baner
 
 
 
 
baner
 
2007-06-29
 

Olimp - boska rezydencja

Wielu z nas Olimp kojarzy się zapewne z zalesionymi sielskimi wzgórzami pełnymi gajów oliwnych, między którymi wznoszą się kolumny - pozostałości antycznych świątyń.


Wielu z nas Olimp kojarzy się zapewne z zalesionymi sielskimi wzgórzami pełnymi gajów oliwnych, między którymi wznoszą się kolumny - pozostałości antycznych świątyń. W rzeczywistości jednak jest to widok typowy dla miasta Olimpia, w którym to w 776 r p.n.e. odbyły się pierwsze igrzyska olimpijskie. Obecnie w Olimpii bierze swój początek sztafeta niosąca ogień do miasta będącego gospodarzem igrzysk.



Olimp - ten właściwy - to masyw o długości 28 km i szerokości 25 km, uwieńczony aż ośmioma szczytami, z których najwyższy Mitikas (w tłumaczeniu na język polski - `nos`) liczy 2917 m n.p.m. Olimp, otoczony aurą tajemniczości, był przez wieki niedostępny dla śmiertelników, którzy chcąc sobie zjednać przychylność bogów składali swoje dary na sąsiednich szczytach - Stefanim (2909 m) i Skalii (2866 m). Mimo upływu lat jego tajemniczość nie przeminęła - szczyt Olimpu doskonale widoczny rano i wieczorem, ukrywa się za dnia za mgłą, będącą wynikiem cyrkulacji powietrza. Specyficznym zjawiskiem jest burza nad Olimpem, kiedy to niebieskie i złote pioruny uderzając o szczyt tworzą niezapomniane widowisko.

Masyw Olimpu, oddalony w linii prostej od morskich wybrzeży o ok. 18 km, jest wspaniałym miejscem do pieszych wędrówek i stanowi znakomite rozwiązanie w odwiecznym sporze, dokąd pojechać na wakacje - nad morze czy w góry?

Najlepszą bazą wypadową do wejścia na szczyt jest leżące na wysokości 315 m n.p.m. miasteczko Litochoro, słynące z silnego oporu jaki stawiali zawsze jego mieszkańcy wrogim wojskom, czy to podczas okupacji tureckiej, która trwała prawie pięćset lat, czy też w czasie II wojny światowej - niemieckim. W Litochoro biorą początek dwa z trzech szlaków wiodących na wierzchołek Olimpu. Pierwszy z nich prowadzi na szczyt od strony wschodniej, biegnąc doliną rzeki Enipeas (trasa turystyczna E4). Na początku tej trasy znajduje się wodospad, w którym ponoć kąpał się Zeus by obmyć się po ziemskich uciechach. Druga prowadzi na szczyt również od wschodu, jednak nie doliną, tylko stopniowo pnie się w górę po jego zboczach, i okrąża wierzchołek od północy. Trzecia, jednocześnie najłatwiejsza trasa, prowadzi na szczyt od południa, biorąc swój początek nieopodal bazy wojskowej, koło miasta Olimpiada.



Ja postanowiłem wspinać się drugą z wymienionych tras, natomiast schodzić pierwszą. Przewodniki podają, że przeciętnemu turyście wejście na szczyt powinno zająć od dwóch do trzech dni, łącznie z noclegami w jednym z trzech tutejszych schronisk górskich. 

Wyruszyłem wcześnie rano z Litochoro asfaltową drogą do schroniska Stavros (944 m), które znajduje się już na terenie parku narodowego, uznanego przez UNESCO za zabytek międzynarodowej biosfery ze względu na niespotykaną faunę i florę, w tym szczególnie godną uwagi sosnę kefalońską występującą jedynie tutaj. Dwa kilometry za schroniskiem rozpoczyna się droga szutrowa, od której odchodzi polna ścieżka rozpoczynająca właściwą wędrówkę na Olimp. Rozpoczęcie wędrówki wskazane jest wczesnym rankiem, gdyż temperatury około południa są ciężkie do zniesienia. Początkowo droga wiodła przez las i przypominała trasy w Tatrach, z tą jednak różnicą, że pod nogami unosił się przez cały czas pył - podłoże było bardzo suche.

Po drodze mijałem szałasy tutejszych pasterzy kóz. W porównaniu z nimi drewniane wiaty ich tatrzańskich kolegów to prawdziwy luksus - tu były to po prostu owinięte folią szopy z desek. Po około czterech godzinach marszu od Stavros, na wysokości 2000 m, zmieniła się szata roślinna i las ustąpił miejsca trawiastej roślinności hal. Po następnej godzinie - na wysokości 2500 m - osiągnąłem wzniesienie Lemos i oczom moim ukazały się w końcu wierzchołki Olimpu - na pierwszym planie stożkowaty Ilias (2803); w tle majestatyczny, przypominający trochę swoim kształtem muszlę - Stefani, a za nim, w chmurach cel mojej wyprawy - Mitikas. 

Podczas niezwykle urokliwej wędrówki granią, obfitującej w przepiękne widoki - również na morze - zbliżałem się do leżącego u podnóży szczytów rozległego płaskowyżu Muses Plateau, na którym znajdują się dwa schroniska. Pierwsze z nich nosi nazwę `Christos Kakalos` (18 miejsc noclegowych) i jest położone na wysokości 2650 m. Nazwa tego schroniska pochodzi od greckiego alpinisty, Kakalosa, który w 1916 r. jako pierwszy zdobył szczyt Mitikas. Drugim schroniskiem jest mające 80 miejsc noclegowych `Yiosos Apostolides` - najwyżej położone (2720 m) schronisko w Grecji. Rozpościera się stąd przepiękny widok na pionową ścianę Stefaniego. 



Przed wyruszeniem na podbój twierdzy bogów postanowiłem wspiąć się na szczyt Ilias. Jest on wśród wszystkich szczytów najbardziej wysuniętym na wschód i dlatego obserwowany z poziomu morza, wygląda jakby był najwyższym wzniesieniem masywu. W rzeczywistości jednak, jest on dość niski w porównaniu ze swymi `towarzyszami`, lecz niezmiernie ciekawy ze względu na znajdujący się na jego szczycie monastyr, który został zbudowany w całości z kamieni. W środku znajdują się liczne ikony oraz palą się cieniutkie świeczki, tzw. `lambady`, które zgodnie z grecką tradycją zapalane są w intencji bliskich. 

Po zejściu z Iliasa byłem już gotowy do stawienia czoła Mitikasowi. By tego dokonać `strawersowałem` wschodnią ścianę Stefaniego i już miałem ruszać w stronę jego wyższego sąsiada, gdy coś mnie skłoniło by jednak spróbować wspinaczki na ten trzeci pod względem wysokości szczyt Grecji. Ze wszystkich wierzchołków Olimpu ten jest zdecydowanie najtrudniejszy. Szlak na jego szczyt nie jest zaznaczony na mapach, trzeba podążać za znakami namalowanymi na kamieniach czerwoną farbą. Wspinaczka odbywała się czasami w pionie, a otaczające chmury stwarzały wokół nastrój niezwykłej tajemniczości. Do pokonania miałem prawie 200 m. Po wejściu na grań osiągnięcie szczytu też nie było łatwe ze względu na uskoki skalne, które przy szerokości grzbietu ok. 50 cm i trzystumetrowych przepaściach po obu stronach przyprawiały o dużo mocniejsze bicie serca. Wspinaczkę tę z powodzeniem można porównać do `stalowych szlaków` we włoskich Dolomitach, tutaj jednak nie było asekuracji.

Wreszcie stanąłem na szczycie. Zewsząd otaczała mnie mgła. Nagle jednak rozstąpiła się ona i w odległości ok. 200 m. ukazał się posępny i niedostępny Mitikas. Na jego szczycie byli jacyś ludzie. Natychmiast i ja postanowiłem się tam znaleźć, ale żeby się tam dostać musiałem najpierw zejść ze Stefaniego. Tak jak się spodziewałem zejście było dość trudne, schodziłem twarzą do skały stale mając się na baczności. Po pewnym czasie byłem już na dole i mogłem rozpocząć wspinaczkę na Mitikasa.

Rezydencja Zeusa

Teraz szło mi już o wiele łatwiej, mimo iż droga nie należała do najprostszych. W końcu stanąłem na najwyższym szczycie Olimpu - Mitikasie. Powiewała na nim grecka flaga, była tam też zamknięta w blaszanej puszce księga pamiątkowa, do której nie omieszkałem się wpisać. Z wierzchołka rozciągał się rewelacyjny widok na otaczające szczyty, Morze Egejskie oraz drugi niższy masyw, przypominający trochę Tatry Zachodnie. Ja, próbując poczuć co czuli antyczni bogowie obserwując świat z tej wysokości usiadłem na jednym z licznych tutaj głazów i obserwowałem okolicę.



Schodząc ze szczytu spotkałem przewodnika z trzema Amerykanami połączonych liną asekuracyjną. Widać więc, że w górach trzeba być zawsze ostrożnym. Żony owych śmiałków czekały na nich na pobliskim szczycie Skala (2866 m). Ja przed zejściem na dół zdobyłem jeszcze drugi pod względem wysokości po Mitiksasie szczyt Olimpu Skolio (2911 m), z którego znakomicie była widoczna trasa która szedłem oraz zdobyte dotychczas cztery szczyty. 

Była już siódma wieczorem, tak więc postanowiłem spędzić noc w schronisku `Spilios Agapios` (2100 m - 100 łóżek), zdecydowanie najbardziej komfortowym ze wszystkich wcześniej spotkanych. Gośćmi tutaj byli przede wszystkim Amerykanie, Niemcy i Francuzi, jak również kilku Polaków. Schronisko otwarte jest od 6.30 do 21.30; nocleg w nim kosztuje 2500 drachm.

Rano ruszyłem w drogę powrotną i na wysokości 1100 metrów osiągnąłem miejsce zwane Prionią. Znajduje się tutaj tylko parking i parę wiat, w których sprzedawane są napoje. Prionia znajduje się na końcu szutrowej drogi z Litochoro (17 km), tej samej którą dostałem się do leżącego niżej schroniska Stavros. Jest ona również dobrym miejscem do rozpoczęcia wędrówki na Olimp. Można tutaj dojechać własnym samochodem lub taksówką. Ja natomiast udałem się w dół do Litochoro, mijając po drodze m.in. Monastyr Świętego Dionizego, spalony przez Hitlerowców w czasie II wojny światowej za udzielanie pomocy partyzantom przez tutejszych mnichów.

Tekst: Krzysztof Matuszewski

Magazyn Góry

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com