W miniony weekend odbyły się w Sheffield zawody CWIF o charakterze jak to się mówi międzynarodowym, a zatem ściągnęło trochę wspinaczy z różnych stron świata. Udział też wzięła solidna grupa Polaków (Tomasz Oleksy, Dawid Skoczylas, Piotr Bunsch, Grzegorz Karolak, Marcin Botor) - niestety ostatecznie bez większych sukcesów.
Tymczasem po stronie widowni można było spostrzec dwie niepocieszone twarze Piotra Bliźniora Wyciślika i Jurka Stefana Stefańskiego, bo niestety w znajdującym się nieopodal Peak District pogoda jak zwykle w kratkę, a co za tym idzie nie lichym wyzwaniem jest wstrzelanie się w okno pogodowe - pomijając oczywiście ewentualne wspinanie w gricie ;)
Nazajutrz wymieniony duet (po obejrzeniu finałów i nieprzespaniu nocy ;)) wybrał się już do Curbar. Pomimo "zmęczenia" wbijają się jednak oni w ledwo przeschnięte gritowe trady.
Bliźniak za cel obiera klasyczny Crack and Slab E7 7a, czyli prostowanie Moon Crack autorstwa Johna Arrana (1999), gdzie po ukończeniu rysy zamiast odbić w prawo - ciągnie się linię na wprost przez połogą płytkę i wychodzi z niej mantlą... "Takie wspinanie jest zdecydowanie moim najsłabszym punktem" - komentował Piotr, podbudowując tym swoją psychikę ;) W każdym razie po kilku przymiarkach z liną zarzuconą od góry oraz wyczajeniu wszelakich patentów, a w szczególności nieco łatwiejszej metody wymyślonej przez Jordana Buysa, który w przeciwieństwie do poprzedników dostrzegł "dobrego oblaka lekko po prawej" następuje próba prowadzenia.
"Bodley, kumpel z Hongkongu wiesza się do fot. Mam wrażenie, że bardziej się boi ode mnie. Coś minę ma niewyraźną. Nie wspina się chłopak z liną. Nie ma się co dziwić, że go troszku przytkało :). Chyba pierwszy raz wisi w zjeździe." - tuż przed wbiciem się z dołu zauważa Piotr.
Przewieszona ryska Moon Crack (VI.3+) pada na spokoju. Pierwszy, a zarazem ostatni przelot został osadzony. Kluczowy początek slabu przebiegnięty został bez problemów, po czym kolejny ruch w górę i... "Kurwa! Pominąłem stopień!!" - następuje dziarganie po naprawdę "obłych oblakach" i nieuchronne darcie po połogim w dół... Próba hamowania kolanem odzianym w oryginalne jeansy na tyle pomaga, że udało się Piotrowi wykonać "desperacki, spazmatyczny ruch do klamki na końcu slaba".
"Uratowałem się w ostatniej chwili przed solidnym lotem - prawdopodobnie do gleby. Pogryzłem całą wargę podczas walki. Dyszałem trzymając zbawczą klamę. Fakt: Takie wspinanie (po slabach - przyp. red.) nie jest moją mocną stroną :) Na fotach zobaczyłem potem, że miałem nogę za liną. Nawet jeśli bym nie doleciał do gleby to miałbym problem, żeby wrócić do domu z całą potylicą. Ehhhhh... Amatorka! Tak czy siak, droga padła." - komentuje spokojnie swoje przejście Piotr Wyciślik.
W opinii Bliźniora droga pokonywana patentem Buysa oraz dla kogoś pewnie poruszającego się po połogim jest raczej trudną E6, niż łatwą E7... ;)
Na tym nie koniec, bo po tej rozgrzewce przyszedł czas na OS-a na znajdującej się na lewo klasycznej, a zarazem dosć ładnej Moon Walk E4 6a, która padła bez większych przygód.
Także Jurek Stefański dorzucił coś do zeszyciku, bo oprócz intensywnego wędkowania znajdującej się w pobliżu jeszcze innej klasycznej i słynnej drogi - pokonał szybkim head-pointem Moon Crack E5 6b... Na której to dla przypomnienia Marcin Flower Poznański, w trakcie próby onsajtu, zaliczył w zeszłym roku glebę na znajdujące się pod skałą głazy...
Na koniec warto dodać, że do wspomnianego duetu należą obecnie jedne z najostrzejszych polskich przejść w gritach: Piotr Wyciślik - Gaia E8 6c, Black Rocks (2008) oraz The Master`s Edge E7 6c, Millstone Edge (2007), a Jerzy Stefański - również The Master`s Edge (2007).
Niemniej nie można zapominać też o innych, czyli Dawidzie Skoczylasie z The Dangerous Crocodile Snogging E7 6b, Ramshaw (2002, pierwsza polska E7) oraz Marcinie Poznańskim z Poppa Bud E7 6c, Froggatt.
Miejmy nadzieję, że to nie koniec wieści o polskich dokonaniach w gritach i pogoda będzie naszym przychylna, bo mocy to chyba im nie brakuje ;)
No i niech psycha będzie zawsze z nimi!