Kurtkę z ociepliną Lifaloft dostałem do testowania na rok przed światową premierą, która miała miejsce jesienią 2017 roku. Nie miałem zupełnie pojęcia o tej technologii, więc bez uprzedzeń, ale też oczekiwań, mogłem ocenić ją podczas ekspedycji. Zacznijmy jednak od wyjaśnienia, czym jest Lifaloft.
Inżynierowie marki Helly Hansen połączyli włókna opatentowanej już w latach 70. bielizny o nazwie Lifa, która schnie ponad 60% szybciej niż popularne produkty z poliestru, z ociepliną syntetyczną – primaloftem. Z tych unikalnych materiałów, wymieszanych w proporcji 75% lify i 25% primaloftu, powstał Lifaloft: materiał co prawda mniej ciepły od primaloftu, ale za to lepiej odprowadzający wilgoć, lżejszy i cieńszy… Po prostu uniwersalny. Można pokusić się o stwierdzenie, że kurtka z taką ociepliną działa jak termostat, czyli chłodzi, gdy jest za gorąco i grzeje, gdy jest zbyt zimno.
Te niezwykłe właściwości zaobserwowałem po raz pierwszy podczas ekspedycji w Andach. Na rozpalonej pustyni było ponad 35oC, ale gdy zawiał lodowaty wiatr, nagle robiło się –10oC. O dziwo, w kurtce czułem się komfortowo. Z kolei zimą, gdy wędrowałem na nartach i nocowałem w temperaturze –25oC, Lifaloft okazywał się wystarczająco ciepły podczas ruchu i bardzo przydatny do spania w śpiworze.
Model Insulator ma około 0,5 centymetra grubości, więc idealnie zmieści się pod kurtkę membranową. Warto dodać, że sama struktura ociepliny jest trwała, a odzież zachowuje swoją grubość i termikę nawet po wielu praniach. Bardzo techniczny krój umożliwia swobodne unoszenie rąk. Mankiety rękawów i idealnie przylegający do głowy kaptur wykończone są elastyczną lamówką, zatem nie wymagają regulacji. Do tego dodano bardzo lekki zamek główny i 2 kieszenie, w których można ogrzać dłonie.
Ocieplina: lifaloft • Waga: 400 g (rozmiar L) • Cena: około 700 zł
Testował / Rafał Król