baner
 
 
 
 
baner
 
2007-03-22
 

ZIMA W TATRACH: 8 STYCZNIA DO 7 LUTEGO

Deszcz i wysoka temperatura sprawiły, że ze ścian zszedł śnieg, ale także przestały „trzymać” trawy.


W ostatnim posumowaniu donosiliśmy, iż w Tatrach w pierwszych dniach stycznia panowały wiosenne warunki. Deszcz i wysoka temperatura sprawiły, że ze ścian zszedł śnieg, ale także przestały „trzymać” trawy, a lód na Morskim Oku zaczął się roztapiać. Proszę sobie wyobrazić, że w środę 10 stycznia, temperatura przy schronisku, o godzinie 23.00 wynosiła +9°C. Dziwną sytuację potęgował fakt, że w formacjach wklęsłych nawiany śnieg stwarzał dość duże zagrożenie lawinowe, o czym przekonali się taternicy robiący 9 stycznia rekonesans pod Progiem Dolinki za Mnichem (Mnichowym Tarasem). Na szczęście w wyniku upadku wraz z podciętą przez nich lawiną ponieśli oni straty tylko sprzętowe.
Mimo wszystko kilku zespołom udało się ciekawie zawalczyć. Właśnie 10 stycznia, zapomniany ostatnimi latami Filar Kopy Spadowej pokonali Wojtek Kozub i Kuba Hornowski. Przejście tej prawdziwie alpejskiej tury o długości ponad pięciuset metrów i trudnościach dobrze piątkowych zajęło im siedem godzin. W tym samym czasie na Kotle Kazalnicy działał zespół Adam Zalesko i Adam Ryś, który za swój cel obrał popularną (jak na nasze zimowe realia) drogę, jaką jest Sprężyna. Drogę pokonali, wspinając się klasycznie, dosłownie w kilku miejscach uciekli się do techniki AO. Wynikiem tego jest rewelacyjny czas przejścia poniżej 7,5 godziny.
11 stycznia przywitał nas jeszcze bardziej wiosennymi temperaturami. Na szczęście, jak się okazało w ciągu dnia, przyszło małe ochłodzenie. W takich właśnie warunkach Alfred Sosgórnik i Mariusz Nowak dokonali prawdopodobnie drugiego przejścia klasycznego znajdującej się na Kotle drogi Orzeł z Epiru 6+. Mariusz, który prowadził drugi, biegnący zacięciem wyciąg, potwierdza jego wyjątkową urodę oraz wzorcową zimową wycenę 6. Zespół znał dwa pierwsze wyciągi z ubiegłorocznej próby.


Tego samego dnia, na Czołówce Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego, działał zespół Jasiek Kuczera i niżej podpisany. Za swój cel obraliśmy drogę Psia Krewka, którą udało nam się przejść w stylu OS (czwarty wyciąg flashem po zmianie prowadzącego, z pozostawionymi przelotami). Droga ta była drugą linią na MSW, która zastała uklasyczniona zimą (pierwszą był Prawy Dziadek). Dotychczas doczekała się dwóch takich przejść, jednak obu w stylu AF. Pozwolę siebie na parę uwag. Jest to niewątpliwie piękna i wymagająca linia. Jednak charakter mikstowy (dużo trawy) mają tylko dwa pierwsze wyciągi o orientacyjnej wycenie około 6+ i 6. Wyciągi te są jednymi z najładniejszych, jakie udało mi się robić w naszych Tatrach zimą. Reszta drogi, to znaczy wyciąg trzeci (7+, nasza propozycja) i czwarty (7, nasza propozycja) mają charakter typowo drytoolingowy (co oznacza, że są czysto skalne i jako takie bardzo często odwiedzane latem). Wydaje się, że jeszcze gorzej pod tym względem wygląda sytuacja na odhaczonej ostatnio drodze Szare Zacięcie (7+, propozycja zimowej wyceny autorów odhaczenia). Chciałbym, żeby była to informacja dla tych wszystkich, którzy chcą zmierzyć się z klasyką zimową, być może warto wybrać na swój cel drogi lub kombinacje mające bardziej zimowy charakter (w naszych realiach oznacza to, iż na drodze występuje więcej trawy). Zwracajmy też uwagę przy dobrze dróg pod „narzędziowanie”, jak wygląda sprawa popularności tych linii latem.
12 styczeń to totalne załamanie pogody, które przyniosło ze sobą duże opady mokrego śniegu. W związku z tym kilka zespołów zaliczyło wycofy nawet nie „ze”, ale „spod” ścian.
Następne dni wyglądały podobnie, jednak nie była to przeszkoda dla działalności ekipy testerów portalu internetowego wspinanie.pl. Oto anonimowa wypowiedź jednego z członków teamu: „ Warunki pogodowe były ch... tzn. „testowe" i normalnie nie wyszedłbym nigdzie. Co najwyżej do Nowego [Nowe schronisko] na szarlotkę lub piwo”.
Nic więc dziwnego, że w związku z takimi warunkami za cel wybrano ścianę Buli pod Bandziochem, gdzie za sprawą zespołu Paweł Kopta i Piotr Turkot (obaj wspinanie.pl Test Team) powstała nowa linia, która otrzymała nazwę Toksyczne Kurczaki i wycenę 7- W (asekuracja jest raczej wymagająca).
Linia ta startuje zaciątkiem (o wycenie 5-) około 25 m na prawo od Globalnego ocieplenia. Posiada trzy wyciągi, z czego najtrudniejszy jest drugi, biegnący skośną rysą (problemy z asekuracją). Reszta szczegółów i orientacyjny schemat drogi został zamieszczony w książce wyjść znajdującej się w Morskim Oku. Oddajmy jeszcze na chwilę głos Pawłowi Kopcie, który prowadził wszystkie wyciągi drogi: „Zachęcam do powtórzeń i weryfikacji trudności. Jak nie ma pogody, można się na niej fajnie powspinać. Droga jest rasowa, choć krótka. Trudności trzymają cały czas, zwłaszcza na drugim wyciągu. Linia jest wymagająca pod względem fizycznym i psychicznym – w dwóch miejscach widziałem krzyże :). Asekurację trzeba zakładać w trudnościach i trzeba wychodzić nad przeloty. Na drugim wyciągu zostały dwie jedyny”.
Następne parę dni to czas prawdziwej „dupówy” – wysoka temperatura, opady mokrego śniegu, przeplatające się z deszczem. Jednak 16 i 17 stycznia, tuż przed zupełnym załamaniem się pogody (dużymi opadami śniegu trwającymi właściwie do końca omawianego okresu), w „Moku” znów się wspinano. Trzeba jednak dodać, co podkreślają autorzy wspinaczek z tamtego okresu, iż warunki były dalekie od idealnych – było bardzo ciepło i trawy coraz gorzej „trzymały”.
Zespół w składzie Michał Król (Vasque), Bartek Trzciński oraz Jacek Ciasia uderzył na drogę Ostatni Dzwonek. Linia ta znajduje się na Progu Dolinki za Mnichem pomiędzy Rysą Strzelskiego i Wariantami Słoweńskimi (na początku zimy Michał wraz z Andrzejem Sokołowskim przeszedł tę wymagającą linię o trudnościach zimowego 8 w stylu AF). Pierwsza próba zimowo-klasycznego przejścia Ostatniego Dzwonka miała miejsce jeszcze w grudniu, kiedy to zespół Jakub Radziejowski i niżej podpisany przeszedł ją w stylu AF. Zasugerowaliśmy wtedy, iż linia pokonana „czysto” klasycznie będzie sobą prezentować trudności większe o wspominanych wyżej Wariantów Słoweńskich. Nasze przepuszczenia potwierdził Michał, który prowadząc całą drogę, przeszedł kluczowe trudności w stylu OS!!!. Jego zdaniem wycena powinna brzmieć 8+. Jest to zatem najtrudniejszy wyciąg, jaki został pokonany klasycznie-zimowo w naszych Tatrach i co warto podkreślić został on pokonany w najlepszym z możliwych stylów. Jeszcze jedna uwaga. Po konsultacji z jednym z autorów drogi, okazało się, iż zarówno autorzy grudniowego, jak i styczniowego przejścia, ominęli trzeci wyciąg drogi, (oryginalnie A1 po płycie), łatwiejszym biegnącym obok w skos rysozacięciem. Zatem Ostatni Dzwonek jako całość ciągle czeka na swoje pierwsze powtórzenie.
W tym samym okresie działał w rejonie Morskiego Oka Marcin Księżak. Znany ze swojego zamiłowania do wspinaczki solowej także tym razem wspinał się samotnie. 16 stycznia przeszedł on na Czołówce Mieguszowieckiego Szczytu Wielkiego kombinację, w skład której weszły dolne wyciągi drogi Czarne Zacięcie i górne wyciągi z prostowaniem Szarego Zacięcia. Przejście tej linii zajęło mu 7 godzin. Z powodu małej ilości śniegu i niezbyt niskiej temperatury (ok. -1°C) Marcin wspinał się klasycznie w „miękkich” butach. Jak sam donosi na łamach strony KW Warszawa „dziaby były potrzebne tylko przy wyjściach na półki, a raki wcale”.
17 stycznia Marcin uderzył na Próg Dolinki za Mnichem, gdzie rozpoczął prace nad wytyczeniem nowej drogi. Na razie padły dwa pierwsze wyciągi, które otrzymały wycenę 6 A1. Niestety, załamanie pogody, jakie przyszło następnego dnia, uniemożliwiło kontynuowanie wspinaczki. Oczywiście Marcin zapowiedział chęć powrotu na swój projekt.
Na zakończenie chciałbym napisać o kilku ciekawych wspinaczkach spoza rejonu Morskiego Oka, o których wcześniej nie mieliśmy informacji. Przy okazji po raz kolejny apeluję o przesyłanie wiadomości na temat swoich przejść na adres redakcji.
Jeszcze 16 grudnia zespół Piotr Pawlus i Kuba Wrona wytyczył na północnej ścianie Koziego Wierchu nową drogę o nazwie Da się i trudnościach V A0. Kilka dni później, 20 grudnia, także w rejonie Hali Gąsienicowej działał inny krakowski zespół – Adam Krzystanek i Marcin Michałek. Przeszli oni bardzo ładną, wymagającą i polecaną na zimę drogę jaką jest Prawy Dorawski na Świnicy. Mimo panującej „dupówy" Adam z Marcinem pokonali drogę „czysto” i w bardzo dobrym czasie 6,5 godziny.
Nie minęło kilka dni, a zespół w składzie Adam Krzystanek i Piotr Pawlus uderzył na całkowicie ostatnio zapomniany przez polskich wspinaczy, 400-metrowy Lewy Filar (V+) na wschodniej ścianie Rysów. Z powodu słabych warunków (duża ilość świeżego niezwiązanego śniegu) wspinaczka trwała 18 godzin, a całość akcji zajęła im około 27 godzin.
Pozostając na Słowacji, warto wspomnieć o przejściu z Doliny Kieżmarskiej. W okresie miedzyświątecznym działał tam zespół w składzie Magda Drózd i Adam Ryś. Kilkudniowa działalność pozwoliła im zapisać na swoje konto kilka ładnych wspinaczek, w tym pokonanie znajdującej się na Małej Złotej Kazalnicy drogi Złoty Strzał (6-) w stylu OS i w czasie 7 godzin (dwa pierwsze wyciągi własnym wariantem).

Informacje zebrał Maciek Ciesielski (Marmot), podziękowania dla Vasque i Montano.

2 (153) 2007

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com