baner
 
 
 
 
baner
 
1999-04-01
 

PODLESICE - raj niedoceniony

Bez Podlesic nasze wspinanie byłoby jakieś uboższe, mniej filozoficznie treściwe, nijakie (ciekawe refleksje z 1999 roku).


W Podlesicach najfajniej jest wiosną. Bardzo lubię zapach trawy, która przez długie zimowe miesiące przykryta grubą warstwą śniegu zbierała woń wilgoci. Ziemia, skała wapienna oraz odżywająca przyroda dają niepowtarzalną mieszaninę zapachów budzącą optymizm i nadzieję na lepsze jutro. Jest jeszcze sporo błota, ale za to skała sucha, ciepła i przyjazna. Ścieżki wijące się między jałowcami wprowadzają nas w świat magii podlesickich klimatów - swojskich, miłych, tak dobrze znanych stałym bywalcom tego wyjątkowego ogródka skalnego. I właśnie wiosna, czas zmartwychwstania przyrody utwierdza mnie w przekonaniu, że bez Podlesic nasze wspinanie byłoby jakieś uboższe, mniej filozoficznie treściwe, nijakie.

Jeżeli wątpisz w to, Drogi Wspinaczu, który nie miałeś okazji być tu jeszcze - przybywaj, bo warto. Najlepiej przekonać się o tym zdobywając szczyt Wielbłąda - dwugarbnej skały stanowiącej najwyższe wzniesienie Góry Zborów. Czy może gdzieś na kuli ziemskiej być piękniejszy widok od tego, który roztacza się stąd na okoliczne perełki natury? Bo czy inaczej można nazwać Skały wkomponowane w zieleń lasu, te monumentalne pomniki przyrody kontrastujące swoją bielą z resztą otoczenia? Głowa Cukru, zwana też Wodną Skałą, Dziewica, Trzy Córki, Góra Apteka... To wszystko miejsca tak dobrze znane, dla mnie trochę jak nazwy ulic rodzinnego miasta. Miasta, w którym budynki są prehistoryczne, mają biały odcień, przypominają odciskiem jurajskiego ślimaka swoją wiekowość i powagę. A kiedy przychodzi upalne lato siadasz późnym popołudniem na piku którejś ze skał, wsłuchujesz się w swoje istnienie i już wiesz, że warto dla tej właśnie chwili poświęcić karierę w świecie cywilizacji, że właśnie ta chwila jest być może najlepszym momentem Twojego życia. Żyjesz tą chwilą i niczego nie żałujesz - wiesz, że wspinanie i przyroda to dwa integralne uzupełniające się składniki Twojego bytu. Jesteś po prostu szczęśliwy.

Odczucia związane z pobytem w Podlesicach mogą być różne u różnych ludzi. Dla mnie to miejsce zawsze wiązało się z czymś wyjątkowym. To właśnie tutaj spędziłem najwięcej swojego wspinaczkowego żywota. Koncentracja i zwiększenie liczby trudnych dróg w ostatnich latach miała również spory wpływ na pokaźniejszą liczbę wspinaczy odwiedzających ten piękny rejon skalny. Jeśli chodzi o topowe skały - są to na pewno: Mur Wyklętych na Górze Zborów oraz Głowa Cukru z masywem Trzech Córek i Dziewicą na Górze Kołoczek. Mur Wyklętych przez długi okres czasu był doglądany przez naszego drogiego kolegę Darka Króla - obecnie zamieszkującego w USA. Darek eksplorował tu namiętnie wytyczając większość sytych dróg, spośród których sporo stanowi obecnie wartościowe standardy otwierające przed adeptami wspinaczki sportowej furtkę do magii stopnia VI.4 czy VI.5. Kaprys Bogów VI.5+/6 jest tu chyba najciekawiej poprowadzoną linią , co nie zmienia faktu, że Hattin Rzeź Templariuszy VI.5 czy Zaklęte Rewiry VI.5 to także drogi autorstwa Darka o ustabilizowanej renomie. Mur Wyklętych to także Łowca Dziurek VI.5+/6 autorstwa Piotra Korczaka, słynna Eska - jedna z najwartościowszych wspinaczek w kraju poprowadzonych rysą o trudnościach VI.4+ i oczywiście Sportland na Mściwoja - sześćsiódemka odziedziczona przeze mnie po Darku Sokołowskim, któremu zabrakło motywacji do sfinalizowania czystego RP na tej pięknej i wymagającej drodze.

Problemem natury etycznej zaprzątającym umysły wielu wspinaczy była kwestia dość drapieżnej ingerencji w naturalną rzeźbę skały Muru Wyklętych. Niestety, większość dróg poprowadzonych w głównym spiętrzeniu masywu charakteryzuje się całym ciągiem sztucznie stworzonych chwytów i stopni zarówno przy użyciu młotka i dłuta jak też farby i cementu. Wprawdzie wykute drogi mogą być również piękne (Kaprys Bogów), jednak należałoby się zastanowić nad ideą propagowania w przyszłości tego sposobu zdobywania skalnych gładzi. Piękna skądinąd droga Grek Korba jest również przykładem beztroskiej działalności murarsko-wiertniczej autora. Fakt ten może co poniektórych estetów przyprawić o ból głowy. Całkiem prawdopodobne, że mogłaby powstać tu o wiele trudniejsza droga odzwierciedlająca naturę, co siłą rzeczy, stanowić powinno główne przesłanie ideologiczne w eksploracji skał. Wspinanie, tak jak wiele innych dyscyplin sportu, rozwija się bardzo dynamicznie. Jeżeli nie damy szansy młodszym pokoleniom na rozwiązywanie problemów, o których nie śni się współczesnym - nasze skały już w niedalekiej przyszłości pokryje gęsta siatka sztucznych dróg o średnich trudnościach. Zabraknie tym samym miejsca na tworzenie nowego absolutu. Strach pomyśleć co się stanie, gdy spragnieni splendoru wspinacze ruszą z dłutami na gładkie ściany Mirowa, Podzamcza, Łutowca. Będzie to oznaczało koniec epoki rozwiązywania tego co niemożliwe.

Wróćmy jednak do Podlesic. Góra Zborów to oczywiście nie tylko Mur Wyklętych. Znajdą tu coś dla siebie również osoby preferujące wspinanie rekreacyjne, nie mające ekstremalnych ambicji. Niewątpliwie sztandarowym miejscem jest tu Wielbłąd - skała wysoka, urwista, lecz nietrudna i przyjemna. Nie bez powodu więc większość kursów wspinania właśnie tutaj kształci adeptów taternictwa szlifując ich odporność na ekspozycję. Inne ciekawe skały to masyw Młynarza, na którym słynne Pilchówki polerowane są rokrocznie przez setki wspinaczych dłoni, Sadek - grupa ostańców trochę na uboczu z powodu umiejscowienia w gęstym lesie czy wreszcie interesująca Długa Grań charakteryzująca się dużą ilością dróg o różnych stopniach trudności.

Warto przyjrzeć się z bliska Górze Zborów - zwiedzić wszystkie miejsca, które mogą dostarczyć nam nowych wspinaczkowych emocji, przekonać się, że nie trzeba daleko szukać pozytywnych doznań związanych z wertykalną pasją. Biorąc pod uwagę drogi przyszłości - jest na Górze Zborów futurystyczny projekt, za który zabrał się już kiedyś Mirek Wódka z Zawiercia. Mowa tu o słynnej rysie na Heavy Metalowcu - skałce znanej jako "najbliższa Ostańca". Po wielokrotnych próbach Mirek oddał projekt do tzw. użytku publicznego i jeśli ktoś chce popróbować, co znaczy potencjalne VI.8 - zapraszamy! Heavy Metalowiec jest wyjątkowo, jak na polskie warunki, przewieszony (około 50 stopni). Rysa oferuje chwyty mizernej jakości o obłej strukturze, co dodatkowo zwiększa powagę sytuacji. Sądzę, że będzie to najwartościowsza wspinaczka w kraju - jeśli oczywiście znajdzie się śmiałek chętny do pracy nad tym finezyjnym przedsięwzięciem. Będzie to bez dwóch zdań polskie Action Directe.

Z dróg wartościowych, które wciąż czekają na powtórzenie warto wymienić propozycję Pawła Haciskiego o wdzięcznej nazwie Idą Łysi. Paweł znany jest w środowisku z tworzenia krótkich, treściwych i tajemniczych dróg. Łysi to właśnie wspinaczka o skoncentrowanych trudnościach, oferująca patenciarskie ruchy i mimo wyceny VI.6 odpierająca ataki chętnych do pierwszego powtórzenia. Przed zbliżającym się wielkimi krokami sezonem - problem wart polecenia i przypomnienia. Droga znajduje się na Turni nad Kaskadami nieopodal Muru Wyklętych.

W okolicy Podlesic warto odwiedzić również Górę Kołoczek, na której koncentracja atrakcyjnych wspinaczkowo skał jest doprawdy imponująca. Głowa Cukru oraz masyw Trzech Córek i Dziewicy mogą być uznane za wizytówkę Jury Północnej i jeśli ktoś jest tutaj pierwszy raz - może zostać porażony ilością, jakością oraz różnorodnością formacji skalnych stworzonych przez naturę. O Dziewicy Małgorzata i Jan Kiełkowscy napisali w swoim przewodniku: "Fantastyczna, wysoka i niedostępna baszta (...) Stanowi ją wąska pionowa tafla skalna (...) Wspinacze, zapewne z powodu niedostępności, nadali jej nazwę Dziewica. Najłatwiejsza droga (IV) na szczyt skały prowadzi wybitnym kominowatym zacięciem w jej południowo-wschodniej ścianie." Natomiast Trzy Córki to według ww. autorów "fantastyczny mur składający się z czterech przysadzistych, przylegających do siebie baszt."

O Głowie Cukru państwo Kiełkowscy wyrażają się z podobnym zachwytem. Czyż nie jest to zachęcająca rekomendacja? Odwiedzając Górę Kołoczek warto przyjrzeć się z bliska wielu kultowym standardom, które stanowiły milowe kroki w dźwiganiu polskiej wspinaczki sportowej na wyżyny tego co nieosiągalne. Same za siebie mówią nazwy: Aguirre Gniew Boży - jedna z pierwszych VI.5 w kraju, Porozmawiajmy o Kobietach - atletyczne VI.4+/5, czy łatwiejsze: Sprawdzian z Refleksu (z prostowaniem) VI.4+ lub piękny standard Podlesic Pajączki VI.3. Każdy znajdzie tu coś dla siebie, również Ci, którzy nie przebiegają rączo przez trudności VI.3, czy nawet VI.1. O obecności dużej liczby dróg rekreacyjnych i kursowych w tym rejonie świadczy permanentna obecność szkół wspinania przysposabiających swoich klientów do trudnej sztuki poprawnej asekuracji i techniki poruszania się w skale. Do bardziej popularnych miejsc ustawiają się często kolejki, a czas oczekiwania może wydłużać się nawet do kilkudziesięciu minut! Całkiem sensowną taktyką jest więc wczesne zjawienie się pod skałami w celu zarezerwowania co smaczniejszych kąsków.

Osoby preferujące wspinanie na własnej protekcji poczują się na Kołoczku jak w raju. Prym wiedzie tutaj Dziewica, na której Kołkówka (VI.1+) poprowadzona systemem rys stanowi wyzwanie godne człowieka o stalowej psyche. Od strony północno - zachodniej warto pokonać z własnym kompletem kości Rysę Wacha (VI+), której urodę słusznie docenił Zbyszek Wach już w latach 70. A dla prawdziwych koneserów i miłośników niewiadomej - Angielski Filar od strony północnej o trudnościach VI.3. Warto poczuć ten dreszczyk emocji na własnej skórze...

Ciekawą drogą Góry Kołoczek jest Tyrannosaurus Rex o enigmatycznych trudnościach VI.7. Tak do końca bowiem nie wiadomo nic o obiektywnej ocenie przechwytów na tej dziesięciometrowej, pionowej płycie. Od dawna miejsce to intrygowało wspinaczy. Nikt jednak nie wykazał się wystarczającą motywacją do pracy nad problemem dającym małe szanse szybkiego zaliczenia RP. Rzeczywiście na pierwszy rzut oka skała mogła wydawać się golusieńka. Dopiero długie godziny pracy nad układem ciała owocowały oswajaniem się ze specyfiką formacji oraz mizernością chwytów. Dzięki uporowi i sprzyjającym warunkom pogodowym udało mi się przejść drogę RP na początku września 1995 roku. Warto zaznaczyć, że wszystkie chwyty są tu naturalne, dzięki czemu charakter wspinaczki jest niepowtarzalny i piękny.

Podlesice są więc miejscem szczególnym, gdzie spotkać możemy jedyną w swoim rodzaju mozaikę pozytywnych wibracji. Warto poznać ten osobliwy rejon skalny, w którym poczujesz się naprawdę dobrze. Pobyt w Podlesicach oczyszcza, motywuje do twórczych działań eksploracyjnych. Integruje wreszcie coraz większą rzeszę wspinaczkowej braci z całej Polski. Chciałbym zachęcić osoby, które po jednym pobycie zniechęciły się do tych skał, bo za dużo pionów, bo za ślisko, bo małe chwyty. Kochani! Wróćcie tu jeszcze kiedyś, a stwierdzicie, że może i są na kuli ziemskiej piękniejsze wspinaczkowo miejsca, że lepsze tarcie i większe klamy, że większe przewieszenia. Fakt - może i są. Ale nigdzie na świecie nic nie zastąpi nam atmosfery podlesickiego podwórka - naszych skał, do których wracamy zawsze jak do własnego domu.

Jakub Rozbicki  

GÓRY, nr 4 (59), kwiecień 1999

(kg)

KOMENTARZE
Nick *:
 k
Twoja opinia *:
 
Dodaj komentarz
 
 
 
Copyright 2004 - 2024 Goryonline.com