baner
 
 
 
 
baner
 
2002-12-23
 

Wspinaczka w WADI RUM (JORDANIA)

Wadi Rum powitała nas pięknym słońcem i zapierającymi dech w piersiach widokami.


Vertical Box of Sand - wspinaczka w WADI RUM

Księżycowy krajobraz Wadi RumWszystko zaczęło się pod koniec lat osiemdziesiątych. Jakimś sposobem wpadł mi w rękę, traktowany w tamtych czasach trochę jak relikwia, katalog Mammuta.
Okładka rzucała na kolana. Piękna czerwona skała z idealnym zacięciem, a w nim dwójka odziana, jak nakazywała wspinaczkowa moda tamtych lat, we fluorescencyjne stroje z lycry. Jakby tego było mało, na pierwszym planie widoczny był Beduin prowadzący wielbłąda przez pustynną wydmę. Tak powstał w mojej głowie pomysł zorganizowania wyjazdu w najciekawszy wspinaczkowo rejon Arabii czyli Wadi Rum.

Pomiędzy pomysłem a jego realizacją minęło wiele lat. Dopiero w 2001 roku postanowiliśmy, że nadszedł czas, aby zebrać ekipę. Mieliśmy jechać w składzie: Boguś, Uśmiech, Mendoza, Gienek oraz Janusz Księski. Życie jeszcze raz skorygowało nasze plany i wyjazd doszedł do skutku dopiero w marcu 2002 w nieco zmienionym składzie. Zabrakło wśród nas Janusza, który niestety już nigdy się z nami nie wybierze na wspinanie. Z wyjazdu zrezygnowali też Uśmiech i Mendoza. Koniec końców pojechaliśmy wraz z Bogusiem i Gesem, który ochoczo dołączył do naszej ekipy.

W zimny wietrzny dzień opuściliśmy pielesze knajp na Kazimierzu i udaliśmy się w stronę mazowieckiej równiny. Siedząc już na Okęciu, patrzyliśmy na napis w jednym z okien terminalu krajowego: PODRÓŻUJ Z UŚMIECHEM! Niestety nie tym razem.
Po kilku godzinach lotu znaleźliśmy się w zdecydowanie bardziej korzystnej temperaturze, mimo że było mocno po północy. Teraz pozostało nam tylko 300 kilometrów drogi na południe do naszej wymarzonej piaskownicy. Jeszcze tego samego dnia opuszczaliśmy Amman białym Mercedesem limuzyną. Z każdym kilometrem tak zwanej „Kings highway" nasze miny były weselsze.­ Wokół nas było coraz więcej piaskowcowej skały, a krajobraz stawał się coraz bardziej księżycowy.

Wadi Rum powitała nas pięknym słońcem i zapierającymi dech w piersiach widokami. Nie byliśmy pierwszymi Polakami, którzy przyjechali się tu wspinać. Wcześniej bawiła tu ekipa z „Kongresówki”. Poza tym polscy turyści dosyć często odwiedzają Wadi Rum. Miejscowi od razu zauważyli nasz przyjazd. Szczególnie interesował ich nasz 40 kilogramowy „patataj”, czyli uszyty przez Bogusia worek na sprzęt.
­ Przyjechaliście robić nową drogę? ­ rozpracował nas po pierwszym rzucie oka Atieeq, główny miejscowy manager. Następnie wygłosił kilkuminutowy wykład na temat etyki wspinania, jaka obowiązuje w Wadi. Lekko tym zdeprymowani, nie przyznając się, że patataj kryje w swoim wnętrzu demona Hilti i spory łańcuszek 10 mm produktów fixe, udaliśmy się rozbijać namioty. Była jeszcze jedna sprawa, która nas zmartwiła, a mianowicie cena piwa w jedynym lokalnym barze sprzedającym alkohol.

Kamping był mocno zatłoczony. Gościła tam, jak nas poinformowano, grupa 28 Niemców. Rozbiliśmy nasze chatki­szmatki w jedynym wolnym miejscu i zabraliśmy się za przepak. Wieczorem obóz zaczął się zapełniać wracającymi ze wspinania. Okazało się, że naszymi najbliższymi sąsiadami są sami mistrzowie, czyli Kurt Albert oraz Bernd Arnold. Co tu dużo gadać, to spotkanie ­ po kilku latach podążania śladami tej dwójki ­ bardzo mnie ucieszyło. Postanowiliśmy następnego dnia nawiązać bliższy kontakt z naszymi „guru” i zasięgnąć języka na temat wspinania w Wadi. Chłopaki okazali się bardzo wyluzowanymi i równymi gośćmi. Szybko wyklarowali nam, że skała w Wadi nie należy do najbardziej litych.

Efektowne przechwyty na L`Ame Est Amorphe Ose! W akcji GesJak się okazało, chłopcy przyjechali przede wszystkim, aby poprowadzić nową drogę. Wcześniej wymienionej dwójce towarzyszył znający Wadi z kilku wcześniejszych wizyt Edgar Dozekal. Droga miała być prezentem na nadchodzące 55. urodziny Bernda Arnolda.
Chłopcy wyjaśnili nam też, że lokalne podejście do etyki jest bardzo szerokie i że właśnie przy pracy nad nową drogą używają wiertarki pożyczonej od Atieeqa. Bardzo cenne były też rady udzielone przez Kurta na temat samego osadzania przelotów w tutejszym piaskowcu.

Następne dni postanowiliśmy spędzić na zapoznaniu się ze specyfiką wspinania w Wadi. Wkrótce okazało się, że opinia Niemców na temat jakości skały stanie się po części i naszą opinią. Po kilku dniach pobytu byliśmy już w stanie z daleka odnaleźć w olbrzymiej ilości finezyjnych piaskowcowych tworów te o charakterystycznej, bordowej barwie, dla których na pewno było warto przyjechać do Wadi.
Na początek zmierzyliśmy się z krótkimi drogami kilkanaście minut drogi od campu, poprowadzonymi w dolnej partii Jabel Rum. Przekonały one nas o bardzo delikatnym i technicznym charakterze wspinania w rejonie. Przypomniało mi się zdanie, jakie przeczytałem w tekście Arno Pettita. Opisał on skałę w Wadi zdaniem: The sandstone here is more sand than rock [ang. Tutejszy piaskowiec jest bardziej piaskiem niż skałą].

Kilka następnych dni spędziliśmy na poszukiwaniu potencjalnego miejsca na nową drogę i na powtórzeniu kilku już istniejących. Za radą Niemców wybraliśmy się z Bogusiem na przepiękną Lionheart wiodącą systemem rys i zacięć jakby żywcem przeniesionych z pustynnych rejonów Utah. Boguś z Gesem przeszli też poprowadzoną rok wcześniej przez Francuzów Guerre sainte (Świętą Wojnę) na wspaniałej północno­wschodniej ścianie Jabel Nassrani. Niestety pomimo kilku rekonesansów, jakie wykonaliśmy w rejonach dostępnych piechotą z wioski, nie znaleźliśmy potencjalnej linii na nową drogę. Stało się jasne, że musimy odwiedzić dalsze części pustyni. Wynajęcie samochodu terenowego w Wadi nie należy do tanich przyjemności. Przyjeżdżający tu masowo turyści płacą sumy, które w naszym przypadku nie wchodziły w rachubę. Ale od czego lata doświadczeń w pertraktacjach w rożnych zakątkach świata. Przede wszystkim udało nam się wyciągnąć Atieeqa na darmowy rekonesans. Warunkiem było skorzystanie z oferowanego przez niego transportu, jeżeli znajdziemy coś interesującego. Tym sposobem, pewnego wieczoru, po szaleńczej jeździe przez pustynię, znaleźliśmy się w odległym o niecałą godzinę jazdy kanionie Jabel Kazali. Naszą uwagę przykuła przede wszystkim monolityczna płyta w jednej z bocznych odnóg kanionu. W zapadającym mroku wydawała się nieco nierealna. Stwierdziliśmy jednoznacznie, że "to jest to".

Wadi RumNie pozostawało nic więcej tylko zaopatrzyć się w prowiant, wodę i wyruszyć. Nasz plan zakładał poprowadzenie nowej drogi, a następnie przenosiny do bardziej odległego Barrah Canyon. Miejsce naszego obozu było idealne. Słońce do bocznej odnogi kanionu docierało tylko wczesnym rankiem, co przy panujących o tej porze temperaturach było wysoce wskazane. Przez resztę dnia panował tam komfortowy cień.
Po dokładnym przyjrzeniu się płycie stwierdziliśmy, że nie ma żadnych szans na poprowadzenie drogi od dołu. Postanowiliśmy dostać się na górę, prowadząc ładnie wyglądające zacięcie, które ograniczało prawą część płyty. W ten sposób miały powstać dwie nowe drogi: jedna na naturalnej asekuracji, a druga biegnąca niemożliwą do otwarcia od dołu płytą. Okazało się jednak, że pomimo zapewnień Atieeqa, nie jesteśmy pierwszymi wspinaczami odwiedzającymi ten zakątek kanionu Kazali. Prowadząc zacięcie Boguś natknął się na stanowisko ze spitów. Następne dni upłynęły nam na czyszczeniu, obijaniu i patentowaniu. No i oczywiście na prowadzeniu. W ten sposób powstała Fatamorgana 7a+, 7b, 7a, 7b+ ­ pierwsza polska droga w Wadi Rum. Mimo że całą drogę ubezpieczyliśmy boltami, amatorzy powtórzeń na pewno zakosztują adrenaliny z racji sporych odległości między nimi. Średnia wynosi ponad 5 m. Według oceny Gesa najtrudniejsze technicznie miejsce na drodze to ostanie dwa metry, które mogą odebrać OS po poprowadzeniu wcześniejszych 160 m.

Ostatnim etapem naszego pobytu był Barrah Canyon oddalony, jak pisze przewodnik, o 1,5 godziny jazdy autem 4x4 lub pół dnia wielbłądem. Poprowadzone tam drogi, takie jak Merlin`s Wand, uchodzą według wielu wspinaczy za najpiękniejsze w rejonie. Ja też uważam, że to najpiękniejszy zakątek Wadi. Jest kwintesencją tego, co nazywam „pustynnym wspinaniem”. Niestety nasza działalność w Barrah Canyon musiała ­ ze względu na załamanie pogody i ustalony termin transportu z powrotem do wioski ­ ograniczyć się tylko do bulderingu na świetnie nadających się do tego głazach, rozrzuconych wśród wydm w kanionie.

Ges na czujnym trawersie (East Face Towers)Po powrocie do wioski Boguś z Gesem postanowili spróbować nowo poprowadzonej przez Niemców drogi. Znajdowała się ona w odległym 30 minut od campu kanionie Wadi el Sid. Nie zrazili się wcześniejszymi uwagami Kurta, który sugerował, że chwyty są tak zapiaszczone, że droga będzie się nadawała do powtórzeń dopiero po deszczu. Ges miał okazję przekonać się o tym odpadając właśnie z tego powodu. Droga została ostatecznie poprowadzona RP. Chłopcy docenili fachowość, z jaką została wytyczona i ubezpieczona przez mistrzów.

Na uwagę zasługuje jeszcze jedno przejście autorstwa Gesa i Bogusia. Zrobili oni drogę L`ame est amorphe ose! (do dziś nie wiemy, co ta nazwa znaczy) otworzoną kilka lat wcześniej przez Arno Pettita na zachodniej ścianie Darif al Murgah. Z najtrudniejszym technicznie w całym rejonie wyciągiem 7c Ges uporał się OS, potwierdzając jednocześnie jego wycenę.

Podsumowując, pomimo iż nie wszędzie w rejonie skała jest najwyższej jakości, Wadi Rum oferuje sporo interesującego wspinania w przepięknej pustynnej scenerii. Jest to zapewne najbliższy z Polski rejon z tego typu atrakcjami. Może być on interesujący zarówno dla tych, którzy chcą wejść stosunkowo łatwymi turystycznymi drogami na wierzchołki lokalnych szczytów, jak i dla wspinaczy. Oprócz trudnych technicznie dróg jest tu cała masa dróg nie przekraczających VI+.

Nasz wyjazd nie doszedłby do skutku gdyby nie pomoc:

Polskiego Związku Alpinizmu,
Klubu Wysokogórskiego Kraków,
Pana Andrzeja Ciszewskiego z firmy AMC,
Tureckich Linii Lotniczych,
Sklepu górskiego Wierchy.

Dzięki!

INFORMACJE PRAKTYCZNE:

Jordania

To bezpieczny, spokojny kraj miłych i sympatycznych mieszkańców. Znajomość języka angielskiego jest powszechna. Byliśmy też bardzo pozytywnie zaskoczeni znajomością Polski i częstymi gestami sympatii.

Przelot

Z Krakowa do Ammanu połączenia oferują Alitalia oraz Austrian Arlines.
Oprócz tych samych linii z Warszawy bardzo dogodne połączenie oferuje Turkish Arlines.
Można też szukać ofert przelotu Royal Jordanian z Wiednia lub Frankfurtu. Linie te oferują przeloty nie tylko do Ammanu, ale także do położonej tuż obok Wadi Rum Aqaby.
Cena biletów to około 500 Euro.
Inna opcja dostania się w rejon to skorzystanie z przelotu czarterowego do egipskiego kurortu Sharm El Sheikh albo Taba, a następnie droga morska do Aqaby w Jordanii.
Wszystko razem zapewne nie będzie odbiegało cenowo od bezpośredniego przelotu, ale tym sposobem można skorzystać z uroków Morza Czerwonego po egipskiej stronie.
Z Synaju do Jordanii można też dostać się lądem. Tego wariantu jednak nie polecam z racji bardzo skomplikowanych formalności na granicy izraelskiej oraz bandyckiego podatku granicznego (około 130 zł), jaki trzeba zapłacić przy wyjeździe z Izraela.
Pozostaje jeszcze droga praktykowana przez niektórych wspinaczy. Z Krakowa do Aqaba jest w linii prostej około 2600 km.

Kiedy jechać

Akceptowalny jest okres od listopada do połowy kwietnia. Jednak z racji na panujące temperatury zdecydowanie najlepszym terminem jest połowa lutego do końca marca.
W Wadi Rum w tym okresie pogoda jest stabilna, a temperatury wahają się od 20-30°C. Sporadycznie mogą występować bardzo niebezpieczne burze niosące olbrzymie opady.

Przewodniki

Niestety LP Jordan (2000) należy do najgorzej opracowanych przewodników tej serii, z jakimi się spotkałem. Dla tych, którzy przy okazji pobytu na Bliskim Wschodzie chcą także odwiedzić Palestynę (do Jerozolimy z Ammanu jest ok. 70 km) polecam świetny przewodnik z serii Bradt Travelguides: Palestine with Jerusalem.
http://www.bradt-travelguides.com/
Jedynym wspinaczkowym przewodnikiem po masywie Wadi Rum jest wydany w UK Treks & Climbs in Wadi Rum autorstwa Tonny`ego Howarda.
Przewodnik ma tylko jedną wadę - ostatnie wydanie w 1997, ale wiem, że jest planowana kolejna, uzupełniona edycja.

Wiza

Wystawiana na przejściach granicznych. Cena: 10 JD plus podatek wyjazdowy 5 JD.
Jest ważna 2 tygodnie. Przed jej wygaśnięciem należy zgłosić się na posterunek policji w celu przedłużenia, które jest darmowe. Nie przedłużenie wizy kończy się poważnym mandatem!

Waluta

1 - dinar (JD) powszechnie zwany "jidi", dzieli się na 1000 piastrów lub 10 fils
1 euro = 0, 721JD
Wymiana w sporej ilości banków w Ammanie lub Aqabie. Bankomaty w tych miastach nie są rzedkością. Kartą można płacić w większości hoteli.

Transport

Najdogodniejszą formą poruszania się po kraju jest korzystanie z usług linii JETT.
Bilet na trasie Amman - Aqaba kosztuje 4 JD.
Oczywiście wszędzie istnieje rozbudowana sieć taksówek i lokalnych busików.
Zupełnie odmiennym tematem jest transport w masywie Wadi Rum, gdzie do poruszania się potrzebne jest auto 4x4 i spore umiejętności prowadzenia w warunkach pustynnych. W wiosce większość Beduinów oferuje tego typu usługi, istnieje cennik na przewozy w konkretne rejony masywu. Proponujemy jednak prywatne negocjacje. Można uzyskać zdecydowanie lepsze ceny.

Noclegi

Przy Rest Housie w Wadi istnieje przyzwoity kamping z prysznicem i toaletami. Cena 1 JD za osobę.
Można też spać za friko rozbijając się poza terenem kampingu.
Przyzwoity hotel w Ammanie kosztuje okło 10 JD za dwójkę.

Żarełko

Na miejscu w Wadi istnieje kilka barów. Stołowanie się w nich jest tańsze niż gotowanie z produktów zakupionych na miejscu. Szczególnie polecamy bar Radwan Paradise: obfita kolacja kosztuje (specjalna cena dla wspinaczy z PL) 2 JD, śniadanie 1 JD. Właściciel, którym jest Palestyńczyk Amdżed, może przygotować prowiant na dłuższy pobyt na pustyni.
Ci, których zmęczy lokalna dieta, mogą zrobić zakupy w Aqabie, gdzie znajduje się normalny supermarket SAFEWAY.

Sprzęt

Koniecznie podwójna lina 2x50 m.
Pełny set friendów (im więcej, tym lepiej; na niektórych drogach jak Merlin Wand konieczne jest kilka takich samych numerów na wyciągu, przydatne też duże rozmiary Camalotów nr 4-5, na przykład na The Buty)
Kości - normalny zestaw wzbogacony o kilka małych numerów.
Sporo długich ekspresów i pętli.

Ubiór

Lekka kurtka puchowa nie będzie przesadą, przyda się ona w tutejsze długie wieczory. W ścianie konieczne coś przeciwwietrznego, najlepiej windstopper.
Jordania to kraj muzułmański, należy więc zachować pewne reguły co do ubioru w miejscach publicznych. Dotyczy to zarówno mężczyzn jak i kobiet.

Telefon & e-mail

W olbrzymiej części masywu (nawet tak odległych rejonach jak Barach Canion) istnieje zasięg dwóch lokalnych sieci komórkowych. W wiosce jest kilka aparatów publicznych.
Najbliższy dostęp do internetu znajduje się w Aqabie, jest tam kilka kawiarni internetowych.

Atrakcje turystyczne

· Petra
Uważana za jedną z największych atrakcji Bliskiego Wschodu porównywana z egipskimi piramidami.
Na wielu osobach robi wrażenie, nam wydała się jednak przereklamowana. Aby wyrobić sobie pogląd, po prostu trzeba zobaczyć. Jest to dobry pomysł na dwudniowy "rest". Z Wadi kursuje busik codziennie rano do Petry i z powrotem.

· Morze Czerwone
Najciekawszy kawałek wybrzeża i rafy znajduje się na 20 km odcinku od Aqaby do przejścia granicznego z Arabią Saudyjską w Ad- Durra. Nie polecamy, zwłaszcza kobietom, plaż publicznych. Najlepiej skorzystać z ofert jednego z kilku ośrodków jak: Royal Diving Club /www.jptp.com.jo /. Niestety ta przyjemność kosztuje 5 JD. W ośrodku można pożyczyć wszystko co potrzebne do nurkowania i snorkellingu.

· Jerozolima
To miasto po prostu trzeba zobaczyć!
Na terytorium okupowane najlepiej dostać się przez przejście graniczne King`s Husein Bridge.
Jeżeli przekraczasz granicę w Kings Husein Bridge i deklarujesz jordańskiej kontroli pobyt tylko w Jerozolimie, przy powrotnym przekroczeniu granicy nie musisz wykupywać nowej wizy. Musisz jednak wcześniej to wyjaśnić, aby twój paszport nie został ostemplowany.
Po stronie izraelskiej przygotuj się na uciążliwą kontrolę bagażu i masę pytań ze strony niekoniecznie miłych pograniczników.

· Morze Martwe
Zanim wejdziesz do wody, zastanów się, gdzie weźmiesz prysznic po wyjściu.
Najlepszym miejscem do zażycia kąpieli w Morzu Martwym jest Dead Sea Rest Haus. Znajduje się on na północno-wschodnim krańcu jeziora. Wstęp 4 JD.
Jeżeli jednak masz więcej czasu, lepiej odwiedzić jeden z kurortów na zachodnim brzegu.  

Tekst i zdjęcia: Gienek 

"GÓRY", nr 12 (103) grudzień 2002 

(kg)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com