baner
 
 
 
 
baner
 
 
 
2024-06-19
 

Nie byłoby Haliny, gdyby nie Tatry

O emocjach związanych z poznawaniem niezwykłej, skomplikowanej osobowości i o przypominającym śledztwo zbieraniu materiałów do biografii prekursorki kobiecego himalaizmu, Haliny Krüger-Syrokomskiej, z ANNĄ KAMIŃSKĄ rozmawia ANDRZEJ MIREK.

Kurs wspinaczkowy w Tatrach, lata 70-te


TATRY POJAWIAJĄ SIĘ NA POCZĄTKU I NA KOŃCU GÓRSKIEJ DROGI HALINY. JAKA BYŁA ICH ROLA?


Ogromna! W Tatrach wszystko się zaczęło, to znaczy to, co w historii Haliny jest najważniejsze – miłość do gór. Miała do nich serce. To nie był ktoś tylko z duszą sportowca i talentem do wspinaczki. Ona świetnie się w górach czuła – z innymi taternikami i taterniczkami, w dzikiej przyrodzie. Zazwyczaj zatrzymywała się w Kurniku, obok schroniska nad Morskim Okiem. W tym legendarnym miejscu wspinacze nocowali, śpiąc obok siebie, gotując razem, kradnąc sobie warzywa i jedząc zupę z jednej menażki, w oparach suszących się skarpet, kiełbasy, a czasem wódki. Halina dojrzewała tam jako człowiek gór, ktoś, kto dobrze sobie radzi w grupie, buduje więzi, jest częścią wspólnoty i chodzi z innymi w ściany, by razem robić różne drogi.

 

NA ILE W PRACY NAD KSIĄŻKĄ O HALINIE POMOGŁO PRZETARCIE SZLAKÓW PODCZAS PISANIA BIOGRAFII WANDY?


To było szalenie pomocne. Nie byłoby książki o Halinie, gdyby nie ta wcześniejsza. Poznałam różne osoby ze środowiska, przeczytałam istotne publikacje, wiele dowiedziałam się o jednej w czasie rozmów o drugiej. Zastanawiałam się tylko, czy po biografii Wandy ludzie będą chcieli wypowiadać się do kolejnej książki. Kiedy jednak zgłosiłam się do osób, które darzę szacunkiem – profesora Andrzeja Paczkowskiego, Janusza Onyszkiewicza czy Leszka Cichego – bez problemu zgodzili się porozmawiać. Wiedziałam już, że jest szansa, że biografia może się udać. 

 

 W namiocie pod Gaszerbrumami, 1975 rok

 

ZDĄŻYŁAŚ PRZEPYTAĆ ZMARŁEGO NIEDAWNO BOGDANA JANKOWSKIEGO. JAKIM BYŁ ROZMÓWCĄ?


Trudnym, nieoczywistym, ale wspaniałym! Żałuję bardzo, że nie doczekał książki. To był przede wszystkim niezwykły człowiek: życzliwy, pomocny, z sercem na dłoni. Kiedy pracowałam nad książką o Wandzie, rozmawialiśmy w smugach dymu, bo wędził akurat wędliny na Wielkanoc w ogrodzie swojego kolegi pod Wrocławiem. Nie było łatwo „otworzyć” go za pierwszym razem. Ale miałam przeczucie, że się udało. A podczas rozmów o Halinie było łatwiej.

 

Jednak każda książka to osobna historia, inne przeszkody do przeskoczenia i zupełnie inna droga. Na przykład nikt z rozmówców nie potrafił powiedzieć nic o życiu Haliny przed tym, zanim pojawiła się w górach. Siedziałam godzinami w archiwach, by się czegokolwiek dowiedzieć o jej dzieciństwie czy rodzinie. Nie było praktycznie żadnych wywiadów z nią, w porównaniu do tego, ile było ich z Wandą. Miałam też wielu nowych rozmówców w tych rozdziałach, gdzie opisuję życie zawodowe, rodzinne czy bardzo barwne życie towarzyskie, jakie Halina wiodła w Warszawie. I na to akurat żadne wcześniejsze doświadczenia z pracy nad książką o Wandzie nie miały wpływu.  

 

Rozmawiał / ANDRZEJ MIREK
Zdjęcia / Arch. rodzinne JANUSZA SYROKOMSKIEGO i MARIANNY SYROKOMSKIEJ-KANTECKIEJ


*  *  *


Tekst został opublikowany w 268 (3/2019) numerze Magazynu GÓRY.


Dalsza część rozmowy jest opublikowana na naszej stronie magazyngory.pl

 


Zapraszamy również do korzystania z czytnika GÓR > czytaj.goryonline.com

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com