Kolejne (dobre) wieści napływają z Katalonii, która przez ostatnie dwa tygodnie stała się wiosenną rezydencją pewnego krakowskiego klubu wspinaczkowego. Aż chciałoby się powiedzieć, że po takich przejściach raczej nikomu Korona z głowy nie spadnie, a wręcz mogą stać się one zwiastunem całkiem „przyzwoitego” sezonu w skałach. ;-)
"Słowiański przykuc zwycięstwa" ;-) Fot. Instagram Piotr Schab
Najlepiej sprawdza się to w przypadku Piotra Schaba, który zgodnie ze swoim zamierzeniem, realizuje obecnie plan odpoczynku od głównego projektu - Perfecto Mundo.
W ramach „relaksu” udało mu się wpiąć do łańcucha Joe Mamy (9a+) oraz Blanquity (8c+) – o czym pisaliśmy ostatnio – a kilka dni temu dołożył do tego jeszcze kolejną drogę spod znaku 8c+ - Radar Ez
Co ciekawe, sam Dani Andrada twierdzi, że to najlepsza katalońska droga w tej wycenie. Pokonanie jej zajęło Piotrkowi zaledwie trzy próby, pomimo tego, że jak sam mówił, nic nie wskazywało na tak szybkie prowadzenie, ze względu na lekką wilgoć utrzymującą się na skale.
Położona w sektorze Figols droga, to według Piotrka wytrzymałościowy ciąg, jednak nie ten z kategorii klasycznych maratonów. Radar Ez składa się z początkowego boulderu oraz kilku trudniejszych miejsc przedzielonych restami, których zwieńczeniem jest dość trickowa oraz nieco mokra o tej porze roku tufa. Według Koroniarza, jak i Daniego to propozycja zdecydowanie godna uwagi. Oto jak radzili sobie na niej Chris Sharma oraz Joe Kinder:
Nie sposób również zapomnieć, że tego samego dnia swój „sending day” miał Wojtek Pełka. Mniej więcej w szóstej próbie uporał się z Fish Eye, dopisując tym samym do swojego konta kolejne 8c – a zarazem drugie w przeciągu tygodnia. Patrząc na poprzednie przejście, Mind Control, można by powiedzieć, że Wojtek odnajduje się w stu ruchowych ciągach jak ryba w wodzie lub przynajmniej ma szeroki kąt widzenia przy poszukiwaniu dobrych restów. ;-) Poniżej jego komentarz:
„W przeciwieństwie do Mind’a, od razu wiedziałem, że przejście drogi jest uzależnione od zrobienia pierwszego cruxa. Końcowy boulder to jurajskie zginanie po dziurkach, które nie sprawiło mi większego problemu, pomimo że zupełnie pomyliłem sekwencję ruchów. Co prawda podczas przejścia cały czas zastanawiałem się, czy zdążę się wstawić jeszcze raz, jak spadnę. Okazało się to niemożliwe, ale na szczęście też niepotrzebne. Do łańcucha wpiąłem się ostatniego dnia wspinania, co chyba udało mi się pierwszy raz w życiu! :-)”
Wojtek Pełka na Picos Pardos 8b/+; fot. Majka Miezianko
Do swojego wakacyjnego dorobku Wojtek dołożył jeszcze 8a OS w sektorze Sant Lorenc de Montgai, potwierdzając tylko zasadność słynnego porzekadła pt. last day = best day.
Resztę koroniarskiej ekipy czeka natomiast jeszcze kilka kolejnych „żmudnych” i pracowitych dni na "westowym padole". ;-) Czekamy na wieści!
Źródło: info własne