baner
 
 
 
 
baner
 
2006-03-30
 

Topowe miksty Europy

Wydaje się, że - podobnie jak we wspinaczce klasycznej- ogromny postęp, jaki dokonał się we wspinaniu mikstowym...


LATAJĄCY CYRK PO RAZ DRUGI

Wydaje się, że - podobnie jak we wspinaczce klasycznej- ogromny postęp, jaki dokonał się we wspinaniu mikstowym nie miałby tak dynamicznego przebiegu, gdyby nie „zalegalizowanie nieuczciwych środków”. Mowa o dopuszczeniu osadzania ze zjazdu komfortowej, wierconej asekuracji. Są jednak takie drogi spod znaku drytool, na których pierwiastek trudności psychicznych i fizycznych wydaje się zrównoważony. Jednym z amatorów i autorów tego rodzaju „moralnych” wspinaczek w najwyższym stopniu trudności jest Robert Jasper. Przypomnijmy, że Niemiec, wraz z Markusem Stoferem, jest autorem pierwszego przejścia mikstowego słynnej drogi No Siesta (pierwotna wycena VII–A2, obecnie również VI+ M8, E5 [w skali powagi drogi wymyślonej przez Jaspera – przyp red.], OS) na Grandes Jorasses. Jak wspominał autor, „bez pracy nad krótkimi drogami mój onsajt na No Siesta byłby niemożliwy”.
Jedną z takich „krótkich dróg” była wytyczona w 1998 roku wspinaczka Flying Circus w rejonie Breitwangfluh w Kanderstegu. Problem uzyskał rekordową wtedy wycenę M10 oraz E4, a do jego asekuracji nie użyto ani jednego spita. Mimo wielu prób aż do tego sezonu linia pozostawała bez powtórzenia. 12 stycznia sztuka ta udała się młodemu szwajcarskiemu śmiałkowi, dziewiętnastoletniemu Gabrielowi Grünenwaldowi, a już dwa dni później jego koledze, Simonowi Oswaldowi (23 lata). Pierwszą próbę jej zdobycia podjęli na początku stycznia. Po dwuipółgodzinnym podejściu wspinacze ujrzeli ścianę i drogę, która znajdowała się w zaskakująco dobrych warunkach. Latający cyrk prowadzi olbrzymią przewieszoną, skośną rysą/załupą, której lewa ściana wywiesza się niemalże do poziomu, a ze szczeliny zwisają –  sople. Zdaniem Willa Gadda, właśnie niewielkie rozmiary tych lodowych „mieczy” były przez wiele sezonów główną przyczyną braku powtórzeń drogi.
Młodzi Szwajcarzy, asekurując sie z friendów i kości, przeszli sporą część drogi, wycofując się jednak po przejściu dolnej części. Po kilku dniach powrócili, aby sfinalizowac przejście w stylu RP. Nie wiadomo nam zbyt wiele o ich górskich i skalnych dokonaniach, lecz obaj przyznają, że była to „najtrudniejsza i najbardziej ryzykowna wspinaczka w ich życiu”!

HELLS ANGEL PARADISE – DRUGIE M13 W EUROPIE

Zupełnie innego rodzaju wspinaczką jest linia wytyczona przez Austriaka Markusa Bendlera w masywie Maukspitze w Tyrolu, dla której zaproponował drugą w Europie wycenę M13 (pierwszą była opisywana przez nas Game Over Alberta Leichtfrieda). Mamy do czynienia z czysto skalną, typowo sportową linią drytoolową. Do jej pokonania autor przygotowywał się już od roku. Plany pokrzyżowało mu wówczas, oprócz oczywiście wielkich trudności, zagrożenie lawinowe na podejściu. Co do samej drogi, to na początku prowadzi ona przez piętnastometrowy dach, by następnie wejść w długie, siedemnastometrowe przewieszenie. Kluczowe ruchy znajdują się na samym wyjściu z jego krawędzi. Bendler przyjął tzw. styl bareback – „na oklep”, czyli  wspinaczkę bez użycia ostróg i trików pozwalających na odpoczynek w dachu.
Wydaje się, że mamy do czynienia z jedną najtrudniejszych mikstowych propozycji na świecie oraz że  21-letni Austriak znajduje się w wybornej wprost dyspozycji – jesienią poprowadził nowe 8c+ w Schleierwaserfall, zima zaś rozpoczęła się dla niego udanymi startami w Lodowym Pucharze Świata. W kategorii na trudność zajmował kolejno 12 miejsce w Valle di Daone, drugie w czeskim Špičáku i pierwsze w Saas Fee. Gratulujemy serdecznie Markusowi i z niecierpliwością czekamy na weryfikację wyceny!

Illuminati w Dolomitach

Jeśli jesteśmy już przy Leichtfriedzie, to poprowadzenie najtrudniejszej mikstowej linii w Europie nie spowodowało bynajmniej, iż sympatyczny Austriak miał spocząć na laurach. Przeciwnie, zabrał się za problem o wiele poważniejszy – postanowił zmierzyć się z kilkuwyciągową wspinaczką. Jej dolna część to przewieszona skała, a górny odcinek przechodzi najpierw pod olbrzymim wiszącym lodospadem, by następnie przewinąć się na niego i w ten sposób osiągnąć górną krawędź skały. Całość, nazwana Illuminati, znajduje się w Dolomitach, nieopodal Selva Gardena (Volkenstein) i oferuje pięć wyciągów wymagającego wspinania o trudnościach M11+ WI 6+.
Premierowe przejście miało miejsce 24 stycznia i dokonało się w zaakceptowanym przez czołówkę mikstową stylu bareback („na oklep” – zob. news powyżej). Skalna część drogi zawiera dwa wyciągi i pół trudnego wspinania. Ubezpieczone spitami długości liny uzyskały wycenę kolejno M11- i M11+. Pierwszą udało się pokonać w stylu flash, jednak na drugiej Albert przed udaną próbą zaliczył cztery loty. Trzeci odcinek to skalne M8 i przewinięcie na lodową kurtynę. Po stosunkowo łatwym, 30-metrowym odcinku lodu (WI4) wydawało się, że podobne wspinanie będzie już do samego końca. Nic bardziej błędnego! Zmęczony Włoch natrafił bowiem na wyjściu na koszmarną niespodziankę – okazało się, iż wyjściowy, 50-metrowy filar lodowy nadtopił i zmiękczył lód. Przejście tego odcinka, z przyjemnego dziabania „na deser”, zamieniło się w prawdziwy horror z beznadziejną, zupełnie iluzoryczną asekuracją. Na szczęście wszystko skończyło się szczęśliwie i Leichtfried mógł pochwalić się swym wspaniałym przejściem, o którym mówi, że być może to najtrudniejsza wielowyciągowa droga mikstowa na świecie!

2 (141) 2006

(kg)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com