baner
 
 
 
 
baner
 
2013-12-05
 

Reglowe „białe szaleństwo”...

Czasami w górach przykurzy śniegiem ponad miarę. W Tatrach panuje wtedy trzeci lub – zdecydowanie rzadziej – wyższy stopień zagrożenia lawinowego. Jest niebezpiecznie. Myślisz, że nic się już nie da zrobić na nartach turowych i spuszczasz nos na kwintę. Jesteś w błędzie.

Wielu z nas chodzi wtedy na Kasprowy. To wycieczka, ale ci, którzy tak jak ja lubią puste Tatry, oczekują czegoś zupełnie innego. Warto spojrzeć na mapę. Do dyspozycji pozostaje przecież niezwykle atrakcyjne pasmo reglowe i wspaniałe zjazdy. Ale także tu należy zachować ostrożność. Lasami też czasem schodzą lawiny. Podczas jazdy w głębokim puchu po tatrzańskim lesie można odnaleźć prawdziwą magię nart. I zakochać się w tej formie narciarstwa turystycznego. Spróbuj, a założę się, że chętnie wrócisz w raz odwiedzone miejsca. Poniżej proponuję kilka tras w granicach regla dolnego i górnego, w rejonie dolin: Chochołowskiej, Kościeliskiej, Miętusiej i Małej Łąki.

 

 

W rejonie Doliny Miętusiej i Jaworzynki Miętusiej. Fot. Wojciech Szatkowski


Zjazdy w tatrzańskim lesie zawsze przywołują w mojej pamięci wspomnienia zim jak z bajki. Z wielkimi płatkami śniegu padającymi przez kilka dni, jak na Święta Bożego Narodzenia. Kojarzą mi się z wielogodzinnym odśnieżaniem podwórka i zaspami na dwa metry. Taka leśna jazda – w mrozie i okiści lub przy padającym śniegu – to ogromna frajda. Zapadanie się w śnieżną otchłań i wynurzanie z niej można porównać do stanu nieważkości. A do tego slalom pomiędzy chorągiewkami ze smreków, które się nie ugną, gdy o nie zawadzisz, jak obrazowo pisał Oppenheim. Do tego
typu zjazdów potrzeba refleksu i umiejętności podejmowania szybkich decyzji. Ważna jest również – jak zawsze w górach – precyzja ruchu, a w tym wypadku skrętu.

Lekkość, szybkość mięśni i myśli. Ich współpraca, zespolenie, rytm. Dzikość serca i wiara w siebie. I w to, że się uda. Że stromy żleb wypełniony głębokim puchem nie „wyjedzie”. Że ominiesz wszystkie przeszkody na drodze. Czasami upadek przerywa linię zjazdu. Podnosisz się, cały obsypany, ale twarz pozostaje szeroko roześmiana. Do tego typu narciarstwa potrzeba też odpowiedniego sprzętu – trochę szerszych nart, na przykład modelu Manaslu Dynafita lub nowej Chimery Hagana. Na takim sprzęcie płynie się prawie bez wysiłku, nawet w głębokim po uda puchu. Ale i na tak zwanych „zwykłych” nartach można osiągnąć stan niekontrolowanej narciarskiej euforii. Zakochałem się w podobnych wyrypach narciarskich pamiętnej zimy 1995 roku, kiedy na Kasprowym Wierchu zmierzono 355 cm śniegu. Było go tyle, że góry i lasy aż się uginały. Właśnie wtedy odbyłem większość opisanych tutaj wycieczek. Cześć z nich udało się zrobić z Maćkiem Bielawskim. Dobre towarzystwo zawsze jest w cenie.

 

W masywie Hrubego Regla i Jaworzyny Miętusiej...

Przy dużym zaśnieżeniu partie reglowe Tatr oferują cudowne, narciarskie spacery. Jednym z rejonów, który chcę polecić, są okolice Doliny Małej Łąki i Doliny Miętusiej – ze zjazdem przez Stanikowy Żleb na Nędzówkę. Wycieczkę rozpoczynamy na parkingu u wylotu Małej Łąki, gdzie zapinamy foki. Na Przysłop Miętusi dostajemy się z wylotu Doliny Małej Łąki, podążając za znakami niebieskimi (godzina łatwego podejścia). Przysłop Miętusi to szerokie i płaskie siodło, położone na wysokości 1187 m, pomiędzy reglowymi wzniesieniami oddzielającymi Dolinę Małej Łąki od Doliny Miętusiej i Kościeliskiej. Na Przysłopie znajduje się ławeczka ze stołem, idealne miejsce na odpoczynek. Dookoła piękne widoki. Możemy się stąd dostać, idąc cały czas na nartach, na Wyżnie Stanikowe Siodło (1271 m), leżące pomiędzy Hrubym Reglem a Czerwonym Gronikiem. Tu szlak zaczyna schodzić skosem, odpinamy więc foki i rozpoczynamy zjazd w stronę Stanikowego Żlebu. Jest to niewielka dolinka reglowa, wrzynająca się w masywy Hrubego Regla i Małego Regla. Z początku trasa zjazdu prowadzi przez urokliwą polankę, potem bardziej stromym holwegiem, gdzie przy dużych śniegach możemy zjeżdżać krótkim skrętem (śmigiem). Następnie mijamy dość ostry skręt szlaku w lewo i zjeżdżamy do mostku na Stanikowym Potoku. Stąd, z reguły, długim szusem osiągamy wylot dolinki. Zjazd trwa zaledwie kwadrans. Zakładamy foki. Mamy teraz kilka możliwości. Możemy zjechać do wylotu Doliny Kościeliskiej na Kiry i kontynuować wycieczkę lub pójść w prawo do parkingu Małą Łąką, gdzie pozostawiliśmy auto. Zjeżdżałem tam kiedyś ze słuchawkami na uszach. Kiedy jestem sam na sam z górami, bardzo to lubię – posłuchać, czasami zaśpiewać. Ustawiłem sobie „Heaven for everyone” Queen i zrozumiałem, że do nieba zabiera mnie lesista góra, z której zjeżdżam. I faktycznie było to doświadczenie pięknego zjazdu, który wykonujesz, gdy jesteś w życiowej formie. Może dlatego te wspomnienia mają wyjątkowy smak. Taki zjazd wcale nie jest gorszy od dużo trudniejszych tatrzańskich wyryp, na przykład z Niżnich Rysów, Koziego, Lodowej, Świstowego. Jest inny, orzeźwiający.

 

 

Dolina Tomanowa w okresie wielkich śniegów i mrozów, luty 2012 roku. Fot. Wojciech Szatkowski


To pierwsza z narciarskich możliwości w tym rejonie. Ale nie jedyna. Kiedyś z siodła podchodzono na nartach (15 minut) na słynący z rozległej panoramy szczyt Hrubego Regla (1339 m). Pierwszym narciarzem, który wszedł na niego w ten sposób, był słynny Mariusz Zaruski.


Alternatywą jest łatwy zjazd z Przysłopu Miętusiego na Polanę Zahradziska i dalej do wylotu Doliny Kościeliskiej. Możliwości jest wiele. Z Przysłopu Miętusiego szeroką polaną i ładnym stokiem zjeżdżamy na tak zwany Ogon. Stało tu niegdyś przytulone do lasu niewielkie schronisko turystyczne. Prowadziła je znana polska narciarka okresu międzywojennego, Bronisława Staszel-Polankowa, wielokrotna mistrzyni Polski i uczestniczka zakopiańskich zawodów FIS w 1929 roku (popularna Broncia z Miętusiej wygrała wtedy bieg pań rozegrany 6 lutego). Schronisko, po którym nie ma obecnie śladu, było bazą dla narciarzy i turystów w tym rejonie.

Miało zaledwie sześć miejsc noclegowych, ale słynęło ze wspaniałej werandy, z której znakomicie widać było masyw Czerwonych Wierchów. Z polany wjeżdżamy następnie do lasu i za czarnymi znakami zjeżdżamy wąskim holwegiem na Polanę Zahradziska. Uwaga na kilka wąskich miejsc, a przy mniejszej ilości śniegu – także na kamienie. Na Zahradziskach skręcamy w prawo i potem już zupełnie płaskim terenem, dzielnie łyżwując, przez Wyżnią Kirę Miętusią docieramy do Kir. Możemy też skręcić z Zahradzisk w lewo i kontynuować wędrówkę na nartach i dojść z Doliny Kościeliskiej czarnym szlakiem na Przysłop Kominiarski. Stamtąd czeka nas łatwy zjazd do Doliny Lejowej. Można też podejść z Zahradzisk przez Halę Upłaz pod skałkę Piec (1450 m). Podejście potrwa około godziny. Widok od Pieca na Giewont i Czerwone Wierchy – wspaniały. Jest tu polanka, gdzie odpoczniemy, odepniemy foki i przygotujemy się do zjazdu. Zjazd przez Halę Upłaz i Adamicę jest w głębokim śniegu zawsze piękny, gdyż wiedzie lasem i pomiędzy wykrotami.

Dobra zabawa gwarantowana. Reasumując, wycieczka na Przysłop Miętusi, ze zjazdem przez Stanikowy Żleb i drugim podejściem do Pieca i zjazdem stamtąd zajmie nam około 5–6 godzin z odpoczynkami. Piękna tura.

Reglowa „łańcuchówka” w Kościeliskiej...


Tym, którzy lubią Dolinę Kościeliską, polecam długą i łatwą wycieczkę reglami. Na pierwszy ogień proponuję osiągnięcie Hali Stoły, przez którą prowadził kiedyś znakowany szlak narciarski pomysłu Józefa Oppenhei­ma. Podczas tury towarzyszyć nam będą piękne widoki na masyw Czerwonych Wierchów i Tatry Zachodnie. Podejście na nartach rozpoczynamy w Kirach (na parkingu zostawiamy samochód, można dotrzeć tutaj busem z centrum Zakopanego). Z dna Doliny Kościeliskiej, tuż przed Bramą Kraszewskiego, skręcamy w prawo za znakami niebieskiego szlaku prowadzącego na Stoły. Dochodzimy do drogi leśnej, wznoszącej się w górę przez wysoki las. Z początku łagodnie idziemy na wprost, potem ostro w lewo i zakosami w górę przez zagajniki i las.

 

 

Leśny zjazd w rejonie Stanikowego Żlebu. Fot. Wojciech Szatkowski


Po około 45 minutach podejścia docieramy na polanę (Niżnie Stoły, dość stromo, stał tu kiedyś szałas pasterski) i przecinamy ją ku górze. Następnie skręcamy w lewo i po krótkim odcinku już niestromego podejścia osiągamy Polanę Stoły (1429 m) z trzema charakterystycznymi, zabytkowymi szałasami pasterskimi. Możemy stąd podejść na Wyżnie Stoły. Po drodze cały czas podziwiamy rozległy widok na Czerwone Wierchy, Kopki, Hruby Regiel, Łysanki i Tatry Zachodnie, wyjątkowo piękny z tego miejsca. Tu kończymy podejście. Odpoczywamy, posilamy się, pijemy gorącą herbatę i suszymy foki.

Warto dodać, że wyżej w stronę Przełęczy pod Kufą i Hali Kominy Dudowe prowadził jeden ze szlaków narciarskich w Tatrach Zachodnich, który Oppenheim opisał w swoim przewodniku z 1936 roku. Różnorodność, ciekawe i długie zjazdy w paśmie reglowym, urokliwe widoki z Polany Dudowej, a także ciekawy zjazd wąwozem Między Ściany kwalifikowały tę drogę narciarską do miana jednej z najpiękniejszych w Tatrach. Obecnie jest ona zamknięta przepisami TPN.

Zjeżdżamy ze Stołów tą samą drogą (uwaga na ostrych zakrętach, najlepiej wybrać tę trasę narciarską przy wysokiej pokrywie śnieżnej, na przykład po kilkudniowych opadach), stromym lasem w pobliżu ścieżki. Po zakończeniu zjazdu, po raz drugi tego dnia lądujemy w Kościeliskiej, zapinamy foki i podchodzimy do schroniska PTTK na Hali Ornak. Zajmie nam to około godziny.

Celem numer dwa tego dnia będzie Smreczyński Staw, otoczony świerkowym lasem. Częściowo ponad wyłomami i wykrotami leśnymi widoczne są stąd układające się w szeroką panoramę szczyty: od wschodu Smreczyński Wierch (2086 m), Kamienista (2126 m), Błyszcz (2158 m), Bystra (2248 m) i zbocza Starorobociańskiego Wierchu (2176 m). Grzbietem biegnie granica polsko-słowacka. Pod Błyszczem i Bystrą widać rozległe kotły śnieżne Siwych Sadów, kiedyś prawdziwe narciarskie eldorado, obecnie niestety zupełnie niedostępne. Stąd cały czas podchodzimy na nartach, kierując się w prawo, za znakami czarnymi, przez las, początkowo po stronie Doliny Pyszniańskiej. Dalej szlak skręca w lewo, wznosi się ostrzej na grzbiet leśny rozdzielający Doliny: Tomanową i Pyszniańską, obok Niżniej Smreczyńskiej Polany. Teraz idziemy nad Doliną Tomanową na południowy-zachód, gdzie szlak wznosi się bardziej stromo na grzbiet moreny. Stąd prawie poziomo na południowo-zachodni brzeg Smreczyńskiego Stawu. Tu odpoczywamy przy ławkach. W pełni zimy staw jest zamarznięty i pokryty grubym lodem. Zjazd tą samą drogą (uwaga – zwłaszcza na pierwszym odcinku dość stromo, kamienie). Cała, łatwa wycieczka zajmie maksymalnie 1,5–2 godziny. Po zjeździe znad Smreczyńskiego Stawu proponuję ponownie założyć foki i wyjść szlakiem na cel numer trzy: Wyżnią Polanę Tomanową. Zjazd tą z reguły rzadko uczęszczaną doliną do schroniska na Hali Ornak to kolejna atrakcja tego narciarskiego dnia. Tutaj obowiązkowa szarlotka i Kościeliską szybko zjeżdżamy do Polany Pisanej, a stąd łyżwą w dół. W ten sposób odbędziemy całodniową, piękną wycieczkę narciarską. Kończymy ją na Kirach. Czym?

W „Harnasiu” piwo nalewane przez Jaśka Szaflarskiego zawsze smakuje wybornie. Nic tak nie motywuje narciarza wysokogórskiego, jak ta lodowata nagroda...:-)

 

Całość artykułu znajdziecie w GÓRach nr. 222

 

Tekst i zdjęcia: Wojtek Szatkowski

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
Igor
A ja dziś właśnie rozpocząłem sezon skiturowy w Tatrach:)
maciek
zapraszam na moj kanał o górachhttp://www.youtube.com/user/MaciejkaX08

 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com