To już pewna informacja - Marek Klonowski, który przed trzema dniami wspólnie z Waldemarem Kowalewskim opuścił bazę pod K2 by podleczyć w Skardu anginę, nie powróci już do akcji górskiej. Zadecydowały względy logistyczne i finansowe, o czym himalaista poinformował dzisiaj za pośrednictwem profilu zrzutki, na której zbierał fundusze na wyprawę. Do Polski "Klonu" wraca 6 lutego. Po wcześniejszym przymusowym wycofaniu się z wyprawy Waldka Kowalewskiego, na stokach K2 jedynym Polakiem pozostaje obecnie Paweł Dunaj.
Marek Klonowski w trakcie wyprawy do obozu wysuniętego - już wtedy himalaista zmagał się z silną anginą. Fot. arch MK
W informacji podanej przez Marka Klonowskiego na profilu jego zrzutki czytamy:
"Siema darczyńcy! Jestem za słaby żeby odegrać jakąś rolę na górze w chwili obecnej. Mógłbym prawdopodobnie wrócić do bazy z dr Josephem, który jest oficjalnym lekarzem wyprawy (obecnie w Machulo odbiera porody jako wolontariusz dr ginekolog), ale jego powrót do bazy (ewentualny start siedmiodniowego treku za tydzień) też na chwilę obecną jest wątpliwy z powodu śniegu i budżetu (to dodatkowe koszta nie przewidziane wcześniej w wyprawie Alexa, a nawet padło że ja mam za to zapłacić). Powrót planowałem 10 marca - schodziłbym z Rosjanami, kończącymi z końcem lutego… Zdecydowałem więc nie wracać - sorry Pablo - sorry ludzie."
Dalej "Klonu" zdaje sprawozdanie z poszczególnych kosztów, które poniósł, by móc wziąć udział w wyprawie Alexa Txikona. Zapowiada też, że będzie negocjował kwotę, której domaga się od niego Jasmine Tours - pakistańska agencja odpowiadająca za logistykę całego przedsięwzięcia - a więc za organizację bazy, całego trekkingu jak również pracy porterów na miejscu oraz transport z Islamabadu do Skardu oraz Askole. Jednocześnie honorowo deklaruje, że każdemu, kto wspomógł jego udział w wyprawie poprzez internetową zbiórkę, zwróci wpłaconą sumę:
"Sorki jeśli zawiodłem, ale może taki miał być start właśnie… Każdemu kto się odezwie na maila oddaje kasę. marek.klonowski@gmail.com - nie musicie konta przesyłać, tylko imię i już tam się na zrzutka klika zwrot. Pozdrawiam ze Skardu, bilet mam na 6 lutego. Dzieny wielkie! Marek" - kończy himalaista.
Cóż - póki co sprawy pod K2 przyjmują dla Polaków pechowy obrót - Waldemar Kowalewski musiał przymusowo wycofać się z wyprawy z podejrzeniem złamanego obojczyka, kiedy to w drodze do "jedynki" został uderzony spadającym kamieniem/bryłą lodu. Teraz już wiemy, że do akcji nie wróci również Marek Klonowski. Szkoda, bo jego barwne, filmowe relacje śledziliśmy z uśmiechem na ustach i wypiekami na twarzy. Poniżej ostatnia z nich, na której "Klonu" zarejestrował kolację w bazie, pierwsze wyjście do ABC (bazy wysuniętej) oraz lądowanie helikoptera - tego samego, który zabrał go wkrótce potem wraz z Waldkiem - jak się okazało bezpowrotnie - z bazy pod K2 do Skardu:
Wobec zaistaniałych okoliczności, Paweł Dunaj pozostał jedynym Polakiem pod K2 tej zimy.
U Pawła jak dotąd na szczęście wszystko w porządku - wczorajszą noc spędził w obozie 1, na wysokości ok. 5900m i dziś powrócił do bazy. Jego pozycję śledzić mogliśmy za pośrednictwem trackera GPS:
Pozycja Pawła Dunaja o godzinie 12:20 polskiego czasu.
"Miało być C2, ale wiatr powyżej C1 skutecznie mnie zepchnął do BC. Samo C1 piękne, klimatyczne. Z jednej lufa, z drugiej jeszcze większa :-)" - tak Paweł podsumował swoje wyjście w krótkim meldunku dla RMF24.pl.
Źródło: profil zrzutki Marka Klonowskiego, Everest Today, Michał Rodak