baner
 
 
 
 
baner
 
2006-06-03
 

Aklimatyzacja

Każdy z nas jeśli nagle z poziomu morza zostałby przetransportowany helikopterem na wysokość np. Mont Blanc (4810 m n.p.m.) w ciągu kilku minut straciłby przytomność z powodu małej ilości tlenu.


Każdy z nas jeśli nagle z poziomu morza zostałby przetransportowany helikopterem na wysokość np. Mont Blanc (4810 m n.p.m.) w ciągu kilku minut straciłby przytomność z powodu małej ilości tlenu. Jednak gdy zastosujemy proces stopniowej aklimatyzacji, to jesteśmy w stanie zdobyć bezpiecznie szczyt nawet w ciągu kilku dni. Aklimatyzacja to proces czynności podejmowanych w celu adaptacji organizmu do warunków panujących na dużych wysokościach.




Dekalog prawidłowej aklimatyzacji mógłby wyglądać następująco:

1. Wysokość musimy zdobywać stopniowo – organizm ma wtedy czas, aby zaadaptować się do danej wysokości. Dość trywialna porada, ale, niestety, często zaniedbywana przez wspinaczy i alpinistów. Zdaniem wielu z nich czas aklimatyzacji to czas stracony, który należy maksymalnie skrócić. W sytuacji, gdy dostaje się tylko kilka tygodni urlopu na wyprawę w Himalaje lub tydzień na wyjazd w Alpy, istnieje silna pokusa atakowania ściany bez wstępnej aklimatyzacji. Skutkiem tego tempo wspinaczki spada, zwiększa się natomiast ryzyko popełnienia błędu, bo człowiek źle zaaklimatyzowany jest bardziej rozkojarzony.

2. Powyżej 3000 m n.p.m. unikajmy transportu kołowego lub lotniczego – wysokość zdobywajmy pieszo. Wysiłek włożony w zdobywanie wysokości zaprocentuje lepszym samopoczuciem podczas zdobywania kolejnych wysokości. Oczywiście jeśli nasza baza w Himalajach położona jest powyżej 3000 m n.p.m. i dzięki temu  możliwe jest dotarcie tam samochodem terenowym to oczywiście skorzystajmy z tego, ale dojazd na miejsce musi się odbyć w kilku etapach z możliwością odbycia wycieczek aklimatyzacyjnych.

3. Najlepszym lekarstwem na problemy z aklimatyzacją jest zejście na niższą wysokość. Gdy odczuwamy objawy choroby wysokogórskiej, oznacza to, że jesteśmy na granicy naszego poziomu aklimatyzacyjnego. Musimy wtedy spędzić noc na tej wysokości lub zejść niżej.

4. „Wspinaj się wysoko, śpij nisko” – żelazna maksyma alpinistów. Zasada ta realizowana jest podczas zakładania kolejnych obozów wysokogórskich, np. podczas pobytu w obozie pierwszym (5700 m n.p.m.) nie wspinamy się bezpośrednio na nocleg do obozu drugiego (6400 m n.p.m.), lecz rozbijamy tam namiot, zostawiamy gaz, żywność i schodzimy na nocleg do obozu pierwszego. Dopiero następnego dnia udajemy się na nocleg z obozu pierwszego do drugiego. Po co takie kombinacje? Przebywając chwilowo w obozie drugim, organizm „dostaje sygnał” o potrzebie dostosowania się do większej wysokości i po zejściu na noc do obozu pierwszego zaczyna jak szalony produkować krwinki czerwone, bo wyczuwa, „że mogą się one przydać w niedalekiej przyszłości”. I przydają się – kiedy następnego dnia będziemy spać w obozie drugim, będziemy już czuli się tam znacznie lepiej niż podczas pierwszej wizyty. Tę samą technikę stosujemy podczas zakładania wyższych obozów.

5. Płyny, Płyny, Płyny. Na dużej wysokości musimy dużo pić, ponieważ procesowi aklimatyzacji towarzyszy znaczna utrata wody. Przyjmuje się, że aby zapobiec odwodnieniu organizmu, należy przyjmować minimum 3-4 litry płynów dziennie. Najlepiej gdy są to płyny izotoniczne (żeby uzupełnić organizm w wypłukane witaminy i sole mineralne) lub/i płyny słodkie (żeby uzupełnić organizm w glukozę).

6. Wykonuj niewielką aktywność fizyczną podczas pobytu na wyższych wysokościach (zabezpieczanie namiotu, zabezpieczenie śniegu do topienia czy nawet lekkie „spacery”) – jest to korzystniejsze od nieruchomego leżenia w namiocie czy snu, ponieważ zmniejszamy zapotrzebowanie na tlen, co może zaostrzyć symptomy choroby wysokogórskiej.

7. Unikajmy tytoniu, alkoholu, czy nawet środków nasennych na dużej wysokości – ich spożywanie powoduje dodatkowe osłabienie organizmu.

8.  Żywność, którą spożywamy musi być bogata w węglowodany (budulec energetyczny), ponieważ wspinaczka na dużej wysokości powoduje znaczną utratę sił. Warto jechać na wyprawę z lekką nadwagą – zgromadzone tłuszcze to doskonałe paliwo zapasowe, gdyż zawierają więcej energii niż węglowodany. Potencjalny rezerwuar energii zmagazynowanej w tkance tłuszczowej trzydziestoletniego mężczyzny to około 100 tys. kalorii, – co wystarczy na pokonanie… około 17 tys. km! Czyli na przejście odległości równej prawie połowie równika. Bardzo marnie wygląda przy tym energia zgromadzona w postaci węglowodanów, której starczy nam zaledwie na około sześciogodzinny spacer.

9. Rest (z ang. odpoczynek) – nie możemy wspinać się cały czas, musimy też odpoczywać – dać organizmowi czas na regenerację sił, adaptację do wysokości. Przyjmuje się, że po każdych trzech dniach dużej aktywności wspinaczkowej powinny nastąpić dwa dni odpoczynku w bazie. Jednak często to pogoda dyktuje nam okresy odpoczynku i zdarza się, że oczekując na poprawę pogody, spędzamy w bazie nawet tydzień. Wtedy jednak wypoczęci, zregenerowani i głodni wspinaczki wyruszmy z zapałem zdobywać kolejne metry naszej wspinaczki.

10. Zespół – ludzie aklimatyzują się w różnym tempie, zanim więc będziemy kontynuować dalszą wspinaczkę, należy się upewnić, że cały nasz zespół jest dobrze zaaklimatyzowany.

Osobiście przed każdą wyprawą (ok. 1-2 tygodnie) staram się udać w średnie góry (najlepiej Alpy, ale też Tatry), aby spędzić jedną lub dwie noce na większej wysokości. Nawet spędzenie dwóch nocy w tatrzańskich schroniskach powyżej 2000 m n.p.m. daje organizmowi ważną informację o możliwości przebywania na wyższej wysokości. Tak zaprogramowany organizm zaczyna powoli się przygotowywać do wysokości, powoli produkując czerwone krwinki.
Często też pojawia się pytanie na jak długo starczy nam aklimatyzacja? Innymi słowy jak szybko po zakończeniu wyprawy/wspinaczki tracimy aklimatyzację (przystosowanie do wysokości)? Czy nasz organizm, miesiąc po zakończeniu wyprawy, jest w stanie jeszcze raz bezpiecznie osiągnąć poprzednią wysokość? Podobnie jak w przypadku zdobywania aklimatyzacji zależy to od indywidualnych predyspozycji. Przyjmuje się jednak, że czas utraty aklimatyzacji równa się czasowi jej uzyskania. Czyli jeśli byliśmy na wyprawie na Pik Lenina, która trwała trzy tygodnie, to po dwudziestu jeden dniach od jej zakończenia należy przyjąć, że aklimatyzację już „straciliśmy”. Jednak dla wspinaczy, którzy często jeżdżą w góry wysokie, proces utarty aklimatyzacji jest wolniejszy.





O TYM NALEŻY PAMIĘTAĆ

Podczas załamania pogody ciśnienie atmosferyczne obniża się – o tym wie każdy meteorolog, ale nie tylko. Często także ludzie starsi czują się źle podczas niepogody, wichury, opadów śniegu/deszczu.

Zimą ciśnienie atmosferyczne jest niższe niż latem na tej samej wysokości – latem, gdy temperatura rośnie, rośnie również ciśnienie atmosferyczne, wskutek czego powietrze zawiera więcej tlenu. Zimą, oprócz niższego stężenia tlenu, sytuację pogarszają surowe warunki pogodowe: huraganowe wiatry i większe oblodzenie ściany/góry – czego mogli doświadczyć np. uczestnicy zimowej wyprawy na K2. Tylko nielicznym udało się do tej pory wejść na Everest bez tlenu, zimą na razie zanotowano tylko jedno wejście bez aparatu tlenowego. Tego niezwykłego wyczynu dokonał w 1987 roku Szerpa Ang Rita.

Im szerokość geograficzna wyższa, tym mniejsze ciśnienie atmosferyczne na tej samej wysokości – gdyby Mount Everest leżał na którymś z biegunów, ciśnienie byłoby tam za niskie na wspinaczkę bez aparatu tlenowego. Warto również zauważyć, że najwyższym szczytem, licząc od środka Ziemi, jest nie Everest, a leżący w pobliżu równika szczyt Chimborazo (6310 m n. p. m.)

Samoloty – w samolotach pasażerskich, które latają z reguły na wysokości ok. 10 000 m n.p.m., utrzymywane jest sztuczne ciśnienie atmosferyczne. Jednak nie jest to ciśnienie z poziomu morza, tylko ciśnienie odpowiadające wysokości ok. 1500 – 2500 m n.p.m. Utrzymywanie niższej wysokości, a co za tym idzie większej różnicy ciśnień między wnętrzem kabiny a otoczeniem zwiększałoby znacznie ciężar samolotu, a w konsekwencji i koszty lotu. Utrzymywanie tejże wysokości i w konsekwencji ciśnienia cząstkowego tlenu jest wystarczające dla ludzkiego organizmu. Jednak osoby starsze lub cierpiące na choroby serca mogą się czuć osłabione. Charakterystyczne „strzykanie w uszach” podczas lądowania samolotu to nic innego tylko podwyższanie ciśnienia wewnątrz kabiny do ciśnienia panującego na powierzchni Ziemi. Podczas startu samolotu mamy zjawisko odwrotne – obniżanie ciśnienia.
Termometr – należy pamiętać, aby w góry wysokie nie zabierać termometru na rtęć, bo zamarza ona w temperaturze - 39°C. W bardzo niskich temperaturach używamy termometru alkoholowego.

Marcin Miotk (Bergson Team, www.bergson.pl, www.miotk.pl)

Góry nr 6 (145) 2006

2006-10-03

(kg)

 

 

 

 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com