– Ile to potrwa? – pytam kierowcę. – Cztery godziny! Marszrutka tłucze się przez Góry Gomborskie. Pola, wyschnięte łany traw. Kępy półpustynnego lasu. Potem zjazd na wprost zamglonych gór. Wysoki Kaukaz!
Dolina Pankisi
ZA NIEDŹWIEDZIM ŚLADEM
Nadrzeczny szlak wspina się lasem, kilka razy przechodzimy potok. Droga kończy się niespodziewanie, zerwana przez nurt. W mule odbił się ciąg niedźwiedzich łap. Idziemy za nimi, odnajdujemy ścieżkę, znów brniemy przez ciemny las. W gąszczu dzikie jabłonki, dzikie grusze. Kępy pokrzyw, kępy dorodnych kań. Nie zbieram, nie ma jak usmażyć. Nad lasem polana i drogowskaz. Siadamy, rozwijamy mapę i nagle z czystego nieba spada deszcz. A prognoza zapowiadała pogodę! Miesiąc bez chmur… Uciekamy do opuszczonych pasterskich szałasów. Jeden jest luksusowy. Zadaszona kuchnia, sypialnia z dużym łóżkiem. Zostajemy. Podeszliśmy ponad tysiąc metrów, wystarczy nam na jeden raz. Deszcz pada przez całą noc. Rano w błocie odnajdziemy ślady łap.
Szczyt Didi Borbalo widoczny w oddali
Stromo, przez las, zygzakiem po trawkach. Na bitą drogę z Tbatany. Prowadzi do stawu Sakisto – sadzawki rozdeptanej przez stada. Zanim się ogarnęliśmy, przyszły kolejne owce. Objuczone biwakowym sprzętem konie, uważne psy. Dwóch pasterzy, jak nam się wydawało, niechętnych. Odeszliśmy na bok, nie chcąc przeszkadzać. Ścieżka skalista, wąska. Konie poruszały się po niej z trudem, mężczyźni szli. Straciliśmy ich potem z oczu we mgle, ale długo, aż do popołudnia słyszeliśmy niedaleko ludzi. Inne pasterskie szałasy, inne wędrowne stada? Nie wiedzieliśmy. Widoczność nie poprawiła się. Mount Tbatana we mgle. Zagadkowe zardzewiałe tablice – może to groby? Cichutki szmer płynącej wody, gdzieś we mgle. Jedno źródło. Wypielęgnowane, czyste, z kubeczkiem. Potem grań, wiatr i piękny widok. Na prawo, na lewo, falujące linie trawiastych grzbietów, rudawych, stromych, gęstych aż po horyzont.
Tekst i zdjęcia / KATARZYNA NIZINKIEWICZ
Dalsza część artykułu znajduje się w naszym nowym serwisie pod linkiem > link
Artykuł został opublikowany w Magazynie GÓRY numer 4/2021 (281)
Zapraszamy do korzystania z czytnika GÓR > http://www.czytaj.goryonline.com/