Na koniec „rajdu” IGWA, wbrew oczekiwaniom, zawodnikom nie dane było się ścigać. W czwartek, bez pomiaru czasu, wysłano drużyny na canyoning: godzina marszu w błotnistej dżungli i 5 minut zjazdu wzdłuż wodospadu. Niektóre zespoły, znudzone długim oczekiwaniem na zadanie, zamiast wrócić do punktu wyjścia po swoich śladach, „wybierały” wariant autorski – zejście dnem kanionu bez mapy... Zamieszanie i opóźnienie sprawiły więc, że organizatorzy ponownie skrócili zaplanowane sekcje i na koniec dnia zorganizowali jedynie historyczne łamigłówki.
W piątek po krótkim, sztafetowym biegu na plaży i wiosłowaniu w pojedynczych kajakach, odbył się ostatni marsz na orientację po Point a Pitre. Na mapie zaznaczono 12 punktów, które trzeba było odnaleźć, a następnie według klucza (budynek i związana z nim postać historyczna) połączyć w pary.
Kasia Zając i Piotr Kosmala zajęli ostatecznie 8 miejsce. „Zawody” Iles Guadeloupe Aventure wygrali Francuzi z TSL Outdoor, przed Buff Sweden i X Sport Magazine.
PS. W czwartek po południu miejscowego czasu głęboko pod Martyniką (dwie wyspy na południe) zanotowano silne trzęsienie ziemi. Tu na Gwadelupie poczuliśmy jedynie lekkie drżenie. Nie zanotowano żadnych uszkodzeń, a my doświadczyliśmy pierwszego „trzęsienia” w życiu.
Tekst i zdjęcia: Monika Strojny
2007-12-03
(kg)