Czy wyrazem piękna Tatr są tylko strzeliste turnie i granie? Czy tylko one mogą być pokusą zdobywania? Na dnie wielu tatrzańskich dolin leżą perły połyskujące w blasku słonecznym. Latem i jesienią przeglądają się w nich turnie i granie. Zimą skute lodem i obielone śnieżnym puchem trwają do wiosny by roztajać i zabłysnąć szafirem, szmaragdem, zielenią, nawet czernią, a niekiedy brunatną czerwienią.
Stawy tatrzańskie są jak wybryk w surowym górskim krajobrazie. Uwięzione w owalnych zagłębieniach dolin, w kotłach zamkniętych skalnymi ryglami lodowcowych moren, rozlane oka - łzy pożegnania sprzed kilkunastu tysięcy lat wylane przez lodowiec. Ciche i delikatne tkwią niekiedy wśród granitowej pustyni, albo w zupełnie przeciwstawnej scenerii - wytworzonej oazie zieleni i barwnych kwiatów. Są życiodajnym źródłem dla tatrzańskiej flory i fauny.
Tatrzańskie stawy nie zawsze są celem samym w sobie, choć jakże ciekawym są doznaniem - obiektem podziwu, miejscem odpoczynku przed dalszym etapem wędrówki. Chęć zdobywania pcha nas wyżej na tatrzańskie dwutysięczniki, lecz za każdym razem zatrzymujemy się przy tych urokliwych oczkach wodnych. Są obiektem ludzkiej fascynacji i ważnym elementem tatrzańskiej układanki. Współtworzą specyficzne i współzależne środowisko wpisujące się do Światowego Rezerwatu Biosfery. Bez nich góry byłyby skalną pustynią.
Projekt „Tatrzańskie Stawy” dedykujemy ludziom mającym w sercu sprawy ochrony naturalnego środowiska, ale też chcielibyśmy jego ideą poszerzać krąg osób wrażliwych na te kwestie. Odznaki turystyczne zwykle mają za zadanie promowanie turystyki, ale Tatry przecież nie potrzebują żadnej rekomendacji. Są wspaniałe o każdej porze roku - urzekają i przyciągają, dostarczają niecodziennych wrażeń i przeżyć, a w zamian oczekują tylko należnego poszanowania. Historia dała nam już wiele lekcji na temat poszanowania praw naturalnego środowiska oraz żyjących w nim stworzeń. Pomysł odznaki niosącej takie idee zrodził się niedługo po uruchomieniu projektu „Tatrzańskie Dwutysięczniki”. Owiany początkowo tajemnicą, stopniowo ukazywał się w świetle dnia, jednocząc wysiłki zespołu ludzkiego, powołanego przez Komisję Turystyki Górskiej Hutniczo-Miejskiego Oddziału PTTK w Krakowie. W jego skład weszły osoby reprezentującego różne zrzeszenia ze struktur Hutniczo-Miejskiego Oddziału PTTK w Krakowie: Klub Górski „Wędrowcy”, Klub Turystyki Górskiej „Wierch” oraz Koło ZB Walcownia Zimna.
Prace nad projektem „Tatrzańskie Stawy” trwały rok. Okazało się, iż w tym przypadku sam pomysł nie należał do spraw najtrudniejszych, czy też wymagających największych nakładów czasowych. Wyzwaniem było uzbrojenie pomysłu w odpowiednie zasady kierunkujące projekt wedle założonego przesłania i idei. Jednym z trudnych i skomplikowany problemów był dobór stawów. Jest ich w Tatrach około dwustu (nie licząc drobnych i okresowych zbiorników). Wiadomo, że musiały to być stawy, które znajdują się w sąsiedztwie szlaków turystycznych. Projekt nie mógł rozmijać się z przepisami o ochronie przyrody na terenie parków narodowych znajdujących się po obu stronach granicy. Trudność jednak polegała na tym, iż tatrzańskie stawy podlegają dużej zmienności. W przypadku niektórych stawów mamy do czynienia ze zjawiskiem okresowego wysychania, a nawet długotrwałego zanikania oczek wodnych. Są też takie stawy, które z niewiadomych przyczyn nie są zaznaczane na turystycznych mapach, a więc odnalezienie ich mogłoby być kłopotliwe. Owszem znalazły się w projekcie również i takie, a problem z ich zlokalizowaniem rozwiązany został dzięki uprzejmości wydawnictwa kartograficznego „Compass”. Każdy staw objęty projektem został na kartach książeczki odznaki zilustrowany podkładem mapowym.
Gdy zestaw stawów był już skompletowany, pojawił się kolejny dylemat dotyczący określenia ilości stopni odznaki oraz ustalenie norm zaliczania ilości odwiedzin do określonych stopni odznaki. Na początku pojawił się zamysł dwóch równorzędnych odznak, przyznawanych odrębnie za odwiedziny stawów po stronie polskiej i słowackiej. Dość szybko porzucono go ze względu na dużą niewspółmierność ilości stawów po obu stronach granicy, przez co równorzędność odznak nie szła by w parze z trudnościami podczas ich zdobywania. Przez pewien czas rozważano wprowadzenie jednego stopnia odznaki przyznawanej za odwiedzenie wszystkich wyspecyfikowanych stawów. Stanęło jednak na dwóch stopniach, tak by odznaką cieszyć się mógł szerszy krąg miłośników Tatr. Ustalone kryteria na niższy stopień dają jej szansę stania się souvenirem z tatrzańskich wędrówek wśród osób, dla których długodystansowe wędrówki wysokogórskie są z różnych względów poza zasięgiem możliwości. Otóż pierwszy stopień odznaki wymaga odwiedzenia tylko 21 stawów wybranych z wyspecyfikowanej listy. Dlaczego 21? Można powiedzieć, że to ładna liczba tzw. „oczko”, ale w rzeczywistości odzwierciedla ona liczbę stawów polskich objętych projektem. Jest to ukłon w stronę osób nie zapuszczających się w Tatry słowackie. Jednak nie ma znaczenia to po której stronie granicy będziemy zaliczać stawy na konto pierwszego stopnia odznaki, podobnie jak na kolejny. Decyzję w tym zakresie podejmuje uczestnik projektu.
Drugi stopień odznaki jest już trudniejszy do zdobycia, gdyż poza stawami zaliczonymi do pierwszego stopnia trzeba dotrzeć do jeszcze 42 wybranych z wykazu stawów, a więc do dwukrotnie większej liczby niż przy pierwszym stopniu. Złotą odznakę można zdobyć po dotarciu do 63 stawów wybranych z listy 71 stawów. Z pewnych względów regulamin nie wymaga dotarcia do wszystkich stawów objętych projektem. Poziom trudności podejmowany przez uczestników projektu „Tatrzańskie Stawy” nie ma dorównywać tej z jaką należy liczyć się w ramach projektu „Tatrzańskie Dwutysięczniki”. Owszem, łatwo też nie będzie, bo stawów jest wiele i często położone są w odległych lokalizacjach, a niektóre z nich na dwutysięcznych wysokościach. Uczestnik może jednak zrezygnować z 8 dowolnie wybranych stawów.
Projekt „Tatrzańskie Stawy” ma za zadanie bardziej skłaniać do zadumy nad tatrzańską przyrodą niż pobudzać zmysły zdobywcy. Dostrzeganie niepowtarzalnego, harmonijnego piękna Tatr, a jednocześnie jego kruchości i wrażliwości na ingerencję pozwala uzmysłowić sobie potrzebę ochrony tego cudownego skrawka na Ziemi. To ważne, bo częstokroć ten skrawek Ziemi jest postrzegany tylko i wyłącznie jako cel ujarzmienia i poskromienia, pokonania i podporządkowania. Tatry i nasza wędrówka warte są tego, aby się zatrzymać i odkrywać tajemnicę trwania niezwykłego, naturalnego piękna, harmonii współistnienia organizmów w tym jakże szczególnym środowisku.
Na odznace widzimy zastygły w płaskorzeźbie pejzaż znany każdemu miłośnikowi Tatr. To miejsce podziwiane od zarania turystyki, zwane w tamtych czasach „Perłą Galicji”, leży w nim jedno z najpiękniejszych tatrzańskich oczek wodnych:
Pogodne, ciche, jak duch, co tonąc w marzeniu
Leci w sfery spokojne, burzliwe ominie:
Lśni jezioro zamknięte w granitów kotlinie,
Jak błyszczący dyament w stalowym pierścieniu.
Tak właśnie jak o błyszczącym diamencie pisał o nim Kazimierz Przerwa-Tetmajer, bo jest jedno z najurodziwszych tatrzańskich jezior, a zarazem największe, leżące u stóp granitowych kolosów. Zwie się ono Morskie Oko (słow. Morské oko), a owe wyrastające ku niebu granitowe kolosy to Mięguszowieckie Szczyty (słow. Mengusovské štíty). Jest to miejsce o pięknie wszechobecnym, zmieniającym się wraz ze zmianą pory roku, dnia, czy pogody, o którym pewien krakowski malarz i znawca Tatr, współzałożyciel najstarszej organizacji turystycznej na ziemiach polskich, Walery Eljasz-Radzikowski napisał: „Powiadają, że być w Tatrach i Morskiego Oka nie zwiedzić, znaczy tyle, co będąc w Rzymie nie zobaczyć Papieża. Zyskało ono bowiem tak rozgłośną sławę, że wielu turystów udaje się do Tatr jedynie dla zobaczenia Morskiego Oka”.
Nad brzegiem Morskiego Oka stawiano jedne z pierwszych tatrzańskich schronisk. Dzisiaj tych najstarszych już nie ma, ale jest jedno zaliczane do najpiękniejszych, wpatrujące się od 1908 roku w toń Morskiego Oka, największego pośród tatrzańskich jezior pod względem powierzchni lustra wody. To i inne schroniska tatrzańskie są synonimem popularności Tatr, zwyczajnej ludzkiej ciekawości, ale też chęci ich poznawania i eksploracji. Tatry są dla wszystkich, ale jakże ważna jest refleksja przed wkroczeniem w ich środowisko o współodpowiedzialności za specyficzną i niepowtarzalną przyrodę, nadającą tym górom cudownej urody. Dlatego w wizerunku odznaki na pierwszy plan wysuwają się symbole tatrzańskiej przyrody, świata flory i fauny. Na dole z prawej widzimy szarotkę alpejską, dla której Tatry stanowią jedno z nielicznych naturalnych siedlisk, podobnie jak dla wielu innych roślin. Dwie flagi, pokazują dwa narody - to w ich granicach znajdują się Tatry. Razem muszą współdziałać, aby nie zostało ono utracone. Dotyczy to nie tylko służb parków narodowych funkcjonujących po obu stronach granicy, ale przede wszystkim nas turystów, odwiedzających i podziwiających tą cudowną enklawę przyrody. W lewej u góry widać na odznace wzlatującego motyla, przedstawiciela tatrzańskiej fauny. Jest to wysokogórski motyl o nazwie dostojka pales, o żywym, pomarańczowym ubarwieniu z ciemnymi elementami, tworzącymi swoisty wzór. Jego domem są górskie, kwieciste łąki, trawiaste pola wśród kosodrzewiny. Żywi się nektarem fiołków alpejskich, na których składa też swoje jaja. Niestety trzeba mieć coraz więcej szczęścia, aby go spotkać.
Projekt „Tatrzańskie Stawy” kierujemy do wszystkich sympatyków Tatr i ich przyrody. Do osób, które w drodze na szczyty nie są w stanie przejść obojętnie obok wspaniałych tatrzańskich jezior, jak też do turystów, dla których Tatrzańskie Dwutysięczniki są z różnych względów poza zasięgiem. Sympatyków tej inicjatywy zapraszamy do grupy dyskusyjnej uruchomionej na platformie FB pod nazwą „Tatrzańskie Stawy”. Przedsięwzięcie dedykujemy do szerokiego kręgu odbiorców, starszych i młodszych, bardziej i mniej wprawionych w górskich wędrówkach. Niech będzie ono zachętą do dzielenia pasji wędrowania w gronie przyjaciół i rodziny, dzielenia się pięknem niezwykłej natury Tatr.
Dorota Szala & Marek Szala