Trzej polscy himalaiści, po bohaterskiej akcji ratunkowej na zboczach Broad Peaku, uratowali życie tajwańskiemu wspinaczowi umierającemu na wysokości 7500 m n.p.m.
Akcja na Broad Peaku (fot. TVN24)
Jak pamiętamy 24 lipca szczyt Broad Peaku zdobyła trójka Polaków: Agnieszka Bielecka, Marek Chmielarski i Piotr Tomala. Wtedy też rozpoczęła się długa walka o przeżycie Shahima, himalaisty z Tajwanu:
W nocy z 24 na 25 lipca do polskiej messy w bazie wyprawy wszedł członek zespołu tajwańskiego z prośbą o pomoc umierającemu w położonym na wysokości około 7500 m n.p.m. obozie IV rodakowi. W tym czasie w obozie III przebywała szóstka Polaków. Oprócz trójki która właśnie zdobyła szczyt, jeszcze Krzysztof Stasiak, Grzegorz Bielejec i Mariusz Grudzień.
Tylko Polacy ruszyli do akcji ratunkowej
„Ten ostatni jako jedyny był w miarę "świeży", a ponadto - zrządzeniem losu - zna się rzeczy bo jest ratownikiem medycznym i górskim. Próby zrekrutowania partnerów z innych wypraw do akcji ratunkowej zakończyły się fiaskiem, mimo tego że proszeni o udział byli również rodacy umierającego wyżej Shahima.”
W tej sytuacji do akcji dołączyli zmęczeni atakiem szczytowym Marek Chmielarski (który po akcji szczytowej nie zdążył nawet wysuszyć butów) oraz Grzegorz Bielejec (po ataku na Broad Peak Middle). Po trzygodzinnej walce o znalezienie w ciemności obozu IV, udało im się dotrzeć do poszkodowanego, który znajdował się pod prowizoryczną opieką pary Meksykanów. Od razu zaaplikowali mu niezbędne leki i tlen. Nazajutrz w godzinach porannych wrócił po Shahima jego osobisty tragarz wysokościowy, który sprowadził go do obozu III, a wieczorem do "dwójki", gdzie następnego dnia po raz kolejny dostał od Polaków dawkę leków.
Problemy Krzyśka
Niestety w tym samym czasie zaczęły się również bardzo duże problemy Krzysztofa Stasiaka. 25 lipca rano stracił poczucie równowagi i czuł się coraz gorzej. W tej sytuacji Mariusz Grudzień, jeszcze wycieńczony nocną akcją, bez zastanowienia zaaplikował koledze lek na obrzęk mózgu, a Piotr Tomala rozpoczął podawanie tlenu. Po około godzinie przygotowań, Piotr rozpoczął sprowadzanie Krzyśka. O tym jak poważny był stan Krzyśka świadczy fakt że wszelkie zakłócenia w podawaniu mu tlenu, spowodowane poluzowaniem maski natychmiast odbijały się na stanie chorego, który zaprzestawał współpracy z ratującym.
Na szczęście udało się sprowadzić go bezpiecznie do bazy gdzie czekali już koledzy z jedzeniem i piciem a jego stan zaczął pomału wracać do normy. Tego samego dnia wieczorem, do bazy dotarł Grzegorz, któremu akcja ratowania Tajwańczyka uniemożliwiła atak szczytowy na główny wierzchołek Broad Peak.
Dzień później udało się również sprowadzić do bazy Tajwańczyka, jednak podczas całej drogi w dół wymagał on ciągłego podawania leków.
Dzięki heroicznej postawie naszych himalaistów udało się uniknąć tragedii. Miejmy nadzieję że będzie to dobry przykład dla tych, dla których wejście na szczyt jest ważniejsze niż ratowanie życia. Szkoda tylko, że jedynie Polacy zdecydowali się, ryzykując własne zdrowie, aby ruszyć na pomoc Shahimowi…
źródło: polskihimalaizmzimowy.pl