baner
 
 
 
 
baner
 
2003-10-06
 

Recepta na wypadki w górach - wywiad z naczelnikiem TOPR, Janem Krzysztofem

Biorąc pod uwagę intensywność ruchu turystycznego i mimo wszystko nie najwyższej klasy wiedzę na temat gór - wypadków w Tatrach jest bardzo mało.


Co sądzi Pan o poziomie wiedzy wśród turystów wybierających się w góry? Czy zmienia się on przez ostatnie lata, czy też nie można zauważyć takiego trendu?

Zmienia się przede wszystkim wyposażenie, ekwipunek turystów. Niestety nie zawsze za wyposażeniem nadążają umiejętności posługiwania się sprzętem. Czasem wydaje się, że wręcz posiadanie wysokiej klasy ekwipunku budzi fałszywe poczucie bezpieczeństwa. Z pewnością bardzo ułatwiony jest również dostęp do wszelkiego rodzaju literatury dotyczącej zasad bezpiecznej turystyki, co przekłada się na powolny, ale jednak postęp. Bez wątpienia poprawy wymaga edukacja, i to już szkolna.

Przekraczająca wszelkie normy masowość ruchu turystycznego w Tatrach sprawia, że trudno dotrzeć z informacją do statystycznego turysty. Chyba dlatego szczególnie ważne są ogólnopolskie akcje, w które angażują się sponsorzy?


Rzeczywiście ruch turystyczny w Tatrach jest niezwykle masowy, ale możemy mówić o pewnym jego skanalizowaniu. Zdecydowana większość odwiedzających to spacerowicze, którzy ograniczają wycieczki do najpopularniejszych szlaków: Morskie Oko, Kasprowy czy Dolina Kościeliska. Trudno w tym wypadku mówić o potrzebie jakiejś wielkiej edukacji turystycznej. Jeżeli pominiemy ostatnie kilometry drogi do Morskiego Oka zimą i występujące tam okresowo zagrożenie lawinowe - myślę, że większe niebezpieczeństwa czyhają na Marszałkowskiej w Warszawie.
Odrębną grupą są oczywiście taternicy, stanowiący swego rodzaju elitarną grupę "użytkowników" Tatr. Ich edukacja musi się rządzić swoimi prawami, ale i tu również na przestrzeni ostatnich lat widać bardzo duży postęp.
Edukacja, o której mówimy, dotyczyć winna grupy turystów podejmujących ambitne plany - choćby Orla Perć lub wycieczki zimowe w wyższe partie Tatr. Często są to bardzo młodzi ludzie w przedziale wiekowym od 15 do 25 lat. To oni są często ofiarami najtragiczniejszych wypadków. Nierzadko już pierwsze ich wejścia w Tatry kończą się wypadkiem. Stąd konieczność dotarcia jak najwcześniej z edukacją, już w szkole podstawowej. Nie myślę tu oczywiście o odstraszaniu - przeciwnie: uważam, że mądre zainteresowanie ludzi młodych górami może stanowić receptę na wiele negatywnych czynników, występujących w środowisku młodych ludzi. Myślę, że doskonałym przykładem są wspólne akcje LEKU i TOPR w ramach programu "Zdrowa Współpraca". Ogromnym zainteresowaniem cieszyła się akcja w Krakowie w Parku Jordana, gdzie w różnych formach zabawy i nauki uczestniczyło ponad 20 tysięcy ludzi. Dużym osiągnięciem jest wspólne wyprodukowanie filmu o letnich zagrożeniach, rozsyłanego sukcesywnie do średnich szkół na terenie całej Polski. Profilaktyka i edukacja są niezwykle kosztowne i bez pomocy sponsorów nie mamy szans na żadne działanie.

Czyli uważa pan, że programy typu "Zdrowa Współpraca" mają szansę realnie zwiększyć wiedzę wśród młodzieży na temat gór.

Takie programy to nie tylko samo bezpieczeństwo w górach, to również podsunięcie młodzieży pewnego pomysłu na życie. To też swego rodzaju akcja ratunkowa.

Jakie są najważniejsze górskie niebezpieczeństwa subiektywne, związane z niewiedzą i niewystarczającym przygotowaniem turystów? Chodzi nam tutaj konkretnie o to, co obserwują ratownicy TOPR na swoim terenie.

W tej chwili z pewnością najwięcej do zrobienia jest w sprawie szeroko pojętego tematu lawin. Właśnie w tym kierunku chcemy podjąć szczególne działania w najbliższym czasie.
Od wielu lat przy udziale IMGW i we współpracy z najlepszymi ośrodkami w Europie opracowywany jest tzw. komunikat lawinowy. Niestety obserwujemy bardzo znikomą wiedzę - nawet wśród elit turystycznych - na temat korzystania z tych informacji. Jest to w uproszczeniu informacja, która w połączeniu z prognozą pogody i własnymi obserwacjami ma nam ułatwić zaplanowanie bezpiecznej trasy lub zdecydować o zaniechaniu wycieczki w wyższe partie gór. By jednak móc w pełni korzystać z takich informacji, należy dysponować wiedzą i doświadczeniem. Zawsze proponujemy, by zaczynać turystykę zimową z przewodnikiem o odpowiednich uprawnieniach. Następne zagadnienie związane z lawinami to oczywiście wyposażenie w detektory, sondy, łopatki itd. Od grudnia jako pierwsi w tej części Europy będziemy wyposażeni w system RECCO. System składa się z dwóch części: tzw. ekranów posiadanych przez turystę czy narciarza (często są one już firmowo wszywane w ubrania) oraz w detektory, w które będą wyposażeni ratownicy. Oczywiście jest to tylko kolejny element zwiększający szansę uratowania, ale tylko zwiększający szansę. Ten temat jest bardzo szeroki i mogę zaprosić na naszą stronę www.topr.pl, gdzie od grudnia pojawią się informacje na ten temat. Oferujemy także możliwość zakupu w sklepie internetowym urządzeń i ekwipunku zwiększającego nasze bezpieczeństwo (np. samoprzylepne ekrany RECCO). Poza samym zakupem będzie możliwość uczestnictwa w stosownych szkoleniach w tym zakresie.

W przypadku dzieci i młodzieży szczególnie ważna jest rola szkoły i rodziców. Tu jawią się dwa problemy. Jeden to świadomość rodziców, a przede wszystkim nauczycieli. To oni są w stanie przygotować młodzież: merytorycznie, sprzętowo, kondycyjnie. Wreszcie sprawa samych środków, jakie użyją oni do przekazywania tej wiedzy dzieciom.

Oczywiście, wydaje się niezbędnym dotarcie zarówno do samej młodzieży, jak i do rodziców czy nauczycieli. Oczywiście sam TOPR, nawet przy wielkim zaangażowaniu sponsorów, nie jest w stanie podołać takim zadaniom. Myślę, że niezbędne jest włączenie się Ministerstwa Edukacji i Sportu oraz środków masowego przekazu. Relacje z gór nie mogą ograniczać się do informacji o tragediach, muszą również pojawić się programy adresowane do w/w grup przygotowane przy wsparciu merytorycznym przez TOPR. Oczywiście podejmujemy szereg takich działań, niestety nie wszystkie udaje się zrealizować, głównie z powodu braku środków na te cele.

Wydaje się, że szczególnie atrakcyjne dla dzieci są wszelki środki audiowizualne. Jeśli są zrealizowane w odpowiedni sposób, mają chyba największą "siłę edukacyjną" w tej grupie odbiorców?

Z pewnością tak. Stąd nasze prace nad uatrakcyjnieniem strony internetowej TOPR (myślę że od grudnia to się uda), realizacja filmu w ramach "Zdrowej Współpracy" z firmą LEK.
Nie ukrywam, że byliśmy bardzo zaawansowani w przygotowanie filmu o zimowych niebezpieczeństwach. Niestety mimo poważnej deklaracji finansowej firmy LEK istniała konieczność dofinansowania produkcji i dystrybucji przez Ministerstwo Edukacji. MENiS jednak nie zdecydowało się na pomoc i projekt na razie jest zawieszony. Mimo wszystko mam nadzieję, że najbliższej zimy ten film zostanie zrealizowany.

Na jaki aspekt "górskiej edukacji" młodzieży i w ogóle społeczeństwa powinien być położony nacisk?

Nie straszenia, ale uporczywego propagowania choćby podstawowych zasad bezpieczeństwa czy zachowania w sytuacjach krytycznych. Czasem wydaje nam się, że pozostajemy trochę opuszczeni w takim podejściu do spraw turystyki. Najczęściej spotykamy się z propozycjami wprowadzenia jeszcze większych ograniczeń, zamknięć i karania. Niestety, pochodzą one z różnych środowisk i przekładają się na powstawanie przedziwnych przepisów. Podam w uproszczeniu, że w świetle obowiązujących przepisów ograniczenia w ruchu wynikające z zagrożenia lawinowego dotyczą w równym stopniu człowieka będącego pierwszy raz w górach, nie mającego żadnej wiedzy o otaczającym go świecie gór, jak i najbardziej doświadczonego alpinisty. Trochę dziwi nas brak zainteresowania tym tematem PZA. W związku z obowiązującymi przepisami pojawia się wśród ogromnej większości turystów komunikat: otwarte - bezpieczne, zamknięte - niebezpieczne. Jest to oczywiście niewłaściwy komunikat. Wiemy i często to powtarzamy, że można spaść z lawiną przy I stopniu zagrożenia i bezpiecznie odbyć niektóre tury przy V stopniu zagrożenia. Myślę, że tylko świadomość niebezpieczeństw i zasad poruszania się, być może z pewnymi konsekwencjami związanymi z wprowadzeniem odpowiedzialności finansowej za ewentualne koszty akcji ratunkowych, jest właściwa.

Wróćmy jeszcze do sprawy niezwykłej masowości ruchu turystycznego w Tatrach Polskich. Mamy tu bowiem do czynienia ze swoistym paradoksem. W krajach alpejskich na szlaki typu Orla Perć chodzą prawie wyłącznie doświadczeni turyści. Sprzyja temu chociażby rozległość terenu, dzięki której każdy może znaleźć coś dla siebie. Tymczasem polski turysta, dochodzący na Halę czy Morskie Oko, staje wobec dużej pokusy, aby udać się wyżej - na Orlą Perć czy na Chłopka. Idzie tam mnóstwo ludzi, co tym bardziej zachęca. Tymczasem te szlaki, szczególnie w przypadku załamania pogody, mogą się okazać bardzo niebezpieczne. Jakie jest lekarstwo na taki stan rzeczy? Przecież nie można zabronić ludziom wyjścia w Tatry? Zatem pozostaje tylko edukacja?

Oczywiście trudniejszy dostęp w wyższe partie Alp i wieloletnie tradycje korzystania z przewodników oraz proporcje gór do reszty kraju powodują, że trudno wprost przenieść niektóre rozwiązania czy tradycje z krajów alpejskich.
Z drugiej strony chciałbym podkreślić, że - biorąc pod uwagę intensywność ruchu turystycznego i mimo wszystko nie najwyższej klasy wiedzę na temat gór - wypadków w Tatrach jest bardzo mało. Notujemy średnio około piętnastu wypadków śmiertelnych w roku po polskiej stronie Tatr. Jeśli uświadomimy sobie, że są dni, gdy jednorazowo znajduje się w Tatrach kilkadziesiąt tysięcy ludzi, jest to paradoksalnie jedno z najbezpieczniejszych miejsc w kraju. Być może inna ocena związana jest z nagłośnieniem wszystkich wypadków w środkach masowego przekazu - do kilku, a czasem kilkudziesięciu śmiertelnych wypadków młodych ludzi w trakcie jednego weekendu już się przyzwyczailiśmy.

Mimo wszystko jest chyba jeszcze sporo do zrobienia...

Zawsze będzie dużo do zrobienia, zarówno w sferze edukacji jak i ustawodawstwa. Mam nadzieję, że TOPR będzie w stanie - dzięki pomocy sponsorów i władz wszelkiego szczebla - aktywnie w tym procesie uczestniczyć. Czego sobie i Państwu życzę.

Ten "trend edukacyjny", który udało się państwu z pomocą mediów zapoczątkować, pozwala chyba patrzeć optymistycznie na możliwość spełnienia się tych życzeń.

Zawsze byłem optymistą i nie widzę powodów, by nie wierzyć, że tak będzie. A to, że wypadki będą się zdarzać jest sprawą oczywistą - są nieodłączną częścią naszego życia. Miejmy nadzieję, że tych najtragiczniejszych, zwłaszcza dotyczących młodzieży będzie coraz mniej.

Fot.: Marcin Józefowicz

"GÓRY" nr 10 (113), październik 2003 

(kb)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com