baner
 
 
 
 
baner
 
2006-10-21
 

Superdirettissima (TATRY)

Droga mit. Idealna prosta linia wiodąca na szczyt Mięgusza. Wymaga absolutnie dobrych warunków lodowo-śnieżnych, gdyż przy braku lodu w niektórych miejscach może być najzwyczajniej niewkaszalna.


Superdirettissima V, A0, 90º

I przejście: Denis Davies, Wojciech Kurtyka, Jacek Rusiecki 2-3.02.1974

Droga mit. Idealna prosta linia wiodąca na szczyt Mięgusza. Wymaga absolutnie dobrych warunków lodowo-śnieżnych, gdyż przy braku lodu w niektórych miejscach może być najzwyczajniej niewkaszalna. Droga robiona różnymi wariantami, jako jedyna z linii na północnej ścianie nie wychodzi Rynną Wawrytki (lub zachodami do grani), a wiedzie przez tzw. Filar Zaremby (ostre piątkowe wspinanie tuż pod szczytem). Jednakże w zależności od warunków Superka robiona była i Rynną Wawrytki, a i na dole istnieją różne potencjalne warianty – od wspinania ostrogą Gruszki po wyciągi czysto lodowe... Jedno jest jednak pewne: drogą nie wzgardzili najlepsi z najlepszych. Wśród autorów pierwszego przejścia jest sam Wojciech Kurtyka. W ciągu ostatnich dwóch lat droga otrzymała zaledwie dwa przejścia, ale za to nie byle kogo: Janusz Gołębia i Stanisława Piecucha oraz Krzysztofa Starka i Marcina Michałka, który podzielił się z nami wspomnieniami z tamtego przejścia, do których przeczytania przed wybraniem się na Superkę serdecznie zapraszam.

Marcin Michałek

Drogę pokonałem wraz z Krzyśkiem Starkiem w warunkach wręcz idealnych – były betony, masa lodu i zmrożone trawy. Warunki były wtedy takie, że całe zejście z Hińczowej Przełęczy pokonaliśmy twarzą do stoku – dopiero w Żlebie Mnichowym dało się w miarę normalnie schodzić. Na marginesie dodam – co wydaje się teraz nieprawdopodobne – że bywały zimy (wcale nie tak dawno), kiedy w jednym sezonie można było zrobić kilkanaście trudnych dróg w świetnych warunkach. Wspomnę jeszcze, że niewiele wcześniej, robiąc na Mnichu Wariant R, na wielu wyciągach kręciliśmy śruby lodowe, a skał dotykaliśmy jedynie na odcinku pomiędzy „M” a krawędzią okapów. Ech, może kiedyś znów powrócą takie zimy…

Supredirettissima jest moim zdaniem jedną z najpiękniejszych dróg zimowych w Tatrach, którą każdy rasowy „zimowiec” powinien uwzględnić w swoich planach. My podczas wspinania chcieliśmy wykorzystać panujące wtedy warunki i nie pokonaliśmy jej w całości oryginalnie. Wbijając się w ścianę, chcieliśmy zrobić długą drogę, która będzie w całości lodowo-trawkowo-śnieżna, co zapewniłoby w miarę szybkie wspinanie. Skały mieliśmy na razie dość po wcześniejszym przejściu drogi Kiełkowskiego na Zerwie, gdzie wspinając się przez ponad dobę, dogłębnie poznaliśmy istotę „haka, ławy i trzęsiony”.

Drogę pokonaliśmy w następujący sposób: najpierw przeszliśmy lodem próg Małego Bandziocha, potem kontynuowaliśmy Superką nad Nietoperz, by od połączenia z Diretą (pod kluczowym zacięciem) nią osiągnąć szczyt MSW. Najtrudniejszy jest chyba pierwszy wyciąg –  lodospad spadający z Małego Bandziocha. Trudności polegają głównie na tym, że  na przełamaniu jest najczęściej dużo bardzo stromego śniegu, w którym nie trzymają ani dziaby, ani śruby i można z tego śniegu po prostu „wyjechać” (były takie przypadki). Kilka kolejnych wyciągów idących środkową rysą, to piękne wspinanie w nie za trudnym lodzie, ale przy gorszych warunkach (a ostatnio innych nie ma) mogą one sprawić nieco kłopotu. Nietoperz to cały piękny wyciąg w stromej depresji wylanej lodem. Następnie śnieżnym terenem pod skałami kierujemy się w prawo do wylanego lodem dużego komina, którym wydostajemy się na przełączkę. Za nią, po śniegu w prawo, dochodzimy pod kluczowe zacięcie na Direcie. Tu czeka na nas kolejny piękny wyciąg w stromym lodzie, wylanym w zacięciu. Nad Zachodem Janczewskiego znajduje się jeszcze kilka wyciągów biegnących Rynną Wawrytki, które chyba każdemu sprawiają kłopoty. Mimo, że w WHP jest to zaledwie dwójka, to jakoś nam (i z tego, co wiem, wielu innym zespołom) było tam o wiele trudniej, a i asekuracja pozostawiała wiele do życzenia.
Zejście z MSW zimą to też przygoda, a wtedy schodziliśmy szczególnie ostrożnie, gdyż było tak twardo, że każde potknięcie mogło skończyć się lotem przez Galerie nad staw. Zaledwie kilka dni wcześniej tak zginął Łukasz Wajs.

Publikując w numerze 10 (149) 2006 kolejny odcinek przerwanego późną wiosną cyklu 1+1, wracamy do lubianego przez Czytelników cyklu Zimowe Drogi Tatrańskie.

W październikowym numerze znajdziecie także duży materiał z podsumowania sezonu letniego w Tatrach.

Zapraszamy do lektury!

(kg)

 
 
 
 

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com