baner
 
 
 
 
baner
 

Róża czy wampir?

Każda dekada ma swój niepowtarzalny styl i swoich bohaterów, jednak lata 80. odcisnęły wyjątkowe piętno na historii wspinania sportowego. Sprzęt, trening, trudności dróg – w tych wszystkich aspektach nastąpiły wtedy rewolucyjne zmiany. Niemal co roku pojawiał się nowy stopień trudności, ruch w skale urósł do rangi sztuki, a progres wydawał się nie mieć końca. 

1985 rok – Antoine wyczarowuje Ruch Róży; fot. François Prevsner / arch. A. Le Ménestrel

2014 rok – niemal trzydzieści lat później Anna Stöhr po prostu sięga po krzyżu; fot. Rainer Eder / Mammut

 

Dynamiczne, siłowe przechwyty i wyraźne zafascynowanie gimnastyczną ekwilibrystyką – La Rose et le Vampire Antoine’a Le Ménestrela posiada wszystkie cechy idealnie charakteryzujące nieujarzmiony, wspinaczkowy entuzjazm swojej epoki. Niestety, skrywa też ciemne, typowe dla tamtego okresu oblicze – chodzi oczywiście o perwersyjne upodobanie do podkuwania klam. Oto więc fascynujące połączenie przeciwności: wampir, obecnie symbolizujący spreparowaną drogę sprowadzoną do roli przyrządu gimnastycznego, ale też i róża – piękna linia, która zainicjowała stopień 8b na południu Francji, a za sprawą najsłynniejszego w owym czasie „pociągnięcia po krzyżu” rozpaliła wyobraźnię wspinaczkowego świata. W dużej mierze przyczyniła się również do tego, że na długie lata Buoux stało się kultową miejscówką, o której skrycie marzył każdy wyjadacz wyślizganych, kobylańsko-bolechowickich wapieni.

 

Pomysł skonfrontowania żywej skamieliny, jaką po ponad 30 latach niewątpliwie stała się La Rose et le Vampire, ze specyfiką współczesnych trendów wspinaczkowych narodził się w głowach Antoine’a le Ménestrela i Anny Stöhr, gwiazdy młodego pokolenia i zawodniczki teamu Mammut. Jak przystało na twórcę Róży i Wampira, Antoine jest niezwykle barwną postacią – obecnie pracuje jako tancerz w założonej przez siebie grupie Les Lézards Bleus, z którą wystawia balet… Oczywiście w wersji wspinaczkowej. Ale każdy, kto ma w pamięci wyjątkową choreografię na La Rose nie będzie zdziwiony, że jego kariera tak właśnie się potoczyła. Z kolei dla Anny Stöhr zmierzenie się z ikoną okazało się zaskakująco trudne. Wielokrotna zwyciężczyni Pucharu Świata w bulderingu musiała poświęcić aż 4 dni pracy, aby połączyć w ciąg przechwyty na starszej od siebie drodze.

 

Sektor Le Bout du Monde – Koniec Świata – znajduje się na skraju skalnego muru Buoux, jednego z najbardziej znanych rejonów wspinaczkowych na świecie. Obecnie sława miejsca znacznie przygasła, jednak wtedy tworzyła się tu – żeby nie powiedzieć, wykuwała – historia wspinania sportowego. Grupa młodych, gniewnych chłopaków, zwana „Gangiem paryżan” w 1984 roku odkryła dla siebie te skały i zamieniła je w swój główny plac zabaw, co szybko zaowocowało pojawieniem się dróg o trudnościach 8b. Przełomowy okazał się moment, w którym bracia Marc i Antoine Le Ménestrel, Jean-Baptiste Tribout i Laurent Jacob odkryli żółtą, przewieszoną, a co najważniejsze, dziewiczą płytę. Antoine planował poprowadzić drogę przez najbardziej gładką jej część, a ponieważ na odcinku kilku metrów nie było żadnych chwytów, niczym Michał Anioł za pomocą dłuta wymodelował jedno z najsłynniejszych na świecie pociągnięć po krzyżu, które za sprawą mediów stało się symbolem wspinaczki sportowej. Na tym jednak Le Ménestrel nie poprzestał, bowiem musiał optymalizować ruchy w skale jeszcze przez wiele tygodni, aby we wrześniu 1985 roku odsłonić przed publicznością swoje wiekopomne dzieło.

 

Róża i wampir – oboje w niezłej formie; fot. Rainer Eder / Mammut

 

ANNA STÖHR


Jak pracowało ci się z Antoine’em?

Czas spędzony z nim w trakcie patentowania drogi był naprawdę miły. Antoine to barwna postać i niezwykły wspinacz. Zafascynował mnie zwłaszcza tym, że jest artystą w pełni oddanym swojej pasji.

 

A jak oceniasz La Rose Et Le Vampire? Podobała ci się ta droga?

Wspinaczka na La Rose et le Vampire wymaga dużo siły, co nie pasuje do mojego stylu. Smutne, że są tam sztuczne lub znacznie „ulepszone” chwyty. Patrzę na nią jednak przez pryzmat tamtych czasów, gdy była to powszechnie stosowana praktyka.

 

Co okazało się najtrudniejsze?

Dwa fragmenty okazały się dla mnie trudne. Problem sprawiał mi przechwyt po pociągnięciu z krzyża, wymagający zachowania odpowiedniej sekwencji, a także wyjście z przewieszonego fragmentu płyty, ponieważ znajduje się tam bardzo daleki sięgnięcie – dla mnie zbyt daleki. W sumie nad przejściem pracowałam przez cztery dni. Trzeciego udało mi się zrobić kilka bardzo obiecujących prób, więc kolejnego dnia wróciłam pod drogę wcześnie rano i połączyłam wszystkie ruchy.

 

Jak wypada porównanie La Rose do współczesnych dróg?

„Krótko i na temat” – to chyba najlepsza charakterystyka tej linii. A jeśli chodzi o próbę porównania jej do innych dróg, to wszystko zależy od rejonu. Trudno na przykład zestawiać ją z drogami w Olianie, które są znacznie dłuższe. Chyba najbardziej podobne linie można znaleźć w Margalefie lub na Frankenjurze.

 

Co sądzisz o trudności? Czy nadal trzyma klasę?

Myślę, że cyfra jest w porządku. Obecnie dałabym tej drodze taką samą wycenę.

 

Dlaczego Buoux nie jest już modne?

Może ze względu na techniczne wspinanie, która obecnie nie jest popularne. Mimo to cieszyłam się, że w dolinie nie było kilkuset namiotów, jak ponoć bywało 30 lat temu – tak przynajmniej wspominał Antoine – tylko nasza szóstka.

 

Sektor Le Bout du Monde i żółta, przewieszona płyta z La Rose; fot. Rainer Eder / Mammut

 

ANTOINE LE MÉNESTREL


Jak zacząłeś się wspinać?

Kiedy byliśmy dzieciakami, co weekend jeździliśmy do Fontainebleau. Później okolice Paryża zamieniliśmy na południe Francji, przede wszystkim na wąwozy Buoux i Verdon. W tym czasie gwiazdami byli tam bracia Troussier, Patrick Berhault i Patrick Edlinger, i to oni nazwali nas „Le Gang des Parisiens”. Nas, czyli Laurenta Jacoba, JB Tribouta, Fabrice’a Guillota, mojego brata Marca i mnie. Bardzo nas to motywowało.

 

Czy odwiedzałeś też inne rejony wspinaczkowe?

Wiedzieliśmy, że w Anglii działał Jerry Moffat i Ben Moon, w Niemczech Kurt Albert i Wolfgang Güllich, oraz inni dobrzy wspinacze w różnych krajach. Kiedy Chasin The Trane, czyli legendarna droga Johna Bachara w Niemczech, została pokonana onsajtem, z JB Triboutem pojechaliśmy na Frankenjurę, aby spróbować swoich sił. Nie chodziło nam o rywalizację, o bycie lepszym czy porównywanie się z kimkolwiek innym, ale po prostu o wspinanie. Wybraliśmy się również do Anglii, aby powtórzyć najtrudniejszą tam w owym czasie drogę Revelation. Bazując na stylu francuskim, który pozwalał pracować nad poszczególnymi ruchami, udało mi się przejść tę linię w jeden dzień. Niestety, brytyjscy wspinacze nie byli zachwyceni stylem, jednak wkrótce potem pokonałem Revelation solo.

 

Co myślisz o zawodach?

Wraz z bratem podpisaliśmy w 1985 roku „Manifeste des 19” (deklaracja, w której 19 czołowych francuskich wspinaczy opowiada się przeciwko zawodom wspinaczkowym – przyp. red.), ponieważ bardziej niż zawody sportowe ceniliśmy przyjacielską rywalizację. Myślę, że potrzeba organizowania zawodów nie zrodziła się we wspinaczach, ale była pomysłem działaczy i dziennikarzy. Obawialiśmy się, że utracimy naszą wolność i swoistą filozofię. Oprócz Edlingera i Berhaulta, którzy żyli ze wspinania, wszyscy byliśmy amatorami, nieodnoszącymi żadnych korzyści finansowych. Nie chciałem, aby cała moja energia wypalała się w pogoni za byciem najlepszym. Dlatego zaangażowałem swoją kreatywność do wyznaczania linii na naturalnych ścianach.

 

Jak odkryłeś sektor Le Bout du Monde?

To stało się, gdy wycinaliśmy drzewo na starcie do Fissure Serge. Wtedy po raz pierwszy zobaczyłem to magiczne miejsce i natychmiast zostałem usidlony jego urokiem. Nazwałem je Le Bout du Monde, ponieważ pozwoliło mi wycofać się, skryć się na jakiś czas, prawie jak pustelnik lub stylita. Próbowałem rozwijać się poprzez wspinanie, medytacje, czytanie wierszy i literatury mistycznej. Chciałem odejść od idei sportowej efektywności na rzecz poetyki wspinania.

 

A potem była La Rose Et Le Vampire?

Tak, La Rose jest najważniejszą drogą w moim życiu. Zmieniła mnie, zarówno moje wspinanie, jak i całe dalsze życie. Wcześniej skała inspirowała mnie linią chwytów, po której można było się wspiąć. Tutaj natomiast chciałem stworzyć drogę, którą wyznaczałby mój własny limit. Chciałem przenieść swoje pomysły i ruchy na skałę, wykorzystując kreatywność. Dlatego też spreparowałem chwyty. To była ostatnia droga, na której to zrobiłem.

 

Czym jest dla ciebie La Rose?

La Rose obudziła we mnie artystę, mogłem w praktyce zastosować swoje pomysły na niezwykłe ruchy wspinaczkowe. Zrobienie pociągnięcia po krzyżu w dolnej części dało mi ogromną energię i motywację. Stopniowo przestałem też wspinać się po trudnych liniach i skupiłem na sztuce i poezji.

 

Ale zrobiłeś jeszcze trudne cyfry?

Tak, zrobiłem Ravage w 1986 roku, jedną z pierwszych 8c, oraz Il était une Voie w Buoux, również 8c. Później ustawiałem już tylko drogi na sztucznych ścianach, gdzie mogłem zastosować pomysły na wspinaczkowe ruchy i wyrazić całą moją kreatywność.

 

 

Artykuł opublikowany był w Magazynie GÓRY 261 (2/2018)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com