baner
 
 
 
 
baner
 
2011-08-30
 

Taniec z Królową

19 sierpnia w piątkowy wieczór wyjeżdżamy z Pszczyny w Dolomity nabitym sprzętem i żarciem samochodem Vincenta.
Jest nas czterech: Vincent czyli Tomek Polok, Karol Witkowski, Adam Rożek i niżej podpisany.

Vincent ma wspinać się z Karolem, a Adaś ze mną. Naszym celem jest południowa ściana Marmolady - królowa Dolomitów.

Wszyscy, co choć raz wspinali się na niej, darzą ją respektem. Szeroka na kilka kilometrów ściana, wysoka prawie na kilometr, nie ma litości dla ignorantów. Często wymagająca asekuracja, trudne orientacyjne wspinanie płytowe, brak łatwej cyfry są jej wizytówką. Jednym słowem, nie jest to ściana dla każdego.
Mało brakuje, a pod Marmoladę byśmy nie dojechali, gdy z kół zaczyna wydobywać się czarny dym. Diagnoza Karola (mechanika samochodowego z zawodu) brzmi: hamulce się zapiekły. Po półgodzinnej przerwie znowu jedziemy, kłęby dymu pojawiają się w środku samochodu. Diagnoza Karola jest jednoznaczna i bezlitosna: To już koniec! Przejeżdzający obok na rowerze Włoch, biorąc nas za Niemców dorzuca dobijające: Kaputt?!



Sielanka pod Marmoladą. Fot. arch. Jan Kuczera

Jednak ktoś nad nami musi czuwać, bo staruszek Mazda, na którym już krzyżyk został postawiony zmartwychwstaje i po ok. 1 h przerwie zawozi nas do wyznaczonego przez GPS celu - Malga Ciapelli.
Stąd już tylko 2 h z buta pod Marmoladę, która wita nas totalną sielanką.
Jest 20 sierpnia, pogoda wspaniała, jutro idziemy się wspinać!

Rozgrzewka (?)

Pobudka o 3.30.
Vincent z Karolem idą na drogę Vinatzera-Mesnera, a ja z Roziem na drogę Olimpo, którą w 2003 r. do półek (czyli połowy ściany) częściowo robiłem.
Na teoretycznie kluczowym wyciągu za 7+ wypływa ze mnie pot, na szczęście asekuracja jest super, są haki, siadają kostki. Kolejny wyciąg za 7 ma mieć asekurację z jednego uszka skalnego, jednak uszka już nie ma, bo ktoś zaliczył na nim lota i je wyrwał. Wyciąg ten omijamy bokiem. Olimpo na chwilę łączy się z Vinatzerem, by następnie z niego uciec w płyty. Wyc. za 6 i 6+ to jakaś kpina z wyceną. Technicznie są porównywalne do kluczowego wyciągu za 7+, za to asekuracja jest znacznie gorsza. Wspinaczka nie idzie w tempie ekspresowym i w 2/3 drogi nad półkami łapiemy kibel. Znajdujemy, jak to ładnie nazywa Rozio”mysią dziurę” i przykryci NRCtą zasypiamy.



Wspinanie na jednym z wyciagów. Fot. Jan Kuczera

Następnego dnia z przyklejonym do podniebienia językami urabiamy już „tylko” wyciągi do 6. Na kluczowym tego dnia wyciągu lot jest nie wskazany, bo grozi wyrwaniem stanowiska - po prostu sam miód ku...a.
Totalnie przesuszeni kończymy drogę na jednym z wierzchołków Marmolady. Na dół zjeżdżamy kolejką linową.

Jak się później, okazuje Vincent i Karol też zaliczają kibel, ale im przed nocą do łatwego terenu zabrakło jednej długości liny.

Cel główny

Po jednym dniu odpoczynku czas na danie główne.
Vincent z Karolem stawiają sobie za cel zrobienie chyba najładniejszej drogi na Marmoladzie Tempi Moderni, o której zwykło się mawiać, że są tam jedynie 4 metry niedoskonałej skały.
My idziemy na Rybę.
Ryba na Marmoladzie to mój wieloletni cel. Kilka lat temu będąc na niej z Pawłem Tatanką Bzdzielem, na 5 wyciągu ze względu na mokre płyty zadecydowaliśmy o wycofie, w trakcie którego oberwałem z kamienia w bark – złamania nie było, ale polała się krew.
Stało się jasne, że muszę na nią wrócić wg zasady albo ona albo ja.
Z powodu czysto egoistycznych pobudek chciałbym tę drogę prowadzić całą albo prawie całą. Ukrywam to przed Roziem.

Niestety, okazuje się, że w tym samym czasie dwa inne zespoły do tego 3-osobowe także chcą zawalczyć na Rybie. Ze względu na wolno wspinający się zespół włoski będący na przodzie, w ścianie powstaje korek. Latające nad naszymi głowami wory transportowe i Włosi urywający chwyty i stopnie, całe to zamieszanie zniechęca nas do udziału w tym cyrku. Postanawiamy przeczekać ten korek na jednej z wygodnych półek. Po dobrej godzinie wznawiamy akcję.
Rozio objuczony w plecak pełen wody, niczym wielbłąd przed przejściem przez Saharę, sprawnie sobie radzi. Przed godziną 17 jesteśmy w Rybie (niszy, od której droga bierze swoją nazwę). Nad Rybą znów korek.



Korek w ścianie. Fot. Jan Kuczera

Na szczęście za nami 16 wyciągów o trudnościach do 8+ zrobionych z OS. Po odczekaniu jeszcze jakiejś 1 h prowadzę wyciąg nad Rybą za 8+, też z OS. Wyżej nie da się iść, bo znów korek, więc zjeżdżamy z Roziem do Ryby. Jeden z zespołów wycofuje się, zostawiając nam kawał sera i życząc powodzenia. Zostało 1.5 h światła, przygotowujemy się do biwaku zakładając wszystko, co mamy ze sobą, a nie ma tego za wiele (kalesony, cienkie polary i goretexy), przykrywamy się przy krótkawą NRCtą i zapadamy w drzemkę. W nocy zaczyna coraz bardziej wiać, NRC targa się, a biwak staje się lekką traumą. Dodatkowo czuję, że z moim obtarciem na pięcie nabytym na poprzedniej drodze, dzieje się coś niedobrego. Później okazuje się, że mam infekcję na skutek czego noga mi puchnie i nieznośnie boli.
W końcu o godzinie 6 zaczyna świtać, jednak dopiero o 8.00 ze względu na nasz psychofizyczny stan zaczynamy akcję. 



Niezbyt komfortowy biwak. Fot. Jan Kuczera

Prusikowanie po zostawionej dnia poprzedniego linie nawet rozgrzewa. Przede mną kluczowy wyciąg za -IX. Udaje mi się go poprowadzić w pierwszej próbie. Mało co nie odpadam przy strzale ze słabej dziurki na jednego palca (ja mam grube i wszedł tylko jeden:) do dobrej dwójki, jeszcze kilka nerwowych ruchów i sięgam do klamy, następnie cholernie czujny trawers po płytce i jestem przy stanie. Uff nie spodziewałem się, że podołam.
Niestety na kolejnym wyciągu za 7+, gdzie trzeba mocno się obniżyć, głupio odpadam, źle odczytałem sekwencję. Przewiązuję się i powtarzam ten wyciąg w stylu RP (jako zresztą jedyny na drodze). Kolejny wyc. za 6+ prowadzi Roziu, następny za 7+ prowadzący rysą i wyprowadzający na półki znów ja.

Ktoś by mógł powiedzieć, że wspinanie tutaj kończy się, bo powyżej teren wg schematu nie przekracza 6-, ale byłaby to bzdura. Na Marmoladzie nawet wyciągi wycenione na 4 potrafią być wspinaczkowe, kto był to wie.
Na szczycie przy kolejce stajemy przed 19.00. Buty wspinaczkowe zastępuję asicsami do biegania i ze spuchniętą nogą schodzę wraz z Roziem w doliny. O północy jesteśmy w namiocie.



Na szczycie Marmolady D`Ombretty po zrobieniu Ryby. Fot. Adam Rożek

Vincent z Karolem wracają nad ranem, Tempi Moderni także zrobione!

Dzień odpoczynku i już bez dymu z kół wracamy do domów. Będąc w Pszczynie zahaczam jeszcze o pogotowie. Amputacji stopy nie będzie :)



Nasz sklad, od lewej Jasiek, Adam, Vincent, Karol

Podsumowanie Wyjazdu:

Tomek Polok (KW Katowice, www.eldorado-wspinanie.pl ), Karol Witkowski (KW Toruń)
  • Vinatzera-Mesner, 6+, OS, długość drogi 1000m, 21-22 sierpnia
  • Tempi Moderni, 7+, OS, długość drogi 1100m, 24-25 sierpnia

Jan Kuczera (KW Katowice, KS Korona, www.hardrock-wspinanie.pl), Adam Rożek (KW Jastrzębie)
  • Olimpo, 7+, RP znając (sprzed 8 lat), 26 wyc., długość drogi 1000m,  21-22 sierpnia
  • Ryba, IX-, RP (7+ RP, trudności i reszta OS), 38 wyc., długość drogi 1200m,    24-25 sierpnia 
Jan Kuczera (KW Katowice, KS Korona, www.hardrock-wspinanie.pl)


PS. Na początku sierpnia na Mnichu wraz z Marcinem Wróblem w stylu Flash zrobiliśmy WariantR, IX-. Kluczowy wyciąg we Flashu poprowadził Marcin.
KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com