Masz już tak wiele wspomnień związanych z Tre Cime – Bellavista zimą a później – klasycznie, Hasse–Brander free solo, teraz Pan Aroma… Które z tych przeżyć było najsilniejsze?
Bez wątpienia najbardziej intensywnym przeżyciem było przejście na żywca. To jest po prostu coś innego. Kiedy pracujesz nad przejściem klasycznym, to oczywiście trwa to dłużej, ciężej przewiedzieć pewne rzeczy, zmagasz się z dużymi trudnościami, ale ostatecznie gra toczy się o to, czy na przykład uda ci się skończyć drogę przed zmierzchem. Kiedy wspinasz się bez asekuracji, to stawka jest zupełnie inna: albo to zrobisz, albo będziesz martwy.
Czemu wybrałeś akurat Hasse–Brandlera na przejście bez asekuracji? Mogłeś przecież znaleźć wiele innych dróg Alpach o podobnych trudnościach i długości?
Oczywiście, mogłem znaleźć drogę na ścianie leżącej bliżej mojego domu, na przykład w Alpach Berchtesgadeńskich, co w znacznym stopniu ułatwiłoby sprawę. Ale chciałem przejść drogę o absolutnej ekspozycji, bo w moim przekonaniu, im bardziej przewieszona ściana, tym solówka robi większe wrażenie.
Od początku swojej kariery twoje podejście do wspinaczkowej etyki było bezkompromisowe i zawsze jasno wyrażałeś swoje opinie na ten temat. Tak było chociażby w przypadku drogi Logical Progression na El Gigante. Teraz doświadczyłeś zniszczenia własnej drogi Bellavista. Czy po raz pierwszy jesteś bezpośrednią ofiarą takiego aktu?
Tak… Jedną rzeczą jest zmiana asekuracji – to, że ktoś wbił tam tyle haków i połączył je za pomocą pętli i repów, robiąc z drogi dosłownie via ferratę. Na kluczowym wyciągu praktycznie nie było już wspinania. Naprawdę nie rozumiem, że ktoś, kto myśli o klasycznym przejściu drogi, musi doprowadzić jej wyciąg do takiego stanu, że wspinanie na nim praktycznie nie jest możliwe, że jest go nawet mniej niż na sportowej drodze. Drugi aspekt tej sprawy jest o wiele, wiele gorszy – mam na myśli ingerencję w rzeźbę skały. Jest tak, ponieważ tego nie da się – w przeciwieństwie do stanu asekuracji – naprawić. Nie da się jej przywrócić do naturalnego stanu. Dlatego jeśli w nią ingerujesz, to takie wspinanie jest gówno warte. Bo cała sztuka polega na tym, że znajdujesz przeszkodę stworzoną przez naturę i podejmujesz wyzwanie. Jeśli nie uda ci się, próbujesz jeszcze raz, albo trenujesz, żeby być lepszy, albo zostawiasz to dla innych.
Zapraszamy do lektury całego wywiadu z Alexem Huberem we wrześniowych GÓRACH 9 (160) 2007.