baner
 
 
 
 
baner
 

Daria Brylova i Mickael Mawem triumfują w Crux Open

Ostatnimi czasy stolica nader często gości wspinaczy z całej Polski spragnionych zawodniczych zmagań na najwyższym poziomie. Stałym punktem „sezonu panelowego” jest Warszawska Liga Boulderowa, nietuzinkowymi zawodami z pomysłową formułą zaskakuje Obiekto, Centrum Wspinaczkowe Murall przyciąga z kolei widowiskową rywalizacją tych którzy od crashpada preferują wiązać się liną. 

Szymon Łodzinski topuje na jedynce


Natomiast niekwestionowanym „highlighterem sezonu”, dla wielu wręcz kultową imprezą były zawody Bloco Masters, ściągające prócz rzeszy amatorów i największych mocarzy z krajowego podwórka również liczne grono gości z zagranicy, z prominentnymi nazwiskami prosto z pucharowych salonów na czele. Wobec fiaska organizacji tychże zawodów pojawiła się do zagospodarowania nisza. A że wszechświat nie znosi próżni, prędko doczekaliśmy się odpowiedzi i ciekawej propozycji, która kto wie, być może na stałe również zagości w corocznym kalendarzu wspinaczkowych wydarzeń, których odpuścić po prostu nie można. Mowa rzecz jasna o Crux Open, imprezie rozegranej w ubiegły weekend na największej boulderowni w centrum Warszawy. Oczywiście nie mogło nas tam zabraknąć – zapraszamy do przeczytania krótkiej relacji z tego co wydarzyło się przy Hożej 51:-). A działo się naprawdę sporo. 

 

Już w zapowiedzi zawodów wieszczyliśmy prawdziwą boulderową ucztę „dla ciała i dla duszy”, patrząc nie tyle po listach startowych, co po nazwiskach routesetterów. Tomasz Oleksy, (IFSC route-setter) Aleksander „Olo” Romanowski (PZA route-setter) Tadeusz Sługocki, Tomasz Rumianowski oraz Paweł Żuk zadbali o to, by cała rzesza wspinaczy, która w weekend stawiła się w stolicy, miała nad czym łamać głowy i zdzierać skórę. A jeśli wierzyć listom startowym, rzesza ta liczyła bez mała 512 głów. Wynik imponujący i jak najbardziej dorównujący przywołanym na wstępie Bloco Masters. Taka liczba startujących musiała zostać sprawnie rozdzielona na grupy by uniknąć zatorów i kolejek pod baldami, które po pierwsze wydatnie obniżyłyby jakość i przyjemność płynącą ze zmagań, a po drugie rodziłyby wiele kłopotliwych i potencjalnie niebezpiecznych sytuacji. Tutaj organizatorzy spisali się na medal, do dyspozycji dając aż 8 eliminacyjnych grup. Do wyboru były terminy w piątek i w sobotę, do pokonania 30 boulderów. W każdej grupie zawodnicy mieli na to 3 godziny, co było czasem wystarczającym by spróbować wszystkich przystawek i na tych szczególnie problematycznych spędzić więcej czasu. Rywalizacja odbywała się w formule flash, z tą różnicą że startujący w kategorii PRO (czyli z zacięciem zawodniczym :-)) mieli do pokonania osobnych 10 problemów dla swojej kategorii, a amatorzy – kategoria na wskroś przewrotnie określona mianem RECRUIT również została obdarzona przez chwytowych przystawkami dedykowanymi specjalnie dla nich. Jak nietrudno się domyślić, dla amatorów były to raczej baldery z tej łatwiejszej półki, pozwalające dobrze się rozgrzać i też gwarantujące to, co obiecywali organizatorzy – raczej ciężko było komukolwiek wyjść bez topów:-). Z kolei wyodrębnione propozycje dla zawodników miały za zadanie „rozrzucić” czołówkę i w konsekwencji wyłonić grono półfinalistów, a w konsekwencji finalistów. Pozostałe 20 balderów było pulą wspólną, w której trudność problematów rosła gradacyjnie wraz z ich numeracją. Pozwalało to na szybką ocenę który boulder rokuje bardziej, a który mniej, choć jak pokazała praktyka, nie było to regułą:-). Jeśli chodzi o urodę przystawek to tutaj routesetterzy znaleźli idealny kompromis pomiędzy dominującym ostatnimi czasy na pucharowych salonach „trendy-settingiem” czyli koordynacyjnymi boulderami po paczkach, a tym co jeszcze nie tak dawno było domeną zmagań na krajowym podwórku – solidnymi dogięciami po małych, krawądkowych chwytach. Były więc nabiegi, „skoki przez rzeczkę”, czujne połogi i siłowe dachy. Na brak zróżnicowania nikt nie mógł narzekać, a co warte podkreślenia, eliminacyjne bouldery były nakręcone tak, że nie wymagały dodatkowych kobiecych stopni i chwytów – poza nielicznymi wyjątkami parametr nie był więc czynnikiem decydującym o sukcesie lub jego braku na danej przystawce. Czy to było dobrym rozwiązaniem – ile ludzi tyle opinii, ale wiele spośród startujących zawodniczek deklarowało, że jest z takiego rozwiązania zadowolona i nie chce „handicapu” w postaci dodatkowych stopni i chwytów, często też przecież zmieniających niemal całkowicie przebieg i urodę balda. Od strony organizacyjnej dużym plusem była formuła aktualizacji wyników na bieżąco w systemie Competit, który organizatorzy wykorzystali również przy rejestracji. Po każdej grupie rezultaty były sprawnie dodawane, a startujący w późniejszych grupach, z aspiracjami na start w niedzielnych półfinałach (w przypadku zawodników, dla których to przewidziano tę dodatkową rundę selekcjonującą najmocniejszą szóstkę) i finałach wiedzieli ile dokładnie przystawek powinno dać do nich upragniony akces. 


Kamil Ferenc na najlepszej próbie na jedynce


 

Do półfinałów w kategorii PRO miało w założeniu awansować najlepszych 20 zawodników i zawodniczek, ostatecznie z racji wyników ex aequo po eliminacjach lista uległa nieznacznemu rozszerzeniu i w niedzielne przedpołudnie oglądaliśmy 21 Pań i 22 Panów, którzy rywalizowali na 3 przystawkach. Nie można oprzeć się wrażeniu, że trudności kobiecych problemów były dość wygórowane czego dobrą ilustracją może być fakt, iż prawie połowa stawki nie zdołała zdobyć nawet bonusa, zaś 1 top dawał już finał, bez względu na ilość prób. W gronie finalistek znalazły się więc Małgorzata Rudzińska, (KW Kotłownia, Evolv) Karina Mirosław, (Pol-Inovex, Scarpa Lublin) Volha Rak, (S/C/W) Jadwiga Szkatuła, (Avatar, E-Pamir) Daria Brylova (KS Korona, Heartbeat, EB Climbing, iura) oraz Katarzyna Ekwińska (Gatowalls, 8a.pl, Heartbeat). Kasia i Daria z dwoma topami, torunianka wyprzedziła reprezentantkę krakowskiej Korony o jeden bonus, tym samym wygrywając rundę półfinałową. Wśród Panów było już nieco lepiej jeśli chodzi o skuteczność – by dostać się do finałowej szóstki należało zgromadzić minimum 2 topy i 3 bonusy. Sztuka ta udała się Stefanowi Madejowi, (UKA, Evolv, Alpin Sklep) natomiast pozostała piątka zgodnie zaliczyła komplet – różnice w zajmowanych lokatach po półfinale były więc tylko kwestią prób do topu i do bonusa. Bezkonkurencyjny okazał się tutaj reprezentant francuskiej kadry Mickael Mawem (Verticalgrimpe), fleszując w pięknym stylu wszystkie 3 przystawki i ustawiając się tym samym w roli niekwestionowanego faworyta do zwycięstwa w całych zawodach. Tuż za nim uplasowali się Kipras Baltrunas (Scala dream, Nihil Clothing) i Rolands Rugens (MadRock, Nihil Clothing). Stawkę uzupełnili Kamil Ferenc (KS Korona, Scarpa, MotionLab) i Szymon Łodziński (UKA, DMM, Red Chili, camper, wgore.eu).

 

Finał rozgrywany był na 3 problemach w formule IFSC czyli bez czasu kradzionego. Zawodnicy mieli więc na pokonanie balda 4 minuty. Dla żadnego z nich start w takiej formule to nie pierwszyzna, stąd na problemach wymagających sporego „spręża” nie oglądaliśmy zbyt wiele prób – optymalna strategia startowa wszakże wyklucza szafowanie nimi bez umiaru, wyjąwszy koordynacyjne, dynamiczne starty, które z racji swojej loteryjności wymagają większej ilości prób, co też ułatwia „rozrzucenie” stawki. Męska jedynka była właśnie przykładem takiego startu. Dynamiczny ruch z kompresyjnym wyłapaniem dwóch obłych struktur na początku sprawił nieco trudności Stefanowi Madejowi, ale w najlepszej próbie udało mu się „skleić” ów ruch i tym samym zdobyć bonus. Dalsza droga do topu nie była jednak łatwiejsza. W pięknym stylu natomiast na problemie jako pierwszy zatopował Szymon Łodziński. Rozpracowanie koordynacyjnej sekwencji startowej zajęło mu raptem 2 próby, ale bardziej problematyczna okazała się bańka z oblaka do topowej paczki, która raz zrzuciwszy Szymona, w kolejnej próbie już zakończyła się niezwykle efektownie i co najważniejsze skutecznie. Kamil Ferenc próbował dostać się do topu tym samym patentem – do sukcesu zabrakło naprawdę niewiele, w kulminacyjnej próbie przez moment cała zgromadzona publiczność już była pewna, że zawodnik krakowskiej Korony utrzyma imponujący swing w plecy na topowej paczce, jednak opanowanie go okazało się niemożliwe. Szkoda dla dalszego widowiska, bo większa liczba topów na pierwszym problemie dałaby dalsze emocje do samego końca. Bez sukcesu zakończyli swoje próby na „jedynce” również Kipras Baltrunas i Rolands Rugens, zdobywając tylko bonus. Jako ostatni z boulderem zmierzył się, a raczej wręcz przebiegł przez niego Mickael Mawem, demonstrując swoją wysoką formę i jednocześnie sporą przewagę nad resztą stawki. Jeśli ktoś miał jakiekolwiek wątpliwości po eliminacjach i półfinałach kto wyjdzie zwycięsko z rywalizacji, teraz już nie miał złudzeń. Francuz tego dnia był po prostu nie do zatrzymania. 


Daria Brylova i jej flash na jedynce


 

Kobieca „jedynka” z kolei zaczynała się siłowym „przewinięciem” przez nienajlepsze chwyty nakręcone na paczkach, następnie koordynacyjny, dynamiczny ruch z wyłapaniem dwóch paczek, podobnie jak na męskiej „jedynce” w sposób kompresyjny. Całość wieńczył efektownie nakręcony strzał do topowej paczki. Problem zatrzymał Jadzię Szkatułę i Volhę Rak, którym ewidentnie bardziej fizyczne i koordynacyjne patenty po prostu nie podeszły. Oglądaliśmy natomiast 4 topy – po rozpracowaniu sekwencji na topie zameldowała się Karina Mirosław, w czwartej próbie pokonała go Gosia Rudzińska, o jedną więcej potrzebowała Kasia Ekwińska. W pięknym stylu natomiast pokonała do Daria Brylova, swoim fleszem wzbudzając aplauz ze strony warszawskiej publiczności. Daszka wielokrotnie przyznawała, że bardzo leżą jej dynamiczne ruchy – cóż, jak widać nie rzucała słów na wiatr :-) 

 

Problemy oznaczone numerem 2 były zdecydowanie bardziej techniczne. Męska „dwójka” rozgrywała się po paczkach zbiegających się w zacięciu, do którego wiodła jednak trudna i niezwykle czujna droga. Na końcu oprócz silnych tricepsów potrzebnych do wyjścia z wyporu w zacięciu należało również popisać się dynamiką. Niestety tutaj nie doczekaliśmy się topów wśród naszych rodzimych zawodników. Kamil Ferenc i Stefan Madej zaliczyli po bonusie, Szymon Łodziński natomiast po świetnym występie na „jedynce” nie zdołał odnaleźć odpowiedniej sekwencji i w rezultacie stracił dystans do prowadzącego Mickaela Mawem, który jak nietrudno się domyśleć, również i na tym problemie popisał się flashem. W trzech próbach uporał się z nim Kipras Baltrunas, w czterech Roland Rugens. 


Jadzia Szkatuła przedziera się przez trójkę


 

Wiodącą formacją kobiecej „dwójki” był czujny połóg. Bliska sukcesu na nim była Jadzia Szkatuła, jednak ostatecznie pechowo spadła tuż przed topem, kończąc swoją najlepsza próbę na problemie tylko z bonusem. Volha Rak ewidentnie nie czuła się w tej formacji najlepiej, do topu nie dotarła również Gosia Rudzińska, która także musiała zadowolić się bonusem. Karina, Kasia i Daszka zameldowały się natomiast na topie, choć Daszce ta sztuka nie udała się już fleszem. W dalszym jednak ciągu wyraźnie prowadziła ilością prób do topu. Przed ostatnim problemem skład podium był więc praktycznie pewny, jedynie katastrofa mogła odebrać Darii tego dnia zwycięstwo. U Panów natomiast Mickael Mawem przystępował do trzeciego i zarazem ostatniego problemu już zupełnie bez żadnej presji (o ile w ogóle wcześniej takową odczuwał :-)) – jego rywale nie mieli już nawet matematycznych szans by mu zagrozić. Wisienką na torcie byłby jego top na ewidentnie najtrudniejszym tego dnia baldzie numer 3, który został nakręcony w niezwykle efektowny sposób - podhaczanie palców o paczkę i „przewinięcie się” forsujące dach, następnie siłowa końcówka wiodąca po strukturach w przewieszeniu. Niestety Francuz dotarłszy pod sam top dwukrotnie spadł z ostatniego ruchu. Gdyby punktowane były poszczególne chwyty jak we wspinaniu na prowadzenie to i tak na tym baldzie miałby najlepszy wynik. Zasady rządzące zawodami boulderowymi są wszakże inne i tym samym na ostatnim problemie wszyscy zawodnicy u Panów zgodnie zaliczyli po bonusie. Stanu rywalizacji to nie zmieniło – dalsze stopnie podium zajęli kolejno Kipras Baltrunas i Rolands Rugens. W zapowiedzi zawodów pisaliśmy, że ta dwójka wielokrotnie krzyżowała plany naszym rodzimym zawodnikom – tak stało się też tym razem. Kapitalny występ Szymona Łodzińskiego na „jedynce” to w zasadzie jedyny moment, w którym mogliśmy liczyć na polski akcent na podium. Zabrakło szczęścia i pewnie również pucharowego doświadczenia, którego znacznie więcej mieli zagraniczni goście, z Mickaelem Mawem na czele. U Pań problemy numer 3 nie zmieniły stanu rywalizacji – choć na uwagę zasługuje fakt, że problem pięknie rozczytała i w drugiej próbie zatopowała Volha Rak. Poza nią tą sztuką popisała się tylko jedna osoba tego wieczoru – nie kto inny jak Daria Brylova. Tym samym Daszka przypieczętowała swój świetny występ, potwierdzając że w słynnym porzekadle „do 3 razy sztuka” jest sporo prawdy. Dla śledzących regularnie zawodnicze zmagania przypominamy, że Daszce w poprzednich dwóch występach w stolicy zwycięstwo dosłownie się wyślizgiwało (może nie tyle z rąk co z nóg :-)) – mowa o Murall Challange i zawodach Tylko dla Kobiet na Obiekto, gdzie dwukrotnie ustępowała miejsca na najwyższym stopniu podium swoim koleżankom. Tym razem już była nie do zatrzymania. Drugie miejsce przypadło Karinie Mirosław, trzecia swój występ zakończyła Kasia Ekwińska. 


Zwycięzca wśród Panów Mickael Mawem


 

Imprezę jak najbardziej możemy zaliczyć do udanych, a organizatorom pogratulować świetnej organizacji (zwłaszcza pomysł z 8 grupami eliminacyjnymi był niezwykle trafiony) i zaangażowania w przedsięwzięcie doborowej ekipy routesetterów oraz ściągnięcia zagranicznych nazwisk, które jakby nie patrzeć podnoszą znacząco prestiż zawodów. Jedynym aspektem do poprawy w kolejnym roku, którego się dopatrzyliśmy, w zasadzie jest tylko livestream, bardziej przypominający live z telefonu, aniżeli profesjonalną transmisję, ale i tak ukłony dla organizatorów, że podjęli się próby transmitowania półfinałów i finałów. Dzięki temu każdy kto nie miał okazji w niedzielne przedpołudnie i wieczór być na miejscu, mógł obejrzeć półfinałowe i finałowe zmagania w Internecie. A że było co oglądać i że działo się sporo to już wiecie, skoro dotarliście do tego miejsca :-). Z naszej strony dziękujemy organizatorom za zaproszenie i mamy nadzieję, że za rok spotkamy się znowu na kolejnej edycji. 

 

Pełne wyniki finału znajdziecie w linkach poniżej:

 

Kobiety PRO

 

Mężczyźni PRO

  

Fot. Szymon Aksienionek


KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com