baner
 
 
 
 
baner
 
2006-05-23
 

Elbsandstein (SZWAJCARIA SAKSOŃSKA)

Teren przyciągnął nas nie tylko dużą ilością dróg wspinaczkowych i doskonałym tarciem, ale przede wszystkim wspaniałymi krajobrazami i bogatą tradycją. To tutaj na początku ubiegłego wieku narodziła się idea freeclimbingu


Od czasu pierwszego wejścia na Falkenstein w 1864 roku celem wspinaczy w Elbsandstein były wolno stojące piaskowcowe turnie. Masywy, ze względu na łatwą osiągalność drogami turystycznymi, zostały uznane za niegodne „zdobywania”. Z upływem lat tradycja ta przerodziła się w regułę. I tak po dziś dzień malowniczo położony rejon oferuje ponad 17 000 dróg prowadzących na szczyty około 1100 wież.





Piątek popołudnie, cotygodniowy rytuał wyrywania się z życia miejskiego. Natłok samochodów  jadących w obydwie strony  przywodzi nam na myśl niemieckie określenie zjawiska – „die blechlawine”. Zaraz za Norymbergą trafiamy na korek i trudno oprzeć się przeczuciu, że standardowe cztery godziny jazdy zamienią się w dwudniowy „kibel” na autostradzie. Dosłownie przylepieni do zderzaka jednej z miliona ciężarówek bierzemy udział w tym szaleństwie. Jak zwykle nie udało nam się planowo wyjechać i po raz kolejny okazało się, że obojętnie na ile dni byśmy nie jechali, auto ze sprzętem dla dwóch osób załadowane jest po dach. Jedynym pocieszeniem jest to, że mamy połowę września i prognozy pogody na przyszły tydzień zapowiadają „lampę”. Po raz kolejny jedziemy do najbardziej przez nas ulubionego rejonu – Szwajcarii Saksońskiej.
Teren przyciągnął nas nie tylko dużą ilością dróg wspinaczkowych i doskonałym tarciem, ale przede wszystkim wspaniałymi krajobrazami i bogatą tradycją. To tutaj na początku ubiegłego wieku narodziła się idea freeclimbingu – pokonywania trudności bez użycia sprzętu, z korzystaniem podczas wspinaczki jedynie z naturalnej rzeźbę skały. Lina i ringi służą jedynie do asekuracji i zjazdu. Wprowadzony przed prawie stu laty zbiór zasad zachowania się podczas wspinania w prawie niezmienionej formie przetrwał do dziś. Ochrona skały, otwieranie nowych dróg od dołu i respektowanie stylu, w jakim pokonali ją pierwsi zdobywcy, to myśli przewodnie tego specyficznego dla piachów kodeksu.
W miejscach, gdzie ukształtowanie skały pozwala na założenie własnej asekuracji, zrezygnowano z wbijania stałych przelotów – ringów, węzły zakładane w zwężających się rysach i pętle przeciągnięte przez oka skalne uzupełniają liczbę stałych przelotów. Konieczność przestrzegania reguł podyktowana jest też gatunkiem skały – piaskowiec to minerał mało odporny na mechaniczne uszkodzenia. Nawet niewielkie ubytki w twardej powłoce umożliwiają przenikanie wody w głąb skały, powodując jej niszczenie. Mimo upływu lat tutejsze wspinanie zachowało swój pierwotny charakter.
Przejeżdżając nad Łabą przez na most w Bad Schandau, ulegamy urokowi miejca. Chwilę później przetaczamy się przez starówkę zniszczoną przez powódź w 2002, linia wilgoci na odartych z tynku fasadach domów wskazuje poziom, do którego sięgała woda. Jeszcze parę kilometrów wzdłuż prowadzącej do granicy promenady i mijamy tablicę „Schmilka”. Na miejscu okazuje się, że jesteśmy pierwsi. Oczekiwanie na ekipę z Poznania nie trwa dłużej niż rozpak naszych gratów i przywitanie z gospodarzami. Razem robimy „kolację” – parę Staropramenów z przerzutu z oddalonych o 100 metrów Czech.
Przy śniadaniu następnego dnia obstawieni przewodnikami omawiamy „plan ataku”.
Wybór pada na Lilienstein. Na parkingu pod skałami czeka na nas Frank. Dla naszego saksońskiego przyjaciela, jak i dla wielu miejscowych, wspinanie jest tradycją rodzinną, a zarazem naturalną czynnością, tak jak dla innych pływanie czy jazda na rowerze. Przeplatane dowcipami dobre rady co do trudnych miejsc i przebiegu drogi, niejednokrotnie będą ułatwiać nam decyzję w wyborze celu.
Poziom zaawansowania naszej grupy jest zróżnicowany, lecz nie trudność decyduje tutaj o atrakcyjności drogi, a piękno linii i przestrzeń pod stopami. Beton, Tatanka i Kali posiadają duży zapas tak, że spokojnie rozgrzewają się na Influenzakante VIIb i Weisse Lilie VIIc, by potem spróbować sił na ósemkach Erste Wahl i Südwestwand.
Ci, którzy po raz pierwszy „macają piach” mają okazję wciągnąć na drugiego Alter Weg na Liliensteinwächter III, Talweg V na Liliensteinnadel i rysę w zacięciu Geschützte Verschneidung VIIa.  Niestety, nie starcza czasu na absolutny klasyk rejonu - Westkante VIIb.

Zmęczeni, nie tyle wysiłkiem, co wrażeniami, wracamy do naszej bazy. Wieczorem, przy piwie, omawiając bohaterskie wyczyny minionego dnia, próbujemy odnieść trudności pokonanych dróg do rodzimego wspinania w Hejszowinie. Jak zwykle przy takich okazjach na pierwsze miejsce wysuwa się temat piaskowcowych zasad. Podczas rozmów z miejscowymi zdaliśmy sobie sprawę, że właśnie przestrzeganie tych reguł przyczyniło się do szybkiego wzrostu poziomu wspinaczkowego. W Elbsandstein już w połowie lat dwudziestych pokonywano drogi w stopniu trudności 7, a w sześćdziesiątych 8 UIAA. Tradycja, dla przyjezdnych nierzadko nasuwająca skojarzenia z fanatyzmem, była tu zawsze elementem czystości stylu.
Jednym z przykładów jest Weinertwand na Viexierturm w rejonie Rathen. Na ponad 70-metrowej drodze o trudnościach VIIb  (6 UIAA) znajdują się trzy ringi. Zespoły powtarzające drogę Weinerta z 1912 roku, robią to w stylu pierwszego przejścia. Fakt że na drodze miały miejsce wypadki śmiertelne w żaden sposób nie zmienił podejścia zwolenników przestrzegania tradycji – sposób asekuracji na tzw. drogach klasycznych pozostaje jak przed stu laty.
W odpowiedzi na nasze pytanie o sportowe drogi poradzono nam odwiedzić położony nad samą Łabą Rathen – zdecydowanie najlepiej eksplorowany rejon Elbsandstein. Jest on też jednym z piękniejszych widokowo miejsc, a drogi osiągają tu długość nawet 100 metrów.
Bastei i zabytkowy kamienny most są motywem przewodnim pocztówek z Elbsandstein. Rejon równie dobrze nadaje się dla początkujących-odważnych, jak i bardziej doświadczonych łojantów. Na rozwspinanie zaleca się zrobienie którejś z wielu „klasycznych piątek” – dróg sprzed prawie stu lat. Dla wytrawnych piaskarzy świetnym celem będzie Superlative IXc – z możliwością dołożenia własnej protekcji. Z uwagi na miękkość występującego tu piaskowca zdarzają się kruche miejsca i „zapiaszczone” chwyty. Drogi są jednak w miarę uczęszczane i zjawiska te występują tylko, gdy skała jest mokra – jest to jeden z głównych powodów  24-godzinnego zakazu wspinania po deszczu.
Rathen jest chętnie odwiedzany przez turystów i wspinaczy, co się z tym wiąże lepiej nie planować tam wspinu w niedzielę i dni wolne od pracy...

Tekst: Sylwester Domachowski

Zdjęcia: Mike Jäger

Dalszy ciąg relacji, więcej zdjęć oraz informacje praktyczne dotyczące wspinania w rejonie Szwajcarii Saksonskiej znajdziecie w majowym numerze GÓR 5 (144), maj 2006

(kg)

 

 

 

 


KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com