baner
 
 
 
 
baner
 
2018-09-18
 

Festiwal w Lądku: Narciarstwo Wolności Wojtka Szatkowskiego

100 dni, 100 szczytów i 100 wycieczek na nartach, za to tysiące wspomnień. Projekt "Narciarstwo Wolności" dał mi bardzo dużo pozytywnej energii, a realizując go pokazałem, że narciarstwo skitourowe to moja życiowa pasja.

 

Pięć najlepszych zjazdów tego projektu? Na pewno Starorobociański Wierch, Jarząbczy Wierch w Tatrach, Tarnica, Szeroki Wierch w Bieszczadach i Mały Szyszak w Karkonoszach. Czy znalazłem tytułową wolność? Tak, i to wielokrotnie. Pierwsze takie odczucie zapewniła wspaniała droga w Bieszczady. Jedna z najładniejszych w Polsce. Mijane po drodze cmentarzyki wojskowe w Beskidzie Niskim, wreszcie masyw Wysokiego Działu, Wola Michowa, Przełęcz Prislup, Cisna i jestem w Bieszczadach, jestem u siebie. Po kilku dniach pobytu przestrzeń górska przenikała całe ciało, duszę, dawała poczucie harmonii i spokoju. Dawała poczucie sprawności, bo kondycja rosła. Radości z prawdziwego skituringu, bo większość tras pokonywałem jako pierwszy. Przywilej torowania w kopnym śniegu to esencja narciarstwa turystycznego… przynajmniej dla mnie. Dalej elementami górskiego świata, o których warto wspomnieć były: radość z samotności, bo lubię samotne wycieczki.

 

 

Kolejnym elementem wolności było wejście na Płaszą w Paśmie Granicznym Bieszczadów. Było to w styczniu – piękna wyrypa, sześć podejść i sześć zjazdów. Razem z Marcinem Kusiem wyruszyliśmy autem z „Przystanku Cisna” w kierunku na Roztoki Górne. Tam parkujemy auto. Moment zapięcia fok, ruszamy! Pogoda niespecjalna: szaro-buro i wieje wiatr, ale to nas nie powstrzymuje. Właściwie niewiele mówiliśmy, tylko krótkie komentarze i tak przez 5 godzin wyrypy. Była w tym dobra energia i świadomość, że robimy razem fajną rzecz, więc słowa są w pewnym sensie zbędne. Wyzbycie się ich nadmiaru było właśnie elementem naszej wolności. Na koniec czekał na nas fantastyczny zjazd z Okrąglika, po szybkiej szreni, który sprowadził nas błyskawicznie na Przełęcz nad Roztokami Górnymi i jeszcze szybciej do auta. Była w tym działaniu kolejna porcja górskiej wolności: sprawność, szybkość i niesłychana frajda ze wspólnego pobytu w górach. Radość ze skrętów, które jakby same wychodziły. Samotna wyprawa na Szeroki Wierch w Bieszczadach dała mi poczucie całkowitego zatracenia się w górach. Siedem godzin samotności i wolności w niskiej temperaturze, poniżej -20 stopni Celsjusza, silnym wietrze. A przede mną? Góry, jeden grzbiet za drugim polskich i ukraińskich Bieszczadów, skąpane w stalowo-szarych, monochromatycznych kolorach. Kwintesencja turystyki narciarskiej, długie ponad siedmiokilometrowe podejście i rzadkiej klasy zjazd. W Tatrach wspaniały był zjazd z Jarząbczego Wierchu do Doliny Jarząbczej. Nazwałem go „Powrót Króla”, jak u Tolkiena, bo po 26 latach wróciłem na ten szczyt. Powrót był udany i poczułem się po królewsku.

 

 

Podobnie było na Starorobociańskiego Wierchu, gdzie spotkała się na wyrypie cała ekipa bieszczadzka, obydwaj Krzysztofowie z Krakowa, Marcin i ja. Było sportowo – wesoło, i tak jak kiedyś, w latach trzydziestych, na legendarnej Pysznej. Piękny był także zjazd z Koziego Wierchu z kolegami ze studiów z Krakowa, samotny z Pośredniej Turni i spod Rysów. Nasiąknąłem, jak rzadko kiedy w życiu, górskim światem, bo sto dni w ciągu jednej zimy przebywałem w górskim świecie. To dużo i wystarczyło na realizację projektu.

 

 

O tym wszystkim opowiem na Festiwalu Górskim w Lądku-Zdroju, gdzie również będę podpisywał Polskie góry na nartach. Przewodnik skiturowy. 01, którego jestem współautorem. Zapraszam na swoja prelekcję Narciarstwo Wolności i na stoisko magazynu GÓRY, na którym będzie można nabyć wspomniany przewodnik w festiwalowej cenie.

 

Tekst i zdjęcia: materiały autora

 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com