baner
 
 
 
 
baner
 
2005-12-25
 

Vom Winde Verweht dokończone!

Glowacz i Jasper wyrównują ubiegłoroczne porachunki z Cerro Murallón.


Jeden z najbardziej znanych zespołów wspinaczkowych na świecie, Stefan Glowacz i Robert Jasper, wrócił cało i zdrowo po wytyczeniu nowej drogi na Cerro Murallón (2831 m), położonej na Lądolodzie Patagońskim „szklanej górze”. Obszerny materiał z ich pierwszej wyprawy na ten szczyt (2003) zamieściliśmy w numerze z kwietnia 2004 roku. Powstała wtedy linia Zaginiony Świat, o trudnościach niskich, jak na możliwości i ambicje zespołu, bo „zaledwie” VII+ M8, biegnąca po lewej stronie północno-wschodniego filara. Głównym zamierzeniem tercetu (w skład zespołu wchodził również Klaus Fengler) było przejście filara w rejonie ostrza. Jednak oblodzenia i niska temperatura uniemożliwiły wspinaczkę w lekkich butach, a co za tym idzie, pokonanie trudniejszych skalnych partii w okolicach krawędzi filara. Już przy okazji pierwszego wyjazdu okazało się, że Cerro Murallón stawia jeszcze wyższe wymagania niż słynący z długotrwałych załamań pogody i huraganowych wichrów rejon Cerro Torre – Fitz Roy. O trudnościach, jakie można tu napotkać, najlepiej zaświadczają dwa dramatyczne komentarze. Pierwszy pochodzi od Casimira Ferrariego, „króla wspinania w Patagonii”, autora jedynego wejścia na szczyt Cerro Murallón (wraz z Paolo Vitalim i Carlo Alde poprowadził w 1984 roku premierową linię o trudnościach VI 5.10 A2/3 80°, 1500 m), który określił wspinaczkę na szczyt jako „najcięższą próbę swych fizycznych i psychicznych możliwości”. Autorem drugiego z komentarzu jest nasz team, który stwierdził wprost: „Es war die Hölle!” [To było piekło!]. Na drugiej z kolei ekspedycji (2004) Glowacza i Jaspera, tym razem na północną ścianę, złe warunki wymusiły odwrót około 250 metrów pod wierzchołkiem, po przejściu piętnastu wyciągów o trudnościach IX A2. Już wtedy obaj wiedzieli, że po prostu muszą tu wrócić.

Marzenia ziściły się w tym roku. Po dotarciu w rejon nastąpiło aż trzytygodniowe załamanie pogody – prawdziwy sprawdzian determinacji, motywacji, siły, wytrzymałości i cierpliwości zespołu. Na szczęście doborowy team sprostał próbie i został nagrodzony. 12 listopada, po około dwudziestu dniach spędzonych w lodowej grocie, która pełniła funkcję bazy, nadszedł wytęskniony okres dobrych warunków. Wspinacze wiedzieli już dobrze, że szybkość jest tutaj równie istotna, co bezpieczeństwo. Postanowili wspinać się tak prędko, jak to tylko będzie możliwe. Weszli w ścianę o 3 rano i, wykorzystując znakomite warunki, stopniowo pięli się wśród olbrzymich trudności przez cały dzień. Biwak wypadł w ścianie, po czym cały kolejny dzień wspinali się do wierzchołka, osiągając go w pogarszającej się pogodzie dopiero o 21.00. Zjazdy trwały całą noc. Szczęśliwi, choć ledwo żywi, wspinacze zameldowali się w bazie o trzeciej nad ranem. Tu czekał na nich towarzysz poprzedniej udanej wspinaczki, Klaus Fengler w towarzystwie Hansa-Martina Götza.
Druga z kolei droga autorstwa Glowacza i Jaspera oraz w ogóle trzecie wejście na szczyt stało się faktem. Vom Winde Verweht [Przeminęło z wiatrem] na 21 wyciągach oferuje trudności IX+A2 (hakowo pokonano cztery długości liny). Łączny czas pracy nad drogą (razem z poprzednią próbą) wyniósł sześć dni. Wielkie gratulacje!

11 (138) 2005

(dg)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com