W 1995 roku Wojtek Kurtyka próbował Grani Mazeno z zespołem brytyjskim (Doug Scott, Rick Allen, Sandy Allan, Andrew Lock). W roku 2012 po niewiarygodnej 15-dniowej akcji non-stop Sandy Allan i Rick Allen przeszli grań w stylu alpejskim i stanęli na wierzchołku Nanga Parbat. Po kolejnych dwóch dniach osiągnęli obóz bazowy w sąsiedniej dolinie Diamir. To najdłuższe trawersowanie w masywie ośmiotysięcznym w historii himalaizmu.
Grań Mazeno; fot. Wojtek Kurtyka
W niedawnym wywiadzie w „Dużym Formacie” Wojtek powiedział o nim:
„Odnoszę wrażenie, że nawet do fachowców nie dociera, co oni zrobili. Trudności techniczne wprawdzie nie są tam duże, ale to jest kilkanaście dni wędrówki po grani, przez kilka siedmiotysięcznych wierzchołków, w sumie około 15 kilometrów grani, a na koniec Nanga Parbat – góra mit. I zrobiło to dwóch gości, którzy są poniekąd starcami, Sandy miał 57 lat, a Rick 59. Widzę w ich wyczynie jakiś głęboko ludzki wymiar. To właśnie jest rodzaj sztuki, która wymaga jazdy w innym wymiarze”.
Skusiło nas, aby zagadnąć Wojtka, o co mu chodzi z tym innym wymiarem:
Myślę, że we wszelkich wyzwaniach przekraczających ludzką wyobraźnię nieodzowny staje się akt wielkiej wiary, który wrzuca człowieka na orbitę w innym wymiarze.
Moje najtrudniejsze przejścia dojrzewały w niezwykły sposób. Kiedy wpatrywałem się w niepojęte piękno górskie, nie potrafiłem go ogarnąć ani zrozumieć. A jednak towarzyszyło mi poczucie bliskości czegoś najważniejszego, najcenniejszego w moim życiu. Rodziło się z tego wszystkiego silne pragnienie zbliżenia się do tego tajemniczego piękna. W końcu ulegałem mu i dojrzewałem do pokornego wyznania: „W porządku Góro, powierzam się Tobie. Nieważne, co mnie spotka. Ale Ty również jesteś moją.”
Było to w istocie wyznanie jedności, które przeżywałem w takiej chwili. Było ono źródłem siły zwykle nieosiągalnej, usuwało wszelkie wątpliwości i pozwalało z ufnością podjąć zuchwałą próbę przejścia ściany czy grani. Ale mówienie tutaj o ścianie czy o grani wprowadza w błąd. Tutaj chodzi o „jasny obiekt pożądania”. Tym jest właśnie wkroczenie w inny wymiar.
Jestem pewny, że Sandy i Rick zachowali od czasu naszej wspólnej próby silną więź z tą granią. Dlatego wbrew wszelkiemu rozsądkowi, wbrew upływowi i destrukcji czasu 17 lat później zostali tak łaskawie przyjęci przez tę odjechaną grań.
Ich wędrówka przypomina mi mity o mędrcach, którzy mimo sędziwego wieku zachowują moc i ratują porządek świata. Pewnie uznacie, że się Zwierzowi mąci w głowie. W takim razie spróbujcie w 59 roku życia 17-dniowej wspinaczki non-stop na ośmiotysięczniku.
Skąd te wszystkie rozważania? Ano z takiego oto prozaicznego powodu. Kilka dni temu Sandy Allan pisze do Wojtka:
Voy, cóż za wspaniały początek dnia. Listonosz dostarczył mi twoją książkę. Teraz potrzebuję już tylko fajnej Polki, która by mi ją przeczytała!
Sandy
Wojtek do Sandy’ego:
Ty spryciarzu! Najpierw dostajesz polską książkę, a później rozglądasz się za polską “tłumaczką”. Całe życie uczę się od Ciebie. Nieopodal mieszka boleśnie ekscytująca Ukrainka. Jutro kupuję ukraińską książkę. Jesteś moim guru.
Voy
Sandy do Wojtka:
Voy, Ty jesteś moim guru.
Niestety nie znalazłem nikogo, kto mógłby mi ją poczytać…, nawet brzydkiej Polki, jeśli takie w ogóle istnieją!!!!???? Ależ to frustrujące: twoja książka leży na stole, świetne rysunki i okładka, a ja nic z niej nie rozumiem… Ot, życie, prawda?!
Sandy
Oryginalna korespondencja po ang.
Sandy to Voytek:
Voy, what a nice start to my day. The postman brought me your book! Now I need a nice Polish speaking woman to read it to me!
Voytek to Sandy:
O you smarty! First you get the Polish book, then a nice Polish girl for reading. I'm always learning from you. I’ve got here the painfully exciting Ukrainian neighbour. Tomorrow I will buy the Ukrainian book. Thank you my Guru.
Sandy to Voytek:
You VOY are my Guru!...
But no, I have not found anyone to read it for me... even an ugly Polish girl, if there are any!!!!!!??? It’s so frustrating, your book lies on my table, wonderful drawings and cover. I can not understand anything....
Ha, ha, it’s life, right?