą na temat obsługi wiertarki i wklejania ringów lub ich wycinania powinny mieć stosowne kompetencje w temacie górskiej wspinaczki. Aby taka robota w ogóle miala szansę realizacji ekiperzy powinni dostać za to konkretną kasę.
7. Sprawy techniczne
Używałem nazwy Bolt, bo w mojej opinii spitów koronkowych nie ma najmniejszego sensu osadzać i jedyne mające prawo bytu w Tatrach kotwy to te typu Long Life. Powstaje pytanie – czy jednak nie zdecydować się na trudniejszą akcje reekipowania i osadzać znacznie bardziej trwałych wklejanych ringów?
Pytał Maciek Ciesielski
Całość ankiety znajdziecie w GÓRACH nr. 231 (sierpnień, 2013).
"Ankietowani" zostali:
Artur Paszczak, Andrzej Sokołowski, Przemysław Cholewa, Marcin Księżak, Bogusław Kowalski, Jacek Fluder, Andrzej Marcisz, Piotr Sztaba, Adam Pieprzycki.
A wy co sądzicie o boltach w Tatrach? Czekamy na wasze komentarze!