baner
 
 
 
 
baner
 

Monika Witkowska - Trzy w jednym

Wysoka (2559 m) to piąty co do wysokości szczyt Tatr, Rysy (2503 m) – dziewiąty, a Ganek (2465 m) – dwunasty. Ale co tam ranking. Istotne, że nawet jeśli nie jesteśmy wspinaczkowymi wyczynowcami, a jedynie wspinającymi się turystami, na wszystkie te szczyty możemy wejść w ciągu jednego dnia.

Monika na szczycie Wysokiej; fot. Monika Witkowska

 

Wysoką znałam od dawna. Jej charakterystyczny, podwójny wierzchołek widziałam chyba ze wszystkich możliwych stron. Skoro tak, to wypadałoby w końcu na tę przyciągającą wzrok górę wejść – stwierdziłam. – A może dodać do tego Ganek? – wymyślił Adam, mój kompan. W sumie, czemu nie – i Wysoka, i Ganek, jak by nie było, wznoszą się po sąsiedzku. Mało tego, kiedy już przyszło co do czego, okazało się, że mamy jeszcze czas, aby pójść na na zachód słońca na Rysy. W ten to sposób w jeden dzień zaliczyliśmy aż trzy szczyty Wielkiej Korony Tatr, kończąc udaną przygodę przy lampie naftowej w Chacie pod Rysami.

 

PIERWSZY Z TRZECH – GANEK


Punktem startowym naszej wycieczki jest schronisko nad Popradzkim Stawem, do którego docieramy dzień wcześniej, aby zobaczyć pobliski Tatrzański Cmentarz Symboliczny. Mimo że zazwyczaj jestem śpiochem, żal mi spać długo w tak urokliwej dolinie, więc zrywam się bladym świtem,żeby usiąść nad tym tutejszym jeziorem i pogapić się na gładką jak lustro taflę wody, w której odbijają się góry. Uwielbiam to miejsce, mogłabym tak siedzieć godzinami, ale nie da rady, plan na ten dzień mamy przecież ambitny. Jest nas trójka – oprócz mnie i Adama jeszcze Marek Trávníček, persona dobrze znana w kręgach tatrzańskich przewodników, jako że to szef lokalnego Spoloku Horskich Vodcov (czyli miejscowego Stowarzyszenia Przewodników Górskich).

 

Poranek jest rześki, co sprawia, że choćby dla rozgrzewki idziemy dość szybko. Przez Dolinę Złomisk nie prowadzi żaden szlak – korzystamy jedynie ze ścieżki wspinaczy,która po nocnym deszczu wypełniona jest śliskim błotem, a momentami zamienia się w potok. To, że buty mamy przemoczone, to pal sześć, ale kosówka oddająca wodę ubraniom trochę nas denerwuje, tak więc cieszymy się, gdy gąszcz w końcu zanika i zaczyna się skalny świat. Z Doliny Złomisk odbijamy w Dolinę Rumanową, w kierunku przybliżającego się szybko Ganku, aż w końcu nadchodzi moment, gdy zakładamy uprzęże, kaski i wiążemy się liną. Jesteśmy już całkiem wysoko, gdy dogania nas facet w krótkich spodenkach. Widać, że wspinaczkowy wyga, a to, co go szczególnie wyróżnia, to aparat, którym dosłownie ciągle fotografuje albo filmuje. – Zapomniałem wam powiedzieć– zwraca się do nas Marek. – Zaprosiłem go na naszą wycieczkę. To Pavol Barabáš. – W sumie nie trzeba go przedstawiać – choć wcześniej go osobiście nie znałam, doskonale kojarzyłam twarz z filmów oglądanych na festiwalach górskich (rok temu w Lądku-Zdroju otrzymał jedną z nagród za film Salto je kráľ). Jak się okazuje, aktualnie Palko (bo tak jest nazywany przez znajomych) pracuje nad filmem o górskich przewodnikach, tak więc kadry z nami też mu się przydadzą. – Może wpadnie jakaś nagroda za rolę drugoplanową? – żartujemy, rzecz jasna zgadzając się na uwiecznianie naszej wycieczki.

 

O zachodzie słońca na Rysach; fot. Monika Witkowska

 

Wspinanie na Ganek tą drogą to trudności zaledwie dwójkowe, ale ekspozycja momentami jest spora. Na Gankowej Przełęczy, oddzielającej Ganek od Rumanowego Szczytu, zastanawiamy się nad pochodzeniem nazwy. Określenie „wyjść na ganek” ludziom w moim wieku jeszcze coś mówi, ale wydaje się, że młodzieży już nie za bardzo. W przypadku tej góry początkowo chodziło o tak zwaną Galerię Gankową, czyli wypłaszczony fragment znajdujący się powyżej 300-metrowej ściany. Dopiero później, około 1860 roku, Gankiem zaczęto nazywać całą górę.

 

My tymczasem po drodze mamy jeszcze Gankowego Konia. To około 25-metrowy odcinek prawie poziomej grani, z dużą ekspozycją. Końcówka przed szczytem sprawia już frajdę graniówką (odcinek Głównej Grani Tatr) i w końcu jesteśmy przy skale z metalową tabliczką: Gánok, a dokładnie: Veľký Gánok, bo to góra trójwierzchołkowa. W ramach upajania się widokami ze szczytu patrzymy na wznoszącą się po sąsiedzku Wysoką. Mamy ją w linii prostej oddaloną o 700 metrów, z możliwością przejścia granią, ale tę wersję tym razem odpuszczamy, wybierając dużo bezpieczniejszą opcję turystyczną.

 

Dalsza część artykułu znajduje się na naszym nowym serwisie pod linkiem >link

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com