Można zarzucać jej nonszalancję, częstokroć ludzie wytykają też brak pokory, ale nie można dyskutować z jednym - Janja Garnbret jest w tym momencie najlepiej wspinającą się dziewczyną na świecie. 19-letnia Słowenka ubiegłego wieczoru potwierdziła swoją dominację i sięgnęła po mistrzowski tytuł podczas zmagań w boulderingu, w ramach rozgrywanych w Innsbrucku Mistrzostw Świata. Tym samym pięknie zrekompensowała sobie to, co zabrał jej kilka dni temu czas (czyli złoto w prowadzeniu). Po pechowych finałach z liną, Słoweńcy w końcu się cieszą - mają Mistrzynię Świata! Janja w kapitalnym stylu zapewniła sobie zwycięstwo - żadna z dziewczyn ani przez moment jej nie zagroziła, a wychodząc mierzyć się z ostatnim boulderem finału, Słowenka była już pewna zwycięstwa.
Janja Garnbret nie kryła wczoraj wielkiego wzruszenia - nie codziennie zostaje się Mistrzynią Świata, a to już drugi tytuł w dorobku 19-letniej Słowenki! Fot. Johann Groder - EXPA Pictures
Wyjątkowo trudny i ciężki półfinał, o którym więcej pisaliśmy tutaj, wyłonił 6-osobowe grono finalistek. Rzutem na taśmę awansowały doń dwie Japonki - zwyciężczyni tegorocznej edycji Pucharu Świata Miho Nonaka oraz jej starsza i utytułowana koleżanka Akiyo Noguchi. Austriacy znów cieszyć się mogli występem swojej faworytki i ulubieńczyni - Jessy Pilz, miejsca zabraknać nie mogło również dla broniącej tytułu z Paryża Szwajcarki Petry Klingler oraz dla Serbki Stasy Gejo. Grono finalistek uzupełniła niekwestionowana faworytka - Janja Garnbret. Już pierwszy finałowy boulder pokazał kto tak naprawdę rządzi w całej stawce - routesetterów chyba nieco poniosła fantazja, bo zaserwowali dziewczynom naprawdę nietęgi skok przez rzeczkę, który można było rozłożyć na dwa tempa, ale generalnie należało popisać się mistrzowską doprawdy koordynacją. Tylko Stasa i Janja (skądinąd ciekawym w tym kontekście może być fakt, iż obie dziewczyny trenują razem - Stasa z braku szerokiej kadry w Serbii na zgrupowania jeździ ze Słowenkami) były w stanie "skleić" startową sekwencję i w konsekwencji uzyskać na problemie zonę. Stasa próbowała jeszcze 2 razy sięgnąć do topowej paczki z krawądką, ale tylko ją pomacała. Janja bez trudnu zatopowała w swojej trzeciej próbie i po pierwszym z 4 finałowych problematów scorecard był już bardzo wymowny: Janja 1 top, Stasa 1 zona, pozostałe dziewczyny - zero na koncie.
Wymowna mina Miho Nonaki - na finałowych baldach zwyciężczyni Pucharu Świata była bez szans na jakikolwiek top. Fot. Johann Groder - EXPA Pictures
Bald oznaczony numerem 2 wymagał jeszcze większej ewkilibrystyki od zawodniczek - miał być widowiskowy w zamierzeniu - i taki się okazał - cóż jednak z tego, skoro nie znalazł pogromczyni. Po siłowym krzyżu z dwójki do dwójki, ktoremu akompaniował wyjazd nóg, należało przyjąć pozycję upside-down i używając body tension najpierw sięgnąć do małego stopnia powyżej, by następnie podhaczyć palce obydwu stóp o strukturę umieszczoną nad rzeczonym stopniem. O ile pierwsza część nie była zbytnio trudna, to jednak podhaczyć palce udało się tylko Petrze Klingler i - jakże by inaczej - Janji Garnbret. Wobec fiaska patentu z podhaczką, Jessica Pilz wprawiła publikę w osłupienie gdy popisała się znaną raczej z drytoolingu techniką - Austriaczka założyła fachowo "czwórkę" lub jak kto woli yaniro i próbowała z takiej to pozycji dogiąć do paczki. Niestety dla widowiska i dla niej samej, ta sztuka się nie udała. Ale brawo za walkę i za kreatywność w wymyślaniu patentów - nieodzowną we współczesnym boulderingu. Jeśli jeden patent nie działa, próbujemy kolejnego - Jessy tak właśnie uczyniła. Petrze Klingler powrót z pozycji "do góry nogami" do tej bardziej naturalnej dla ciała zużył cały zapas siły, bo Szwajcarka nie zdołała już wykrzesać na tyle energii by strzelić do krawądki, będącej zarazem zoną na problemie. Zrobiła to Janja Garnbret i gdy już wydawało się że Słowenka zaraz pofrunie w kierunku topu i będzie "pozamiatane", Janji biodra odsunęły się nie wiedzieć czemu od ściany i ku swojemu oraz publiki zdziwieniu Słowenka problem numer dwa zakończyła na materacu zamiast na topie. Losów rywalizacji to w żaden sposób nie odmieniło - powiększyła nawet swoją przewagę, bo tylko jej udało się przedrzeć do zony.
Jessy Pilz i jej popisowa "czwórka" na baldzie numer 2. Fot. Johann Groder - EXPA Pictures
Na połogiej "trójce" w końcu oglądaliśmy więcej niż jeden top (choć z perspektywy całego finału powinniśmy się cieszyć jakimkolwiek ;-)) - najlepiej w tej formacji, którą wieńczyła soczysta bańka (choć Akiyo Noguchi znalazła statyczny patent, który wyegzekwowała i zamieniła w sukces z właściwą sobie gracją i elegancją) poradziły sobie Stasa Gejo, (olbrzymia radość Serbki z topu wydartego pomimo problemów ze skórą spotkała się ze szczególnym aplauzem publiki, która doceniła jej trud i poświęcenie - Stasa miała tak zużyte opuszki, że praktycznie co rundę nakładała na palce świeżą warstwę tejpa) wymieniona wcześniej Akiyo Noguchi oraz Janja, rzecz jasna. Na tym problemie Słowence dane było wykazać się swoją imponującą dynamiką i siłą kontaktową czym porwała publiczność po raz wtóry. Ale jeszcze nie mogła świętować zwycięstwa - wciąż matematyczne szanse na odebranie jej tytułu miała Stasa Gejo.
Radość Stasy Gejo po zatopowaniu "trójki". Ten top okazał się na wagę miejsca na podium. Fot. Johann Groder - EXPA Pictures
Szkoda dla widowiska, że opłakany stan skóry u Stasy wyłączył ją praktycznie z dalszej rywalizacji - na ostatnim problemacie finału Serbka nie mogła przez ów nieprzyjemną dla niej okoliczność wykonać więcej niż dwa przechwyty - nie dotarszły nawet do zony oddała więc tytuł w ręce Janji Garnbret, która nie musiała w tym momencie już nic - została właśnie Mistrzynią Świata, co doskonale sobie uzmysłowiła zanim wyszła jako ostatnia by zmierzyć się z finałowym problemem. Potknięcie Stasy wykorzystała Akiyo, jako jedyna topując balda - i to w drugiej próbie. Olbrzymie zawodnicze doświadczenie i nienaganna technika Japonki dały jej srebro. Wszyscy spodziewaliśmy się, że Janja Garnbret zwieńczy swój kapitalny występ topem, wielu siedzących na trybunach prorokowało nawet "flesza". A tymczasem - Słowenka chyba już była myślami na Marktplatzu, gdzie za godzinę miała odbierać złoty medal i chwilę później delektować się melodią odgrywanego hymnu swojego kraju. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że nie była w stanie osiągnąć nawet zony na baldzie, który w drugiej próbie zrobiła Akiyo? No cóż - nic to w ostatecznym rozrachunku jednak nie zmieniło, choć przyjemniej dla oka byłoby podziwiać Janję zwisającą jednorącz z topowego chwytu i drugą ręką pozdrawiającą publiczność i wykonującą triumfalny gest. Zamiast tego mieliśmy łzy radości na materacu, które chyba najlepiej oddają czym był dla niej wywalczony tytuł. W ubiegłą sobotę była złość, rozczarowanie, kiedy to sekundy wydarły jej złoto w prowadzeniu. Dziś była nie do zatrzymania. Brawo Janja i gratulacje w imieniu całej redakcji GÓR - zaslużyłaś na to jak nikt inny!
Łzy radości Janji Garnbret po zwycięstwie. Fot. Johann Groder - EXPA Pictures
Zapis video z rundy finałowej możecie zobaczyć poniżej:
Źródło: własne/IFSC